– Niestety, dziś nasze krowy nie dostają takiej dawki pokarmowej, jaką powinny i jaką byśmy chcieli, bowiem kalkulacja finansowa jasno wskazuje, że wtedy na mleku praktycznie nic byśmy nie zarobili – przyznał Andrzej Wawrzyniak. – Od dawna ceny środków produkcji rosną, a już szczególnie w dobie pandemii, ceny pasz i dodatków paszowych drastycznie poszybowały w górę.
Andrzej i Piotr Wawrzyniakowie utrzymują łącznie 90 sztuk bydła, w tym 30 krów dojnych. Od lat stado objęte jest oceną użytkowości mlecznej, a kiedy do pracy hodowlanej włączył się następca, wzrost wydajności nabrał tempa i obecnie wynosi 9500 kg mleka.
Hodowcy współpracują z różnymi firmami genetycznymi, jednak większość rozpłodników pochodzi z SHiUZ-u Bydgoszcz i firmy Alta. Swego czasu hodowca senior wprowadził do stada rasy montbeliarde oraz simental mleczny. Syn postanowił jednak postawić na hf-y. Na pytanie dlaczego, Piotr Wawrzyniak bez zastanowienia odpowiada, iż żadna inna rasa nie dorównuje mlecznością hf-owi.
– Ponadto, z prawidłowym ich utrzymaniem, żywieniem oraz rozrodem, nie mamy większych problemów – dodaje – pomimo że dysponujemy oborą uwięziową. Jedynie od hf-ów uzyskujemy rekordowe wydajności na poziomie 10, a nawet 11 tys. kg mleka w laktacji.
Użytkowaną obecnie oborę, w 2000 roku Andrzej Wawrzyniak rozbudowywał i adaptował dla potrzeb rozrastającego się stada.
– Gdybym wówczas wiedział jak szybko następować będzie intensyfikacja produkcji mleka, na pewno postawiłbym budynek większy, a przede wszystkim zdecydowanie szerszy – mówi pan Andrzej.
Z czasem, szczególnym utrudnieniem okazał się bardzo wąski korytarz paszowy zlokalizowany pod jedną ze ścian podłużnych obory, która jest również ograniczona niskim stropem. Pomimo niedogodności, hodowcy znaleźli firmę, która zaopatrzyła gospodarstwo w preferowany przez rolników wóz paszowy. W 2015 roku, korzystając z kredytu dla młodego rolnika, Piotr Wawrzyniak zakupił poziomy, dwuślimakowy wóz paszowy o pojemności 9 m3 firmy Blattin. Po kilku latach codziennego użytkowania hodowcy zgodnie chwalą maszynę, przede wszystkim za krótki czas mieszania i bardzo dobrą strukturę wykonanej paszy. Jako atut wymieniają również możliwość współpracy z ciągnikiem o małej mocy.
– W paszowozie mieszamy wyłącznie pasze objętościowe. Mieszankę treściwą wraz ze wszelkimi dodatkami podajemy każdej krowie z ręki. Utrzymujemy małe stado, więc takie rozwiązanie nie stanowi dla nas żadnego problemu – wyjaśnia Piotr Wawrzyniak.
Gospodarstwo państwa Wawrzyniaków odwiedziliśmy w połowie maja br. Hodowcy zapytani o stan upraw, określili go jednym słowem – katastrofalny.
– Mamy słabe ziemie, gdzieniegdzie jest tylko IV klasa gruntów. Na polach radzi sobie jedynie żyto i pszenżyto. Najgorzej jest z łąkami, bo praktycznie nie mamy co kosić i tylko dzięki zapasom z ubiegłego roku jakoś dajemy radę. Dziś cała nadzieja w kukurydzy.
O ile wcześniej Wawrzyniakowie wspomagali się zakupem jałówek, o tyle dziś są w tej kwestii samowystarczalni.
– Zatroszczyliśmy się o współpracę z bardzo dobrym, młodym lekarzem weterynarii, który o każdej porze dnia i nocy jest do naszej dyspozycji. To oczywiście kosztuje, ale stosunkowo dobry rozród czy brak upadków cieląt rekompensuje ponoszone nakłady.
Doskonałe efekty przynosi wprowadzony w stadzie program profilaktycznych szczepień cieląt, eliminujący występowanie chorób układu pokarmowego i oddechowego – wyjaśnia pan Piotr.
Dodatkowy dochód przynosił gospodarstwu również opas bydła. Kiedy gościliśmy w gospodarstwie, hodowcy właśnie sprzedawali kolejne sztuki. Nie był to jednak powód do zadowolenia. Oferowana cena – 6 zł za kilogram żywca – mówi sama za siebie. I chociażby dlatego Piotr Wawrzyniak ma marzenie, by zainwestować w nową oborę, na przynajmniej 100 sztuk bydła, czego oczywiście młodemu hodowcy z całego serca życzymy.
Beata Dąbrowska