Chodzi o śledztwo, które zostało wszczęte po zawiadomieniu złożonym przez hodowców, członków zarządu Polskiej Federacji Hodowców Bydła i Producentów Mleka w 2017 r. Jednak, jak zapewnia Bogdan Święczkowski, Prokurator Krajowy, w piśmie z 18 maja 2020 r. postanowienie „nie uzyskało jeszcze waloru prawomocności i jego ocena w pierwszej kolejności należy do właściwego sądu”. To nie jedyna „pomyłka” rzecznika PFHBiPM w tekście zamieszczonym w czerwcowym numerze federacyjnego biuletynu związanym z tą sprawą.
Dodajmy tutaj od razu, że Prokurator Krajowy Bogdan Święczkowski w tym samym piśmie informuje: „że po ewentualnym się uprawomocnieniu tej decyzji, zostanie ona poddana ocenie przez Departament do Spraw Przestępczości Gospodarczej Prokuratury Krajowej”. I w tym momencie moglibyśmy zakończyć nasz tekst. Ale po pierwsze, chcemy zadać proste pytanie rzecznikowi Radosławowi – Kto mija się z prawdą: on czy też Prokurator Krajowy Bogdan Święczkowski? Po drugie, polemizowanie z rzecznikiem Radosławem sprawia nam czystą przyjemność, której nie możemy sobie odmówić. Wszak na przykład rzecznik Radosław może stać się jeszcze większą gwiazdą – opuścić swoje stanowisko i zacząć prowadzić listę przebojów w III programie Polskiego Radia albo wejść do zarządu TVN, albo i nawet Telewizji Publicznej.
O problemach PFHBiPM oraz jej spółki Polska Federacja, pisaliśmy wiele razy, ale że śledztwo ciągnęło się już trzeci rok, krótko musimy przypomnieć o co chodzi. W 2008 r. PFHBiPM powołała spółkę, której prezesem został Stanisław Kautz, dyrektor biura Federacji, a w skład rady nadzorczej weszli członkowie jej prezydium. Ze sprawozdań finansowych składanych przez PF sp. z o.o. wynika, że jej prezes, np. w 2015 r. otrzymał ponad 700 tys. zł wynagrodzenia, a 7-osobowa rada nadzorcza 300 tys. zł. Łącznie 1 mln zł przy przychodach ze sprzedaży na poziomie 4,7 mln zł rocznie.
Szefowie związków hodowców
już 3 lata temu zapytali prezydenta
Federacji o finanse PF sp. z o.o.
Do dziś nie otrzymali odpowiedzi.
Sprawa zbulwersowała środowisko
hodowców bydła w całej Polsce,
zwłaszcza że te wspomniane
bardzo wysokie wynagrodzenia
działacze pobierali w okresie
głębokiego kryzysu na rynku mleka.
Wobec tego Rafał Stachura, prezes
Lubelskiego Związku Hodowców
oraz – jak pisze rzecznik prasowy
PFHBiPM – „pięć osób” złożyło
wspomniane na wstępie zawiadomienie
o podejrzeniu popełnienia
przestępstwa.
Rzecznik Federacji nie po raz pierwszy nie mówi całej prawdy. Owe „pięć osób” to prezesi lub członkowie zarządów pięciu regionalnych związków hodowców. Łącznie więc pod zawiadomieniem podpisali się hodowcy z sześciu związków.
Wszczęcie sprawy przez prokuraturę przyczyniło się do znacznego zmniejszenia dotacji, jaką ministerstwo rolnictwa przekazuje co roku PFHBiPM. To z kolei sprowokowało Federację do zorganizowania podczas Krajowej Wystawy Zwierząt Hodowlanych protestu „czarnych koszul” przeciw decyzji ministra Jana Krzysztofa Ardanowskiego. Czy dmący wówczas w gwizdki wiedzieli, że minister zaproponował Federacji przywrócenie pełnego finansowania pod warunkiem zorganizowania Okrągłego Stołu hodowców, podczas którego wyjaśnione zostać miały wszystkie wątpliwości? Nie jest prawdą, jak czytamy w HiChB, że Okrągły Stół był inicjatywą opozycji z Federacji. To była inicjatywa ministra Ardanowskiego. Prezydent Leszek Hądzlik z niej nie skorzystał i postanowił iść w zaparte.
Prokurator Wiesław Szloński z Departamentu do Spraw Przestępczości Gospodarczej Prokuratury Krajowej 2 lipca 2019 r. na specjalnym posiedzeniu sejmowej Komisji Rolnictwa i Rozwoju Wsi, przedstawił posłom informację o przebiegu śledztwa w sprawie Federacji i jej spółki. Jak mówił, „biegły wstępnie ocenił, że wynagrodzenia są nadmierne, delikatnie mówiąc – nadmierne”, „taka jest opinia prokuratora prowadzącego, a więc wynagrodzenia są niewspółmierne, są zdecydowanie za wysokie”. Prokurator Szloński skalę podwyżek wynagrodzeń w federacyjnej spółce określił jako niewyobrażalną.
W opluwaniu federacyjnej opozycji
rzecznik PFHBiPM nie ma umiaru
i czyni to w sposób po prostu
głupi. Twierdzi na przykład, że
gdyby Rafał Stachura wygrał wybory
na prezydenta Federacji, to
oznaczałoby to kilkaset lotów do
Włoch rocznie (Stachura prowadzi
gospodarstwo, w którym udziały
mają Włosi).
Panie rzeczniku, rok ma kilkaset dni, czyli Stachura codziennie latałby do Włoch? Może w ten sposób urzęduje prezydent Hądzlik i odbywa kilkaset lotów rocznie do gospodarstwa w Drzewcach niedaleko Gostynia, którego, według Krajowego Rejestru Sądowego, jest współwłaścicielem? A skoro wspomnieliśmy o gospodarstwie w Drzewcach, to warto poświęcić tej spółce kilka linijek. Leszek Hądzlik to biznesmen i przedsiębiorca doskonale znający realia produkcji mleka. Według KRS należy do niego 25% udziałów w Przedsiębiorstwie Rolno-Produkcyjno-Usługowo- -Handlowym Hądzlik Lipowczyk Drzewce Spółka Jawna. Kolejne 25% udziałów posiada jego syn Michał. Spółka ma jeszcze dwóch udziałowców i w obecnej strukturze działa od 2005 r. Chcielibyśmy zwrócić uwagę na formę prawną tej spółki.
Spółka jawna nie posiada zarządu,
czy rady nadzorczej – a wszelkie
funkcje zarządcze i kontrolne
sprawowane są przez jej wspólników,
w sposób ukształtowany
w umowie spółki.
Przedsiębiorstwo „Hądzlik Lipowczyk” nie ponosi więc kosztów związanych z lukratywnymi umowami dla prezesa oraz wynagrodzeniami dla rady nadzorczej jak to się dzieje w przypadku Polskiej Federacji sp. z o.o.
Firma „Hądzlik Lipowczyk” to, jak się zdaje, bardzo nowoczesne, wzorowo prowadzone gospodarstwo rolne. Jak czytamy na stronie internetowej PFHBiPM (https:// pfhb.pl/aktualnosci/gospodarstwa- rolne-drzewce) firma pod koniec 2019 r. utrzymywała „348 krów o średniej rocznej wydajności 12 761 kg mleka. Krowy dojone są w dojarni karuzelowej zewnętrznej na 32 stanowiska udojowe”. 348 krów produkujących średnio 12 761 kg mleka daje imponujący wynik za 2019 r. 4,4 mln kg mleka. Przyjmując średnią cenę mleka np. (w grudniu 2019 r. według GUS) wynoszącą w Wielkopolsce 1,3887 zł/l, firma „Hądzlik Lipowczyk” mogła osiągnąć ze sprzedaży mleka przychód na poziomie 6 mln zł, a więc wyższy niż PF sp. z o.o. w 2015 r. Ich spółka osiągnęła to bez zatrudniania prezesa i rady nadzorczej za 1 mln złotych rocznie.
Panie prezydencie Hądzlik! Dlaczego w spółce, której według KRS, jest pan udziałowcem, nie ma prezesa i dobrze opłacanej rady nadzorczej, tak jak w PF sp. z o.o.? Czy dlatego, że gospodarstwo w Drzewcach jest prywatne i dobrze zarządzane, a Polska Federacja to własność społeczna? Ufamy, że z pańskimi kompetencjami i umiejętnościami poradziłby pan sobie z zarządzaniem i kontrolą w Polskiej Federacji, gdyby miała ona formę spółki jawnej.
Niezastąpiony rzecznik
mija się z prawdą pisząc, że TPR
nigdy nie napisał pozytywnie o Federacji.
Na łamach najpierw „Poradnika
Rolniczego”, a następnie
TPR ukazało się kilkaset tekstów
przedstawiających zalety prowadzonej
przez PFHBiPM oceny
użytkowości mlecznej krów. Także
w pierwszej połowie 2017 r., kiedy
pojawił się temat PF sp. z o.o.
pisaliśmy, że Polska Federacja
Hodowców Bydła i Producentów
Mleka jest potrzebna polskim rolnikom,
ale musi ona funkcjonować
na zdrowych zasadach.
Dalej pan rzecznik twierdzi, że „sączyliśmy propagandę”, bo naszym celem było „opanowanie rolniczego rynku medialnego”. Drogi panie rzeczniku, w marcu 2017 r. na łamach tego samego biuletynu stawiał pan tezę, że „Tygodnik Poradnik Rolniczy” walczy o przetrwanie. Niech pan nam łaskawie wyjaśni o co my do diabła według pana walczymy? O przetrwanie czy o dominację na rynku?
Rzecznik PFHBiPM z uporem pisze o Przedsiębiorstwie Pogardy sp. z o.o. Naszym zdaniem broniąc Federacji, urządził kompromitujący tę instytucję drugi kabaret skeczów męczących. Niezły ubaw sprawił nam porównując problemy Federacji z wizerunkowymi kłopotami światowych gigantów takich jak BP (wcześniej British Petroleum), Nokia, Toyota czy Google. Co się roi w głowie tego człowieka? Prawda jest taka, że Federacja straciła dotację – 29 mln zł rocznie z własnej winy. Wystarczyło usiąść do stołu z ministrem i hodowcami.
Tak na marginesie, bardzo realne jest, że w 2015 roku dyrektor Kautz – łącznie z wynagrodzeniem w PFHBiPM zarobił około 1 miliona złotych. Do dzisiaj nie wiemy, jakie wówczas było wynagrodzenie prezydenta Hądzlika i innych federacyjnych tuzów. Z radości płynącej z tekstu rzecznika Radosława płynie piosenka: „Hodowcy, nic się nie stało”. Dalej możemy superdobrze zarabiać, bo przecież prokurator umorzył postępowanie. Ale hodowcy tej piosenki nie kupią.
My też będziemy nadal walczyli,
oczywiście nie z Federacją, ale
naszym zdaniem, z nagannymi
postawami federacyjnych tuzów.
A zwłaszcza z tym, że ze spółki
Polska Federacja zrobili sobie
maszynkę do zarabiania pieniędzy
wykorzystując do tego organizację
stworzoną przez hodowców i mającą
tym hodowcom służyć. Jeśli
nawet ostatecznie nie potwierdzi
się, że tego rodzaju działania dadzą
się zakwalifikować jako przestępstwo,
to istnieje przecież coś takiego
jak zwykła przyzwoitość i dobre
obyczaje. TPR nie jest biuletynem
publikującym tylko to, co wygodne
dla wydawcy i właściciela. Stoimy
w każdej sytuacji po stronie
polskich rolników, wbrew temu co
twierdzi w swoim paszkwilu Radosław
Iwański! Panie rzeczniku: zarówno
pan, jak i pana mocodawcy
nie są w stanie nas uciszyć, nawet
groźbami kary.
Pan rzecznik bowiem napisał, że będzie się głęboko zastanawiał nad karą dla nas i dla Rafała Stachury. Panie rzeczniku! Pomożemy! Przeczytamy cały biuletyn HiChB nr 6 od deski do deski. To będzie naprawdę sroga kara.
Krzysztof Wróblewski
Paweł Kuroczycki
Tomasz Ślęzak