– Turbina padła w trakcie jazdy w lutym zeszłego roku – mówi Janusz Frączak. – Poprzedzone to było pojawieniem się gęstego dymu. Gdy go zauważyłem, zatrzymałem traktor i wezwałem serwis. Nie przyjechali od razu. Czekałem na nich trzy dni. Na szczęście dojechali i wymienili turbinę na nową. Miesiąc później pojawiły się kolejne problemy. Podczas wysiewania nawozów zajechałem na chwilę do gospodarstwa na śniadanie. Nie mogłem jednak wrócić na pole, bo po prostu nie sposób było uruchomić traktora. Dopiero po wielu próbach odpalił, ale na desce rozdzielczej świeciło się już kilka kontrolek. Ponownie musiałem dzwonić do serwisu. Pracownik, który przyjechał nie był w stanie stwierdzić, co tak naprawdę się stało. Uruchamiał traktor, ale ten od razu gasł. Ciągnik został przewieziony do serwisu, gdzie ustalono, że zepsuł się układ paliwowy. Pompa została wysłana do centrali w Kaliszu. Tam stwierdzono, że zepsuła się, bo rzekomo traktor jeździł na paliwie złej jakości. Mimo że ciągnik był na gwarancji, to koszty naprawy chciano przerzucić na mnie. Wyliczono, że muszę wyłożyć na naprawę aż 25 tys. zł. Nie chciałem się na to zgodzić i w internecie na własną rękę zacząłem szukać tańszych części. Znalazłem takowe w Lublinie. Kupiłem je, a serwis zgodził się je założyć, pod warunkiem, że taka naprawa nie będzie podlegała gwarancji. W sumie regeneracja pompy wtryskowej, wymiana wtryskiwaczy, naprawa pompki paliwowej i listwy kosztowała 15 tys. zł. Po tej akcji udałem się do dystrybutora paliwa z pytaniem, jaki olej napędowy mi sprzedał, że doprowadził do awarii traktora. Właściciel firmy powiedział tylko, że może oddać mi pieniądze za naprawę, pod warunkiem, że udowodnię, że paliwo rzeczywiście było złej jakości.
Pęknięta dźwignia biegów
Opisywany Zetor Major 80 to
traktor z 2017 roku. Janusz Frączak
stał się jego właścicielem
w czerwcu 2018 roku. Wybrał ten
model, bo jak mówi, był oferowany
w atrakcyjnej cenie. Traktorów
innych marek nie brał pod uwagę.
Do Majora 80 przekonało go też
to, że jest to najlepiej sprzedający
się w Polsce traktor czeskiego producenta.
W zeszłym roku rolnicy
kupili blisko 200 takich maszyn.
W tym roku do końca kwietnia
już prawie 100 sztuk. Żaden inny
traktor tak dobrze się nie sprzedaje.
Opisywany ciągnik napędzany
jest markowym silnikiem Deutza.
Motor chodzi na czterech tłokach.
Ma 75 koni. Rolnik chwali go za
oszczędność. Twierdzi, że z siewnikiem
zbożowym spala w polu co
najwyżej 5–6 litrów paliwa na hektar.
Moc w tym traktorze jest
przekazywana przez mechaniczną
przekładnię, która jest obsługiwana
trzema dźwigniami.
Najdłuższą, która znajduje się
z prawej strony fotela, wybiera
się bieg główny z czterech
dostępnych. W sąsiedztwie
tej dźwigni znajduje się krótszy
drążek do wyboru zakresów
prędkości (biegi polowe,
średnie, szosowe). Natomiast
do zmiany kierunku jazdy służy
dźwignia rewersu umieszczona
z lewej strony pod kierownicą.
Rolnik twierdzi, że
poszczególne biegi ciężko się
załączają. Ale nie to jest najgorsze.
Największym problemem
jest słaba jakość samych
dźwigni i połączeń.
– Już dwa razy ułamała się dźwignia zmiany biegów – dodaje użytkownik traktora. – Raz pękła w żniwa. Było to już po gwarancji, dlatego sami ją zaspawaliśmy. Konstrukcyjnie nie jest to najlepiej wykonane. Bo o ile ze skrzyni wychodzi porządny, mocny bolec, to na niego nasadzona jest rurka, która łamie się u podstawy. Problemem w tym ciągniku jest też połączenie dźwigni z rewersem, a dokładniej sposób łączenia znajdującej się tam linki. Na jej końcach znajdują się sprężynowe sworznie, które już trzy razy spadły. Ostatnio pół roku temu. Raz miało to miejsce na polu przy samym rowie melioracyjnym. Musiałem wycofać traktorem, a nie było jak, bo nie dało się zmienić kierunku jazdy. Nie było wyjścia i sworzeń musiałem zakładać na polu, a dostęp do niego jest utrudniony. Pomógł mi w tym syn. Podobny problem wystąpił z dźwignią podnośnika. Wypadła zawleczka, zsunął się bolec i już nie można było unieść ramion. Trzeba było zdejmować siedzenie i rozbierać traktor, aby dostać się do tego elementu.
Pół godziny i filtr nie działa
Zetor Major 80 należący do
Janusza Frączaka ma nakręconych
1200 motogodzin. To sporo,
jednak jak podkreśla rolnik,
traktor na polu przepracował
z tego tylko około 400 godzin
jeżdżąc z siewnikiem do zboża,
3,5-metrowym agregatem
uprawowym, a przede wszystkim
z prasą zwijającą, która
rocznie zbiera po 300 bel siana
i słomy. Pozostałe motogodziny
zostały nakręcone na drodze,
bo maszyna często jeździ do
drugiego oddalonego gospodarstwa,
gdzie rolnik chowa
część opasów.
– Wiele rzeczy mnie denerwuje w tym traktorze, bo – jak uważa rolnik – zostały po prostu niedbale wykonane. Weźmy na przykład system nawiewu. Niby wszystko proste. Jest dmuchawa, panel sterowania i są wloty powietrza. Ale wystarczy pół godziny popracować na polu i filtr, który znajduje się w tylnej części dachu, tak zapycha się kurzem i pyłem, że przestaje wyłapywać zanieczyszczenia, które z powietrzem zaczynają wpadać do kabiny. W takich warunkach nie da się już używać nawiewu. A w tym roku przez suszę kurzu jest aż nadto. Ale chyba producent projektując taką maszynę powinien uwzględniać i takie ciężkie warunki pracy. W innych traktorach montowane są m.in. dodatkowe plastikowe zabezpieczenia, aby filtry szybko się nie zapychały. A tu tego nie ma. Inna sprawa to samo mocowanie panelu sterowania układu wentylacji. Końcówki włączników nie są zabezpieczone, nie są nakryte żadną obudową i gdy tylko pod kabinę dostaje się piach i kurz, przestają działać. Raz je wymienialiśmy, ale dalej nie są sprawne.
Kod błędu
Janusz Frączak posiada w gospodarstwie
pięć traktorów. Najmocniejszym
jest sprowadzony
z Belgii sześciocylindrowy ZTS
16145 Bison o mocy 160 KM. Ten
traktor wykonuje najcięższe zadanie,
czyli orkę czteroskibowym
pługiem obracalnym. Kolejnym
jest 47-konny Ursus 3512 wyjeżdzający
m.in. do koszenia trawy.
Na stanie są też dwie trzydziestki.
– To są już starsze traktory, ponaddwudziestoletnie. Swoje już zrobiły. Dlatego postanowiłem kupić nowy ciągnik. Za Majora zapłaciłem 130 tys. zł brutto. Ale ilość problemów z tym ciągnikiem przytłacza. Nie tak dawno, bo w kwietniu – jak mówi użytkownik maszyny – podczas pracy na polu z agregatem wyświetlił się kod błędu. Szybko skończyłem pracę, zapisałem na kartce to co się pojawiło i pojechałem do serwisu. Tam usłyszałem, że ciągnik jest sprawny, a powodem pojawienia się kodu jest kilkakrotne załączanie się jakiegoś czujnika czy zaworu, co zostało zapamiętane przez komputer. Po jakimś czasie serwis przyjechał do gospodarstwa, wgrał nowe oprogramowanie i kod zniknął. Za taką naprawę zainkasował 600 zł. Ale to nie oznacza, że z traktorem jest już wszystko dobrze. Do wspomnianych wcześniej problemów trzeba dodać bardzo ciężko działającą dźwignię podnośnika.
Innym problemem jest dźwignia ręcznego wyłączania sprzęgła WOM-u, którą trzeba bardzo wysoko podciągać. Nie tak dawno, bo w sobotę zwinąłem 50 bel. Tak dużej siły musiałem używać, aby poruszyć tym drążkiem, że po pracy nie czułem ręki. W traktorze nie działa też nagrzewnica, która, jak zaczęła przeciekać a płyn zaczął pojawiać się w kabinie na podłodze, została odłączona. Nagrzewnicę trzeba by wymienić. Ale sam zakup nowego elementu to wydatek rzędu 600 zł. Do tego trzeba by doliczyć ze 300 zł montażu. W tym traktorze urwały się już końcówki sworzni cięgieł dolnych. Nie działa też zaczep przesuwny. Nie tak dawno problemem było też to, że po wciśnięciu do oporu prawego pedału hamulca przestawał działać gaz nożny. Trzeba było traktor zgasić, odczekać kilka minut i problem ustawał. Serwisanci sobie jednak z tym poradzili. Okazało się, że przyczyną był przetarty przewód. Po jego wymianie problem ustał.
Co na to Zetor?
Zwróciliśmy się do firmy Zetor
Polska z prośbą o ustosunkowanie
się do zarzutów formułowanych
przez Janusza Frączaka dotyczących
problemów w ciągniku
Major 80. W odpowiedzi producent
traktora zarzuca rolnikowi,
że „nie wykonywał zalecanych
przeglądów technicznych ciągnika
(z wyjątkiem pierwszego P-1).
A rolą przeglądów technicznych –
jak podaje Zetor – jest m.in. minimalizowanie
ryzyka uszkodzenia
ciągnika. Postępowanie to wskazuje
na stosunek użytkownika do
zaleceń i instrukcji oraz zasad prawidłowej
eksploatacji ciągnika.
– W marcu 2018 roku użytkownik zgłosił problem z uruchamianiem silnika – czytamy w nadesłanej odpowiedzi. – Z badania wynikło, że do uszkodzenia ciągnika doszło najprawdopodobniej na skutek użycia paliwa nieodpowiedniej jakości. Użytkownikowi został przedstawiony kosztorys całkowitej naprawy, przy użyciu części zalecanych przez producenta. Użytkownik nie zgodził się na naprawę według zaleceń producenta i zlecił odpłatną naprawę ciągnika, w oparciu o dostarczone przez siebie części (samodzielnie dostarczył do serwisu m.in. pompę wtryskową i wtryskiwacze). W tym miejscu należy podkreślić, że serwis nie może ponosić odpowiedzialności za jakość części (niewiadomego pochodzenia), które użytkownik sam dostarczył do serwisu, a serwis je tylko zamontował.
Zetor przytacza też sytuację z kodem błędu oraz problemem braku reakcji pedału gazu po naciśnięciu hamulca.
– W kwietniu 2020 roku użytkownik zgłosił się do serwisu z ciągnikiem w celu dokonania odpłatnej naprawy – podaje w odpowiedzi Zetor. – Stwierdzono m.in.: komunikaty związane z otwieraniem się zaworu na szynie rail (53 komunikaty), które skasowano. Pojawiające się komunikaty mogą oznaczać, że użytkownik dalej korzysta z paliwa nieodpowiedniej jakości. Stwierdzono też uszkodzenie wiązki elektrycznej. Wiązkę naprawiono, a dodatkowo zamocowano ją w taki sposób, aby ograniczyć możliwość jej uszkodzenia. Użytkownik zapłacił za naprawę i odebrał ciągnik. Warto w tym miejscu zaznaczyć, że w czasie oględzin ciągnika w serwisie stwierdzono inne uszkodzenia, ale użytkownik nie wyraził zgody na ich naprawę. Podsumowując: ignorowanie przez użytkownika przeglądów technicznych, zaleceń producenta ciągnika, instrukcji, użytkowanie uszkodzonego ciągnika (brak zgody na naprawę ciągnika), a w konsekwencji dalsze jego niszczenie, korzystanie z paliwa nieodpowiedniej jakości, trudno uznać za prawidłowe działanie. Postępowanie użytkownika może prowadzić do powstawania kolejnych uszkodzeń ciągnika, za które odpowiedzialność ponosi użytkownik. Serwis (jak już to wcześniej podkreślał użytkownikowi) jest gotowy do wykonania odpłatnych napraw uszkodzonych elementów ciągnika. Nie ma jednak żadnych podstaw, aby serwis ponosił odpowiedzialność za nieprawidłowe postępowanie użytkownika.
Przemysław Staniszewski