Producenci trzody chlewnej, którzy zadbają o lepsze samopoczucie i zdrowie zwierząt, poprawiając warunki ich utrzymania przez zwiększenie powierzchni bytowej przypadającej na jedną lochę lub tucznika o co najmniej 20% w stosunku do wymaganej obecnie minimalnej, mogą liczyć na wsparcie finansowe. Stawki pomocy wyniosą na rok 301 zł na lochę i 24 zł na tucznika. Ważne, aby większą powierzchnię bytową zapewnić wszystkim lochom utrzymywanym w gospodarstwie. Tak więc, wymóg zwiększonej powierzchni dotyczy: loch prośnych, loch w okresie porodu i odchowu prosiąt ssących, loch luźnych, loch i loszek po pokryciu.
Zmiany związane z dobrostanem dotyczą nie tylko wymogów powierzchni w budynkach. Zgodnie z rozporządzeniem dobrostanowym (załącznik nr 3), konieczny jest także do spełnienia warunek nieutrzymywania loch w systemie jarzmowym, który dotyczy nie tylko loch w okresie porodu i odchowu prosiąt ssących czy loch prośnych, ale także loch luźnych (samica po zakończonym okresie karmienia prosiąt, przed nowym zapłodnieniem) oraz loch i loszek po pokryciu.
Niewielka produkcja
– Myślałem, że wystarczy, abym
lochom luźnym oraz po pokryciu
zwiększył powierzchnię w kojcu
i nadal będę utrzymywać je
w stanowiskach indywidulanych.
Z dwóch dotychczasowych boksów
zrobiłbym wówczas jeden, bardziej
wygodny dla lochy. Okazuje
się jednak, że maciory muszą być
utrzymywane grupowo, bez jarzm,
a przy moim małym stadzie, ciężko
jest połączyć grupy pod względem
wieku i masy ciała – mówi Marek
Wolsztyniak z Chodlewa w powiecie
trzebnickim.
W gospodarstwie ma obecnie 15 macior. Był czas, kiedy utrzymywał ponad 30 loch, ale nie było to łatwe ze względu na ograniczenia powierzchni w dostępnych budynkach. Wszystkie pomieszczenia dla świń są bowiem efektem modernizacji istniejących budynków inwentarskich.
– Zmniejszenie liczby loch, którym mogę zapewnić lepszy dobrostan, w połączeniu z dopłatami byłoby bardzo dobrym rozwiązaniem dla naszego gospodarstwa. Tym bardziej, że lochy karmiące wraz z prosiętami od zawsze utrzymujemy swobodnie w kojcach – wyjaśnia Marek Wolsztyniak.
Kojce dla loch w porodówce mają 6m2 powierzchni, a prosięta mogą swobodnie przemieszczać się do odgrodzonej dla nich części, w której mają też dostęp do paszy dla nich przeznaczonej.
Marek Wolsztyniak sprzedaje prosięta w wieku około 8 tygodni. Trafiają głównie do rolników z Wielkopolski. Są to niewielkie partie, gdyż od lochy gospodarze odchowują średnio 20 prosiąt. W ich okolicy pozostało już niewiele gospodarstw utrzymujących świnie.
– Zawsze pracowałem poza gospodarstwem, gdyż z wykształcenia jestem technikiem telekomunikacji. Mamy troje dzieci, ale wszystkie znalazły pracę poza rolnictwem. Młodszy syn, chociaż skończył technikum rolnicze z bardzo dobrymi wynikami, to jednak postanowił zostać zawodowym żołnierzem. Nie mamy zbyt wiele ziemi, więc ciężko było inwestować w rozwój produkcji zwierzęcej. Teraz pozostaje nam jedynie kontynuować do emerytury dotychczasową – podkreślają gospodarze.
Obawy o straty w rozrodzie
W porównaniu z początkiem
roku ceny prosiąt mocno spadły.
Jeszcze niedawno za sztukę
w przedziale masy ciała 20–25 kg
Marek Wolszyniak otrzymywał ponad
250 zł, obecnie sprzedaje prosięta
po 200 zł. Jego zdaniem, jest
to po kosztach produkcji.
– Zbyt wysokie ceny prosiąt też nie są dobre. Jeśli rolnicy musieli zapłacić po 400 zł za 30-kilogramową sztukę, to też dobrze nie wychodzili na tuczu. Obym dostawał te 250 zł i wówczas można jakoś funkcjonować. Najgorszy jest brak stabilizacji cen – twierdzi gospodarz.
Prosięta są odsadzane w 5.–6. tygodniu życia i pozostają w dotychczasowym kojcu w porodówce. Lochy natomiast przechodzą do kojców indywidualnych. Do porodówki trafiają ponownie po 90. dniu ciąży. Są to maciory krzyżówkowe ras wielka biała polska i polska biała zwisłoucha. Gospodarz ma także doświadczenie z lochami ras duroc oraz pietrain. Do krycia wykorzystywany jest knur.
Wsparcie finansowe na realizację wymogów w zakresie dobrostanu zwierząt, które wykraczają ponad obowiązkowe dotychczas wymogi wynikające z przepisów prawa, miało służyć zachęceniu rolników do stosowania podwyższonych ponad minimalne standardy warunków utrzymania zwierząt i zrekompensować im ewentualne straty wynikające z bardziej tradycyjnych metod chowu. Niektórzy rolnicy obawiają się, że w związku z tym znacznie wzrosną przygniecenia prosiąt i odchowają ich mniej w miotach. Marek Wolsztyniak zastanawia się natomiast, czy straty w lochach i poronieniach nie będą większe niż uzyskane dopłaty i koszty poniesione na modernizację.
– W stadzie zawsze są walki o hierarchię. Nie wyobrażam sobie połączenia w grupę dużej lochy z młodą loszką, bo nie będzie miała ona szans na pobranie wystarczającej ilości paszy. Straty w rozrodzie mogą być zbyt duże niż uzyskane korzyści. Do tego trzeba jeszcze doliczyć koszt modernizacji kojców dla loch luźnych i prośnych – zastanawia się nasz rozmówca.
Jego zdaniem, na utrzymanie loch w dobrostanie zdecydują się raczej małe gospodarstwa z niewielką liczbą macior, więc program powinien być przystosowany do ich warunków i uwzględniający, że w takich stadach jest raczej mało zwierząt i trudno czasami utworzyć z nich grupy. Rolnik, który ma 100 loch będzie miał z kolei inny problem, gdyż konieczne będą spore inwestycje, trzeba będzie zmniejszyć liczbę loch, jeśli będą wykorzystywane wciąż te same budynki. Trudno wyobrazić sobie, żeby duże fermy chciały przystosować się do dobrostanu.
Musi być własna pasza
Marek Wolsztyniak nie posiada
własnej ziemi, a wszystkie
10 ha jest dzierżawione, głównie
od KOWR. Uprawia jęczmień
i pszenżyto, ewentualnie mieszanki
zbożowe z przeznaczeniem dla
świń, gdyż wszystkie pasze wytwarzane
są w gospodarstwie.
– Była już sytuacja, kiedy nie chciano nam przedłużyć dzierżawy, ale na szczęście nie doszło to do skutku. Bez ziemi produkcja świń w ogóle nie miałaby sensu. Tak więc nie możemy nastawiać się na jakieś znaczące powiększanie stada, bo nie mamy zagwarantowanej bazy paszowej – tłumaczą gospodarze.
Dla prosiąt oraz loch karmiących jako źródło białka, oprócz kupowanego koncentratu, stosowana jest mączka rybna. Lochy luźne i prośne żywione są w oparciu o mieszanki mineralno-witaminowe oraz otręby pszenne dostarczające włókna pokarmowego i obniżające koszty pasz.
– Gdybym miał kupować gotowe mieszanki pełnoporcjowe, to chów świń byłby dla mnie w ogóle nieopłacalny. Jednak żywienie to największy koszt i tutaj szukam oszczędności – kwituje gospodarz. – Zdarzało mi się uprawiać mieszanki zbożowe z roślinami strączkowymi, głównie grochem, ale przy prosiętach i lochach nie można zbyt dużo ich stosować. Ciągle miałem obawy, że pojawią się problemy trawienne przy odsadzeniu.
Nadmiar białka w paszy dla prosiąt jest groźny. Duża ilość białka stwarza warunki do rozwoju patogennej mikroflory. U prosiąt powoduje to biegunki i odwodnienie. U loch prośnych może zwiększyć ryzyko występowania poronień, a u karmiących prowadzi do zapalenia wymienia i gorączki poporodowej. Nadmiar białka może prowadzić także do pogorszenia dobrostanu zwierząt. Część niewykorzystanych aminokwasów zostaje wydalona z organizmu z moczem, a powstały amoniak pogarsza warunki w chlewni i wpływa negatywnie na środowisko.
Dominika Stancelewska