● Od kiedy na rynku mleczarskim zaczęły się problemy związane z pojawieniem się w naszym kraju pandemii koronawirusa?
– Pozornie wydawać by się mogło, że firma z branży rolno–spożywczej powinna być wolna od problemów związanych z koronawirusem. Niestety, dopadły one również wiele zakładów z branży mleczarskiej. W połowie marca nastąpił gwałtowny wzrost sprzedaży produktów mleczarskich, ale trwał on tylko tydzień, po czym nastąpiło dramatyczne, niespotykane dotąd załamanie sprzedaży, głównie na rynku Ho- ReCa. Ponadto wystąpiły znaczne ograniczenia w sprzedaży na rynku europejskim. Kryzys przyszedł w okresie najmniej odpowiednim dla OSM Kosów Lacki. Od 2–3 lat konsekwentnie budowaliśmy pozycję zakładu, który aspiruje do wytwarzania produktów klasy premium. W tym celu przeprowadziliśmy rebranding opakowań, wdrożyliśmy procedury NON GMO, a na wiele produktów uzyskaliśmy znak „Jakość i tradycja”. Rozpoczęliśmy pakowanie tradycyjnie wytwarzanego twarogu w owijki oraz produkcję serów długodojrzewających. Zastanawiam się na ile kryzys zuboży portfele naszych odbiorców i czy sprzedaż produktów klasy premium się zmniejszy.
● Jak duże znaczenie dla OSM w Kosowie Lackim mają ograniczenia w handlu zagranicznym?
– Dużo towarów wysyłaliśmy do odbiorców z Czech i Włoch. Tylko do odbiorcy z Czech sprzedaż pozostała na podobnym poziome do tego sprzed pandemii. Natomiast z odbiorcą z Włoch i innymi kontrahentami handlowymi współpraca została przerwana. Ograniczenie sprzedaży było w związku z tym tak znaczne, że w ciągu jednego miesiąca nastąpił spadek obrotów spółdzielni o prawie 30%.
● Jak OSM poradziła sobie w związku z tak dużym spadkiem obrotów?
– Każdy szanujący się zakład czy przedsiębiorca, musi mieć poduszkę finansową i przewidywać kryzys. Podobnie jest w naszym przypadku, dlatego nie reagujemy gwałtownie z obniżką cen surowca. W związku z tym, że nastąpił spadek obrotów, mogliśmy aplikować o pieniądze z tarczy antykryzysowej. Aby skorzystać z tej formy pomocy, należy spełnić dwa podstawowe warunki. Po pierwsze, musi być spadek przychodów w określonych proporcjach, a po drugie, trzeba zawrzeć porozumienie ze Związkami Zawodowymi w zakresie ograniczenia czasu pracy. Na szczęście, przy zrozumieniu związkowców udało się takie porozumienie zawrzeć i ograniczyć czas pracy o 10% przez trzy kolejne miesiące: maj, czerwiec i lipiec. Pozwoliło to na złożenie wniosku o pieniądze z tarczy antykryzysowej.
● Czy ograniczenie czasu pracy w spółdzielni skupującej dziennie około 200 tys. litrów mleka jest dużym utrudnieniem?
– Wiadomo, że w zakładzie, który pracuje 365 dni w roku i odbiera mleko każdego dnia nie można wdrożyć postojowego, a nawet ograniczenie czasu pracy jest bardzo trudne do realizacji. Pierwszy miesiąc pracujemy przy ograniczonym o 10% wymiarze czasu pracy. Na szczęście obejmuje on wszystkich pracowników, mimo tego, że oczekiwane dofinansowanie z powodów proceduralnych nie obejmie wszystkich pracowników. Chcieliśmy zrobić to w miarę sprawiedliwie, aby nie różnicować poszczególnych grup, bo to budziłoby pewne kontrowersje. Na razie wszystkie czynności realizowane są absolutnie bez żadnych zakłóceń.
● Czy tarcza antykryzysowa jest jedyną formą wsparcia, z jakiej skorzysta OSM Kosów Lacki?
– Z tarczy antykryzysowej powinniśmy otrzymać dofinansowanie do części wynagrodzenia pracowników i dopłaty do składek ZUS. Pomoc ta – jeśli nadejdzie – w części zrekompensuje nam poniesione straty. Jest jeszcze oczywiście tarcza finansowa, która pozwala ubiegać się o pomoc publiczną w postaci częściowo umarzalnej subwencji finansowej. Taką subwencję spółdzielnia otrzymała. Chciałbym przy tym zaznaczyć, że korzystanie z pieniędzy z tych tarcz jest obwarowane wieloma warunkami. Trzeba np. przez rok funkcjonować i utrzymać zatrudnienie na tym samym poziomie. Pracownicy przez 3 miesiące mają nominalnie o 10% krótszy czas pracy i o 10% mniej zarobią, ale mają gwarancję, że przez rok ich etaty nie są zagrożone. Wsparcie jest dla nas o tyle ważne, że to pierwsze, duże obniżenie obrotów i szarpnięcie finansowe przejmuje na siebie państwo, a nie rolnicy i pracownicy. Oczywiście iluzją byłoby twierdzenie, że załatwia to wszystkie problemy, bo nie załatwia.
● W jaki sposób skutki pandemii wpłynęły na cenę surowca?
– Ruchy cenowe w kraju są minimalne i nie odzwierciedlają dramatyzmu sytuacji. W naszej spółdzielni dostawcy dotychczas mieli obniżoną cenę surowca za kwiecień o 5 groszy na litrze. Do tej pory innych ruchów finansowych nie było, aczkolwiek nie mogę zagwarantować, że ich nie będzie. Na razie czekamy z decyzją o ustaleniu ceny mleka za maj, aż poznamy wyniki sprzedaży, jednak uważam, że obniżka nie będzie zbyt drastyczna.
● Z jakimi problemami borykają się obecnie spółdzielnie mleczarskie?
– W branży mleczarskiej jest szereg różnorakich problemów. Nie wiemy, czy po ustąpieniu epidemii wrócimy ze sprzedażą na rynki europejskie? Czy nie wypadniemy z części rynków zbytu? Zastanawiamy się zwłaszcza, czy wróci sprzedaż na rynki azjatyckie? Jak będzie przeorganizowany handel po zarazie? Cały czas nie wiemy, jaka będzie sytuacja z suszą. Jeszcze kilka tygodni temu wydawało się, że będzie ona bardzo dotkliwa, ale teraz okazuje się, że prawdopodobnie sytuacja na polach i łąkach nie będzie aż tak tragiczna. Dla naszej spółdzielni, która blisko 30% swoich produktów lokowała na rynki HoReCa i blisko 20% na rynki europejskie, ważne jest poukładanie tego handlu na nowo. Zarówno w obszarze gastronomii, gdzie obroty praktycznie spadły do zera i w handlu zagranicznym, w którym zmniejszyły się o około połowę. Ważne jest, w jaki sposób i w jakim czasie to wszystko będzie na nowo poukładane.
● Czy obecnie sytuacja na rynku mleczarskim zaczyna się poprawiać?
– Gastronomia się otwiera, ale bardzo powoli i bardzo nieufnie to się dzieje. Także rynki europejskie bardzo powoli się otwierają. Jednocześnie sezonowość powoduje, że mamy nadwyżkę mleka. Także u nas obserwujemy kilkuprocentowy wzrost produkcji mleka przy jednoczesnym, gwałtownym spadku cen produktów mleczarskich. W perspektywie kilku miesięcy zapasy finansowe nasze i innych przedsiębiorstw będą jednak topnieć, dlatego ważne jest, żeby sprzedaż bardzo szybko wróciła do normalnego poziomu. Ona niestety nie wraca. Ceny nabiału płacone mleczarniom spadły – co ciekawe w sklepach ceny wzrosły – ale najgorsze jest to, że jest niewiele zamówień na produkty mleczarskie, więc sytuacja na rynku robi się coraz bardziej niepewna. Niepokojem napawają informacje o sprowadzaniu do kraju serów z Niemiec, ewidentnie w mojej ocenie w cenach dumpingowych. Nie czekamy jednak z założonymi rękami. Złożyliśmy wniosek do KOWR o dopłatę do prywatnego przechowywania sera. Wniosek został pozytywnie rozpatrzony. Z powodzeniem znajdujemy nowe rynki zbytu.
● Jakiej pomocy oczekują jeszcze małe i średnie mleczarnie?
– Zakłady, które w dużej mierze wysyłały swoje produkty za granicę mają problemy z eksportem. Mówi się, że zagraniczne rynki wracają, ale dzieje się to powoli. Do jakiego poziomu wróci eksport? Czy wróci do tego, co było przed pandemią, kiedy było to już nieźle poukładane i pozwalało 30–40% produkcji wysyłać na eksport, czy pozostanie on na poziomie 20%? Tego nie wiadomo. Dlatego wydaje mi się, że niezwykle ważne są działania proeksportowe ze strony państwa, ministerstwa, ambasad, różnych instytucji, które by średnim firmom, takim jak OSM Kosów Lacki, znacząco pomogły. Nas nie stać na ekspansję marketingową na terenie Europy, czy Azji. Obawiam się, że duża część rynku po koronawirusie będzie przereorganizowana i będzie budowana na nowo. Chodzi o to, żeby nie zostać wykluczonym z jakiegoś obszaru, czy jakiegoś rynku. Ważne jest, żeby zabezpieczyć sobie dobrą pozycję startową. Wydaje mi się, że to wsparcie dla małych i średnich firm jest bardzo potrzebne.
● Jak obecna sytuacja wpłynęła na inwestycje prowadzone przez OSM Kosów Lacki?
– Kontynuujemy tylko inwestycje prowadzone przy 50% wsparciu ze środków unijnych. Zamontowaliśmy baktofugę, linię do plasterkowania sera, rozbudowujemy solownię. Wkrótce dotrze z Włoch linia do pakowania sera, która miała być przywieziona wcześniej, ale z racji epidemii wszystko jest opóźnione. Inwestycje, które miały być realizowane tylko ze środków własnych są wstrzymane, a należą do nich: utwardzenie części placu zakładu, budowa stacji paliw, rozbudowa magazynu paszowego czy zakup samochodu do transportu mleka. Mamy nadzieję, że zrealizujemy te inwestycje w przyszłości.
● Jaką przyszłość przewiduje pan dla polskiego mleczarstwa w najbliższych miesiącach?
– Perspektywa dotycząca przyszłości polskiego mleczarstwa jest niepewna. W naszej spółdzielni dramatu nie ma, dlatego, że mamy poduszkę finansową i przy wsparciu z tarczy antykryzysowej możemy spokojnie funkcjonować. Jeśli jednak nie będzie poprawy w sprzedaży wyrobów przez kilka kolejnych miesięcy, to nasza sytuacja, podobnie pewnie jak też innych zakładów mleczarskich, będzie się pogarszała. Ufam jednak i głęboko w to wierzę, że za kilka miesięcy sytuacja wróci do normy i będziemy mogli porozmawiać w dużo lepszych nastrojach.
● Dziękuję za rozmowę