Dzwonek Pierwszy miesiąc prenumeraty za 50% ceny Sprawdź

r e k l a m a

Partner serwisu

Nie wydajność, a czas użytkowania

Data publikacji 10.06.2020r.

Młody hodowca, jakim jest Andreas Springer uważa, że w małym stadzie takim jak jego, utrzymywanym w oborze uwięziowej, nie ma sensu śrubowanie wydajności laktacyjnej, a raczej trzeba skupić się na zdrowotności i na tym, aby każda krowa jak najdłużej została w oborze i produkowała mleko.

– Koszt wymiany krowy na jałówkę jest dość znaczny, dlatego w małych stadach musimy stworzyć krowom takie warunki, aby jak najdłużej produkowały mleko. Nie wyobrażam sobie, aby moje krowy były brakowane po dwóch laktacjach. Nawet gdybym miał znacznie wyższą średnią wydajność, to nie byłoby wtedy mowy o opłacalności. U nas nie ma rekordowych wydajności, ale krowy żyją i produkują mleko znacznie dłużej. Obecnie najstarsza sztuka w stadzie ma już ponad 10 lat – powiedział Andreas Springer.

W oborze Springerów jest 20 krów, ale ma być ich więcej, gdyż niebawem wycieli się 6 jałówek, a kolejne 10 wchodzi w wiek krycia. W stadzie przeważają krowy o umaszczeniu czerwono- białym, są to głównie hf-y tej odmiany barwnej, ale też sztuki rasy polskiej czerwono-białej, której hodowla na tych terenach ma długie tradycje. W inseminacji hodowcy korzystają z nasienia buhajów z firmy Konrad, głównie rasy hf odmiany czerwono-białej, ale ostatnio też simentalskiej w typie mlecznym, która jest popularna np. za czeską granicą, położoną ok. 20 km od gospodarstwa Springerów.

Po dojarkę do Niemiec
Obora uwięziowa składa się z dwóch części i wyposażona jest w zgarniacz obornika, legowiska ścielone są słomą. Mleko schładzane jest w zbiorniku o pojemności 650 l. Rolnicy chcą zamontować dojarkę przewodową i poszukują takiej na rynku wtórnym.

– Zdecydowaliśmy się na zakup używanej dojarki przewodowej, aby ograniczyć koszt tej inwestycji. Póki co nie znaleźliśmy na krajowym rynku sprzętu, który spełniałby nasze wymagania techniczne oraz cenowe. Dlatego jak tylko w połowie czerwca zostaną otwarte granice, to jadę do Niemiec, gdzie możliwości zakupu używanego sprzętu udojowego w dobrym stanie są znacznie większe – wyjaśnił Andreas Springer.

Kukurydza w balotach
Ze względu na wygodę, lepszą konserwację i mniejsze straty paszy oraz łatwiejsze jej zadawanie Andreas Springer zdecydował się na magazynowanie kiszonki z kukurydzy w balotach.

– To dość droga i rzadko jeszcze spotykana metoda. Jednak jakościowo kiszonka z kukurydzy z balotów nie ma sobie równych. W pryzmie mieliśmy wiele strat, zwłaszcza latem, kiedy kiszonka się grzała. Przy balotach nie ma takiego problemu, bo są skarmiane dość szybko. Jeden wystarcza na 1,5 dnia. Ponadto, po otwarciu balot stawiamy w chłodnym i zacienionym miejscu. Przy pryzmie, w dość małym stadzie takim jak nasze, wręcz niemożliwe by było uniknąć zagrzewania się kiszonki, gdyż dziennie skarmiamy zbyt mało tej paszy i nie możemy odciąć całego czoła pryzmy – powiedział Andreas Springer, dodając, że rocznie gromadzą ponad 200 takich balotów.

Jedynym minusem tej metody konserwacji są dość wysokie koszty usługi. Kukurydza najpierw koszona jest standardową sieczkarnią, potem z przyczepy trafia na przenośnik taśmowy, a z niego do specjalnej prasy, która formuje belę oraz ją owija. Koszt usługi uformowania jednego balota to 43 zł, a więc koszt całościowy w tym konkretnym gospodarstwie wynosi ok. 10 tys. zł.

Dawka żywieniowa dla krów składa się z: kiszonki z kukurydzy, sianokiszonki, kiszonych wysłodków buraczanych, siana, słomy oraz mieszanki treściwej powstającej na bazie własnych śrut zbożowych oraz poekstrakcyjnej śruty rzepakowej i sojowej.

W Kole czujemy się dobrze
Rolnicy 3 razy kupowali maszyny ze wsparciem w ramach PROW. W ostatnim rzucie był to opryskiwacz oraz separator do czyszczenia zboża. Kilka lat wcześniej z dofinansowaniem zakupili m.in. ciągnik John Deere o mocy 120 KM.

Springerowie od ponad pół roku oddają mleko do grodkowskiego oddziału OSM Koło i są z tego faktu bardzo zadowoleni, zwłaszcza młody hodowca, którym jest Andreas.

– Byłem na spotkaniu dostawców z prezesem Czesławem Cieślakiem i jak się okazało, to bardzo rzeczowy człowiek, a do tego prawdziwy spółdzielca. Nie dzieli rolników na lepszych i gorszych, na większych i mniejszych. Wszystkim płaci uczciwie za surowiec. Wiadomo, że ostatnio na rynku były dość niekorzystne ruchy, jak spadki cen mleka w proszku, które są znacznie bardziej niebezpieczne niż spadki cen masła, jakie również miały miejsce. Jednak branża mleczarska ma przyszłość i będzie opłacalna, bo prowadzenie mlecznego gospodarstwa jest zajęciem niezwykle odpowiedzialnym i obowiązkowym i nie każdy młody następca się tego podejmie – zakończył Andreas Springer.

Andrzej Rutkowski

r e k l a m a

r e k l a m a

Zobacz także

r e k l a m a