– Ma około czterech metrów sześciennych pojemności i zbudowałem ją w kilka dni – prezentuje skrzynię nabudowaną na Orkanie Krzysztof Golmanowski. – Konstrukcyjnie nie ma tu nic skomplikowanego. Ściany są wykonane z blachy trapezowej, a dno z blachy płaskiej. Od góry znajduje się siatka budowlana, która zabezpiecza materiał przed wydostawaniem się ze skrzyni. Wszystko spoczywa na dodatkowej ramie wykonanej z profili stalowych 40x40x4 mm.
Po wykonaniu skrzyni wprowadziłem w niej dwa udoskonalenia. Wzmocniłem część siatki niewielkim arkuszem blachy, bo zauważyłem, że w okolicach wyrzutu zielonki siatka zaczyna się rozrywać. Poszerzyłem też z jednej strony skrzynię, aby masa ładowana była bliżej środka. Wtedy wchodzi jej po prostu więcej.
Na 25 bijaków
Krzysztof Golmanowski kupił Orkan
pięć lat temu. Było to związane
z rozwijającą się hodowlą bydła
mięsnego rasy hereford. Przez
internet znalazł w okolicach odpowiednią
maszynę, która przez
dziesięć lat stała nieużywana.
Mimo tego była w tak dobrym stanie
technicznym, że nic w niej nie
trzeba była naprawiać i zmieniać.
Rolnik zapłacił za nią 3000 zł. To
model Z302 z 1988 roku produkcji
Wytwórni Maszyn i Urządzeń Rolniczych
„Metalowiec” w Słupsku.
Maszyna działa tak, że w pierwszej kolejności przednia osłona odchyla rośliny, które w takiej pozycji są ścinane bębnem z bijakami. Prędkość obrotowa bębna jest potężna, bo przekracza 1400 obr./min, dlatego cięcie roślin następuje bez potrzeby ich przytrzymywania. Bęben mierzy 1,25 metra szerokości i ma cztery skrzydła, do których zamocowanych jest 25 bijaków. Obracają się one w kierunku przeciwnym względem kierunku ruchu maszyny. Wszystko ukryte jest pod osłoną, która przechodzi u góry w zwężający się kanał wylotowy.
Kanał zakończony jest specjalną końcówką. Fabrycznie końcówkę można było przestawiać korzystając z linki i sprężyny. Ale w maszynie Krzysztofa Golmanowskiego system regulacji został odłączony, a końcówka jest nieruchoma. Nie ma tu bowiem takiej potrzeby, wszak przymocowany do maszyny zbiornik na zielonkę znajduje się wprost za otworem, z którego wylatuje ścięta masa. Orkan porusza się na kołach o rozmiarze 6.00-16. To właśnie na nich reguluje się wysokość cięcia. Rolnik ustawia koła tak, aby rośliny ścinane były na wysokości 6–7 cm.
– Koła są trochę za wąskie, dlatego planuję wymienić je na szersze, balonowe. Ponadto – jak mówi Krzysztof Golmanowski – w tej maszynie każde z kół łączone jest z ramą indywidualnie za pomocą czworoboków przegubowych. To nie jest dobre rozwiązanie, bo pod wpływem ciężaru koła zaczynają się przechylać nie spoczywając całą powierzchnią na podłożu. Dlatego planuję koła zamocować na dołożonej osi jezdnej np. pochodzącej od rozrzutnika obornika.
Jeden kurs dziennie
Rolnik uprawia 1,2-hektarowe
pole lucerny, które eksploatuje
do jesieni. Pierwszy wjazd Orkanem
na te pole odbywa się mniej
więcej w połowie maja. Zestaw
dziennie wykonuje tylko jeden
niespełna 10-minutowy przejazd,
po którym skrzynia jest napełniona.
Zgromadzona w niej pasza
wystarcza bowiem na dziennie
wyżywienie 30 mamek rasy hereford
oraz cieląt i odsadzonych
buhajków. Zwierzęta otrzymują
również kiszonkę z kukurydzy.
Zielonka z lucerny jest wysypywana bezpośrednio w oborze na mierzącym 3 metry stole paszowym. Aby to było możliwe, rolnik wcześniej powiększył wjazd skuwając górną część framugi. Było to konieczne, bo Orkan po zamontowaniu zbiornika „urósł” z 2,55 do ponad 2,8 metra.
– Po wycofaniu do obory Orkanem, odpinam trzy zaczepy blokujące skrzynię – jeden z przodu i dwa tylne. Potem uruchamiam ręczną wyciągarkę z zapadką, która jest połączona ze skrzynią linką poprowadzoną przez dwie rolki. Kręcąc korbką skrzynia umieszczona na zawiasach zaczyna się przechylać, a zielonka samoczynnie z niej wypada. Wielkość przechylenia skrzyni ograniczyłem łańcuchem – opisuje konstruktor.
– To, co muszę tutaj jeszcze zmienić, to sposób mocowania jednej z rolek. Powinna mieć możliwość pochylania na boki, co spowoduje, że nie będzie z niej spadała linka, co niestety czasami się zdarza. Mocowanie zbiornika na Orkanie mogę polecić innym rolnikom, którzy zbierają rośliny do bezpośredniego skarmiania i tak jak ja, nie posiadają własnej prasy zwijającej czy owijarki. Przy takim rozwiązaniu nie ma w ogóle strat paszy. Nie ma też dodatkowego ugniatania pola kołami przyczepy. Maszyna jest teraz bardziej mobilna i łatwiejsza w manewrowaniu.
A koszty? Na skrzynię wydałem jakieś 1000 zł. Najwięcej pochłonęły blachy i profile kupione jako nowe. Do tego doszedł koszt zakupu dodatkowych elementów pochodzących od innych maszyn rolniczych. Bo przykładowo, ręczna wyciągarka z zapadką, to element, który normalnie służy do regulacji belek polowych opryskiwaczy, a wykorzystane zapięcia można spotkać przy burtach przyczep.
Przemysław Staniszewski