– Od dawna promowałyśmy w okolicy czytelnictwo. Przez lata było tak, że umawiałyśmy się, że czytamy książki i w każdy pierwszy wtorek miesiąca spotykałyśmy się w gminnej bibliotece na dyskusji o nich. Ale kilka lat temu rozeszły się nam drogi z biblioteką. I wtedy nasz klub przeniósł się do domów, między innymi do mojego, w Ryczywole – mówi gospodyni spotkania, Ania, w której domu rozmawiamy i która uczy w miejscowej szkole podstawowej języka polskiego.
Słodkie lata dwudzieste
Pierwsze społecznikowskie
kroki stawiały kilka lat
temu. Niektóre w innych
stowarzyszeniach, a inne
niezrzeszone w żadnej organizacji.
W 2016 roku
współorganizowały pierwsze
– inne niż wszystkie dotąd
– Dni Ryczywołu.
– Do tamtego momentu w takie dni zwykle zagospodarowywany był miejscowy stadion. Chciałyśmy czegoś więcej, miało być inaczej. Zorganizowałyśmy imprezę w stylu lat dwudziestych. Poprzebierałyśmy się w pióra i sukienki z obniżonym stanem. Która kobieta nie chciałaby czasem tak wyglądać?! Jeden z mieszkańców tak się zachwycił tą oprawą, że zniknął i po chwili wrócił na rynek zaprzężonym w dwa konie powozem, w cylindrze i stroju z epoki – opowiadają wzruszone.
Organizacje pozarządowe i sołectwa przygotowały stylowe kawiarenki na płycie zrewitalizowanego rynku. Wspólnie ułożyły kwiatowy dywan. Całość połączono z obchodami 590–lecia Ryczywołu. Wszystko z wielkim zaangażowaniem mieszkańców.
I w końcu koło!
Rok później, w podobnym
składzie, wzięły
udział w kolejnych obchodach.
Tym razem królowały
lata trzydzieste. W Ryczywole
odbył się wtedy
festiwal trzech kultur –
katolickiej, protestanckiej
i żydowskiej. Inicjowała tę
nową tradycję ówczesna
wójt Renata Gembiak-Binkiewicz,
dziś Pasjonatka,
działająca też w ryczywolskich
AleBabkach.
W roku 2018 zarejestrowały się jako koło gospodyń. I jeszcze w adwencie wybrały się do zaprzyjaźnionego koła w pobliskim Skrzetuszu. Zorganizowały tam czytanie o zwyczajach adwentowych.
– Robiłyśmy wieńce adwentowe, darłyśmy pierze, ale przede wszystkim czytałyśmy o obyczajach. I okazało się, że wiele z nich było zaskoczeniem nawet dla pań żyjących w gospodarstwach od pokoleń – opowiada Renata. W kolejnym roku w Wielkim Poście zabrały ze sobą książki i albumy i w Dąbrówce Ludomskiej przy pyrach z gzikiem czytały o tradycjach wielkopostnych.
Drugie życie koronki
Zależało im bardzo, żeby
spotkania kobiet nie kończyły
się na szlifowaniu
umiejętności kulinarnych,
ale żeby zawsze towarzyszyło
im zdobywanie jakiejś
wiedzy. Do czytania
przekonały swoje koleżanki
– część gospodyń
ze Skrzetusza podążyła
za nimi do Dąbrówki.
A potem, jak na Pasjonatki
przystało, podążyły za pasjami
swoich członkiń.
– Jedna z koleżanek lubi haft krzyżykowy. Zrobiła więc nam krótki kurs. Z dotacji kupiłyśmy nici, serwetki. Proszę wierzyć, że to wcale nie jest proste. Zdarzało się ciskanie igieł na podłogę. A potem były koronki. Zna pani NeSpoon? To dziewczyna, która na całym świecie maluje na murach nasze polskie koronki, olbrzymie murale. I organizuje „koronkowe” wydarzenia. Chciałyśmy zrobić coś podobnego – wspomina Renata.
W zeszłym roku w maju zorganizowały koronkowe stoisko na szkolnym festynie rodzinnym. Zebrały dawno zapomniane w domach serwetki i rozwiesiły je, tak jak artystka, w sieciach z nici między drzewami. Dzieciaki dostawały do wykonania kreatywne zadania. Plotły pajęczyny i poruszały się między serwetami jak w labiryncie. Udowadniały, że takie twórcze wykorzystanie koronki to też element kultury.
Pasje, pasje, pasje
W ramach pasji „teatr”
wybrały się na spektakl
z Krystyną Jandą do Poznania.
W ramach pasji „wolność”
odwiedziły Gdańsk
i Muzeum II Wojny Światowej.
A realizując pasję
„porcelana”, pojechały
w sierpniu zeszłego roku
do Bolesławca.
– Trafiłyśmy na święto ceramiki. Wieczorem odbył się baletowo-akrobatyczny pokaz szekspirowski. Tak się skończyło, że każda Pasjonatka przywiozła po kilka malowanych kobaltem naczyń – wspomina Ania i mówi, że nie spotykają się z przymusu zaplanowania czegoś. Idą za tym, co je interesuje i co sprawia im przyjemność.
Szczudlarze i Wyspiański
Jeszcze w 2019, wiosną,
złożyły w Centrum PISOP
wniosek o dofinansowanie
teatru ulicznego. Wydarzenie
uświetniło zeszłoroczne
obchody Dnia Matki.
– Nie było łatwo. Jeszcze nie miałyśmy środków, a w poznańskiej operze już musieliśmy wypożyczać kostiumy, żeby ze wszystkim zdążyć. Na szczęście opera rozumie wymogi stawiane stowarzyszeniom. Młodzież odegrała „Chorego z urojenia”, świetnie się przy tym bawiła, mieliśmy wynajętych szczudlarzy. Wszystko za 5 tysięcy złotych – opowiadają i pokazują album- -książkę z pamiątkowymi zdjęciami.
Z zapałem włączały się też w organizację Narodowego Czytania. „Wesele” czytały przy stole zastawionym i udekorowanym tak, jak chciał go widzieć Wyspiański.
A co nam tam pandemia!
Na maj miały wiele planów,
ale w marcu z dnia
na dzień rozporządzenia
ministra zdrowia zamknęły
„Pasjonatki” w domach.
Życie kulturalne w gminie
zamarło, ale one wytrzymały
z tym tylko kilka dni.
Zaczęły się spotykać, wykorzystując
komunikatory
internetowe.
– Pandemia? To znaczy, że trzeba coś zorganizować! W ciągu pół godziny koleżanka wymyśliła akcję „Kulturalna kwarantanna” na Facebooku. Codziennie był jakiś nowy wpis – podpowiadałyśmy co warto przeczytać, obejrzeć, co jest on-line. Strona jest ogólnodostępna. Rezultat był taki, że miejscowy ośrodek kultury też zaczął być aktywny w Internecie. Czyli znów byłyśmy pionierkami – chwali się Ania.
Takich pionierskich działań w czasie pandemii miały więcej. Nie tylko szyły maseczki według najlepszych wzorów – dwuwarstwowe z otworem na włożenie dowolnego filtra. W maseczkę ubrały też stojącego na rynku i reklamującego wieś wołu. A na tegoroczny Dzień Matki na rynku stanęła skrzynia z dwustoma darmowymi maseczkami. Mamy częstowały się nimi jak cukierkami. I witał je wielki baner.
– W zeszłym roku był teatr, a w tym nie mogłyśmy tego zrobić. Zrzuciłyśmy się więc i zamówiłyśmy z koleżankami z innego stowarzyszenia wielki baner z napisem „AleBabki i Pasjonatki uwielbiają wszystkie matki”. Z wielkim serduchem – opowiada Renata.
Hobbici w Ryczywole?
W marcu „Pasjonatki”
planowały wielkie wydarzenie
kulturalne w Ryczywole.
Miał być Światowy
Dzień Czytania Tolkiena.
Ale nie taki zwyczajny.
– Trzy lata temu sołectwo Ryczywół realizowało projekt w ramach konkursu Pięknieje Wielkopolska Wieś. W dużej części społecznie wykonano ziemny tor rowerowy. W ramach akcji „Przynieś krzaka na pumptracka” obsadzony kwiatami i krzewami. I powstał tor – ścieżka dla rowerów. A że ja uwielbiam Tolkiena, wymyśliłyśmy, że jeden pagórek zaaranżujemy z zewnątrz na zieloną norkę, czyli domek Hobbita. Już były plakaty, leżaki, dzieci miały już stroje. I nagle pandemia – mówi z żalem o projekcie Ania.
Mają alergię na hasła „nie da się” albo „po co?”. Uważają, że zawsze jest wyjście i że zawsze można zrobić coś inaczej, niesztampowo. Kiedy na spotkaniu pada hasło „ozdoby wielkanocne”, one wyjeżdżają do pensjonatu nad rzekę. Tam, w drewnianej kuźni, organizują warsztaty rękodzieła poprzedzone grą terenową, w której chodzi też o to, żeby w lesie samemu znaleźć materiał do zrobienia tych ozdób. Niesztampowo i nowocześnie myślą też o sobie jako organizacji kobiecej.
– W zeszłym roku wzięłam udział w szkoleniu z MaxieDISC, prywatnie. To świetne narzędzie stosowane do rozpoznawania typów osobowości i naturalnych talentów. Już powiedziałam dziewczynom w stowarzyszeniu, że musimy wygospodarować pieniądze i ściągnąć konsultanta od tej metody. Wykorzystują to pracodawcy. A dlaczego w stowarzyszeniu? Przecież stowarzyszenia też mają swoje wzloty i upadki. Zwłaszcza babskie stowarzyszenia, jak nasze. Chodzi o lepszą komunikację. Kiedy zrozumiemy, dlaczego się zachowujemy tak a nie inaczej, możemy sprawniej organizować naszą pracę – kończy Renata.
Karolina Kasperek