Cztery miesiące temu młody hodowca, w przekazanym przed laty przez rodziców gospodarstwie, oddał do użytkowania jedną ze swoich największych inwestycji – nowoczesną oborę uwięziową.
– Bardzo chciałem „rozkręcić” produkcję mleka w gospodarstwie, a bez nowego budynku nie było to możliwe. Z każdym rokiem bydła przybywało, aż nadszedł czas, kiedy już nic więcej nie dało się zrobić i trzeba było działać – tłumaczył decyzję o budowie Marcin Płoski, którego zapytaliśmy dlaczego – wbrew powszechnym trendom – zdecydował się na oborę uwięziową.
– W mojej opinii uwięziówka stwarza możliwość indywidualnego traktowania krów i lepszej ich kontroli, co bardzo preferuję – bez namysłu odpowiedział hodowca.
Nowa obora w Zawadach z pewnością może być doskonałym przykładem dla planujących tego typu obiekt. Nowoczesna, przestronna i widna, zapewnia zwierzętom wszystko, co w kwestii dobrostanu w takich warunkach utrzymania jest możliwe.
Obiekt o wymiarach 28 x 14 m, symetrycznie dzieli przejazdowy korytarz paszowy (o szerokości 4,70 m). Po każdej stronie korytarza zaplanowano po 20 stanowisk, które wyłożono gumowymi matami i zakończono rusztem, pod którym znajduje się kanał gnojowy o pojemności pozwalającej na przechowywanie gnojowicy przez okres 6 miesięcy. Wybór takiego właśnie rozwiązania – jak zaznaczył hodowca – podyktowany był przede wszystkim koniecznością pozyskiwania gnojowicy, którą nawożone są użytki zielone, będące tutaj podstawą żywienia stada. Szkielet budynku stanowi metalowa konstrukcja z dwoma rzędami słupów nośnych, na których wspiera się pokrycie dachowe z płyty warstwowej z 10-centymetrową warstwą ocieplającą. Ściany wymurowano z pustaków i wewnątrz budynku – do wysokości okien – wyłożono je glazurą, która ułatwia utrzymanie czystości. Kiedy odwiedziliśmy gospodarstwo, do pełnej obsady obory, czyli 40 krów, brakowało panu Marcinowi zaledwie 4 sztuk.
– Dobór coraz lepszych buhajów hf, ale także rasy mleczny simental i montbeliarde, przynosi oczekiwane efekty – potwierdził hodowca. – Za ubiegły rok średnia wydajność wyniosła 7500 kg mleka, a będę ogromnie zadowolony, gdy uzyskam ok. 9 tys. kg mleka od krowy. Nie jestem bowiem zwolennikiem windowania wydajności. Zdecydowanie bardziej cenię sobie dobre zdrowie i długowieczność.
Od 5 lat hodowca sam inseminuje swoje zwierzęta – jak przyznaje – inseminator na miejscu, to same zalety, a najważniejsza z nich to możliwość krycia w najbardziej optymalnej fazie rui. Na skuteczne zacielenie hodowca zużywa – jak szacuje – nie więcej niż 2 porcje nasienia, zaś sztuki mniej wartościowe i mające trudności ze skutecznym zacieleniem, kryte są przez utrzymywanego w stadzie buhaja rasy limousine.
Uzupełnieniem dobrostanu i zarazem koniecznością wynikającą ze struktury posiadanego areału, który w całości zajmują użytki zielone, jest pastwiskowanie krów w okresie letnim. Stado korzysta z dobrodziejstw wypasu przez 10 godzin dziennie.
Sianokiszonki z dobrze prowadzonych użytków zielonych stanowią tutaj podstawę żywienia mlecznego stada. Od kilku lat Marcin Płoski zaopatruje się w kukurydzę kupując ją wprost z pola, w ilości około 120 ton i zakiszając na pryzmie.
Z zakupu pochodzi również całość skarmianych pasz treściwych. Mobilna mieszalnia dostarcza do gospodarstwa gotową mieszankę, przechowywaną w silosie.
– Na zimę chciałbym zakupić wóz paszowy o pojemności 10 m3, na dofinansowanie którego wraz z kosiarką dyskową złożony jest już wniosek – nadmienił hodowca.
Marcin Płoski w swojej hodowli stosuje dość nietypowy sposób zapewnienia materiału hodowanego na remont stada. Jak wyjaśnił, z uwagi na mały areał i ograniczenia w ilości własnych pasz objętościowych, nie wszystkie cieliczki urodzone w gospodarstwie są w nim odchowywane. Wiele z nich jest odsprzedawane innemu hodowcy, od którego – gdy zachodzi taka potrzeba – odkupywane są jako już wysoko cielne jałówki.
Zapytaliśmy hodowcę, czy nowa inwestycja spełniła jego oczekiwania.
– Jak najbardziej – odpowiedział bez namysłu. Budynek jest prosty w konstrukcji i funkcjonalny zarazem. Duży wkład pracy własnej przyczynił się do stosunkowo niedużego kosztu obiektu, który wraz z wyposażeniem wyniósł około 450 tysięcy złotych. Marcin Płoski szczególnie dba o to, by w specyficznych warunkach, w jakich produkuje mleko, nie zadłużać gospodarstwa. I trzeba przyznać, że mu się to udaje.
Beata Dąbrowska