Traktor trafił do nas na testy pod koniec maja br., a więc w momencie trwania zbioru pierwszego pokosu traw. Dlatego postanowiliśmy sprzęgnąć go z maszynami do zbioru zielonek. Zaczęliśmy od wykoszenia kilku hektarów łąki trzymetrową, siedmiodyskową kosiarką Claas Disco 3200 Contour. Praca szła nader sprawnie, mimo że momentami trzeba było omijać przeszkody – drzewa i studzienki. Wyzwaniem była też „biegnąca” przez całą długość łąki miedza. Ale ta nierówność była płynnie niwelowana przez systemy amortyzacji. A traktor ma ich aż trzy – amortyzację kabiny opartą na dwóch sprężynach, pneumatyczny fotel Grammera oraz wielowahaczową amortyzację przedniej osi, która działa niezależnie dla każdego z kół.
Skok zawieszenia przedniej osi – w tym przypadku włoskiej marki Carraro – wynosi 90 mm. Dodatkowych ustawień przy tym układzie producent nie przewidział. Amortyzację możemy załączyć lub nie. I choć resorowana oś stanowi dodatkowe wyposażenie, to jak usłyszeliśmy od Claasa, dzisiaj już połowa traktorów Arion serii 400, do której należy czterysta pięćdziesiątka, zamawianych jest z takim wyposażeniem. Rozwiązanie to jest istotne też z innego powodu, bo korzystnie wpływa na trwałość osi. Choć, gdy oceni się konstrukcję całego traktora, to o jego wytrzymałość można być raczej spokojnym. Szczególnie imponująco prezentuje się misa olejowa. Jest żeliwna i masywna. A jest taka dlatego, że wraz z blokiem silnika i obudową przekładni, przejmuje na siebie obciążenia z przedniego podnośnika i podwozia, a nawet z umieszczonego na ciągniku ładowacza czołowego. Dzięki temu nie potrzebne są dodatkowe wzmocnienia zajmujące miejsce i ograniczające kąt skrętu kół. A zwrotnością Arion 450 imponuje, bo jest w stanie zawracać na okręgu o średnicy mniejszej niż 10 metrów. Ale nie byłoby to możliwe, gdyby nie jeszcze jeden szczegół. Mowa o tzw. talii osy, czyli specjalnym przewężeniu przedniej części podwozia.
Filtr z cyklonem
Traktor napędzany jest czterocylindrowym
4,5-litrowym motorem
FPT NEF 4 (Fiat Powertrain
Technologies). Producent zapewnia,
że włoski silnik otrzymał indywidualną
zabudowę i komponenty.
Ponadto nad pracą tej jednostki
czuwa oprogramowanie
opracowane przez programistów
Claasa, które w przypadku testowej
maszyny pozwala wykrzesać
z motoru 125 koni mocy znamionowej
i 130 koni mocy maksymalnej.
Doprowadzane do silnika
powietrze jest czyszczone, schładzane
i sprężane. Z pierwszym
zadaniem mierzy się filtr główny.
Zanim jednak powietrze na niego
trafi, przechodzi przez specjalny
cyklon, który wykorzystując
efekt zawirowania wyłapuje
zanieczyszczenia, a te pod wpływem
podciśnienia wytworzonego
przez wentylator są usuwane na
zewnątrz.
Zanieczyszczenia które nie zostaną wyłapane na cyklonie, zatrzymują się na filtrze głównym. Jest to filtr typu PowerCore, który ma strukturę luźno posklejanych włókien. Dlatego nie wolno go przedmuchiwać kompresorem, bo może to doprowadzić do ich zniszczenia. Obsługa filtra polega jedynie na „wystukaniu” zanieczyszczeń uderzając w niego lekko wewnętrzną stroną dłoni. Filtr zdejmuje się i zakłada bez używania dodatkowych narzędzi. Nie trzeba go nawet dokładnie wpasowywać w obudowę. Pokrywa posiada bowiem specjalne boczne ramiona, które w trakcie montażu powodują samoczynne, szczelne dociskanie filtra do korpusu. A gdybyśmy zapomnieli oczyścić lub wymienić filtr, traktor nam o tym przypomni. Takie zadanie spełnia czujnik podciśnienia.
Doprowadzane do kolektora powietrze jest uprzednio schładzane. Odbywa się to na chłodnicy, którą poznamy po tym, że ma największe spośród wszystkich chłodnic lamele. A to dlatego, że przechodzi przez nią też najwięcej płynu. Tworzy ona jeden pakiet z chłodnicą oleju hydraulicznego (przekładniowego). Traktor ma jeszcze chłodnicę cieczy silnika, skraplacz klimatyzacji oraz chłodnicę paliwa. Ta ostatnia jest istotna dlatego, bo bez niej paliwo by się nagrzewało, o co przy upałach nietrudno, a wtedy spadek mocy silnika – jak podkreśla Claas – mógłby sięgać nawet 20 procent! Wszystkie chłodnice w ciągniku Arion 450 są odchylane. Wystarczy odblokować dwa zapięcia i wykorzystując siłowniki gazowe ręcznie można je odsunąć od siebie. W takiej pozycji bez problemów wszystko można dokładnie przedmuchać sprężynowym powietrzem.
Turbina z zaworem westegate
Aby do silnika napływało więcej
powietrza jest ono sprężane. To
już zadanie turbosprężarki o stałej
geometrii łopatek, która wyposażona
została w zawór zwrotny
westegate. Zawór czuwa nad doładowaniem
silnika i gdy osiągnięte
zostaną maksymalne obroty turbiny,
otwiera się, po czym zamiast
na łopatki, nadmiar spalin kieruje
do wydechu. To pozwala ograniczyć
prędkość turbiny, co mogłoby
doprowadzić nawet do jej
zniszczenia. Oczyszczanie spalin
do normy Stage IV to z kolei zadanie
układu SCR bazującego na płynie
AdBlue oraz zamocowanego
w górnej części silnika katalizatora
utleniającego DOC. W tym modelu
– co jest dużym atutem – nie
ma recyrkulacji spalin EGR oraz
filtra cząstek stałych DPF.
Istotne jest też to, że te dodatkowe elementy, czyli SCR i DOC nie zajmują dużo miejsca, dlatego nie wpływają na pogorszenie widoczności, co niestety staje się przypadłością nowoczesnych traktorów. Claas podaje również, że zawsze po zgaszeniu silnika układ SCR jest automatycznie przedmuchiwany, co ogranicza możliwość pozostania w przewodach resztek roztworu mocznika, które mogłyby zatkać układ. Jego ponowne udrożnienie byłoby czasochłonne. Będąc przy temacie silnika nie sposób nie wspomnieć również o miarce oleju, do której jest dostęp nawet przy zamkniętej masce silnika. Super rozwiązanie, gdy traktor ma zamontowany ładowacz czołowy. Na plus zasługuje też fakt, że w silniku Ariona przeważają sztywne stalowe przewody. Mniej jest tych gumowych, które jak wiadomo bywają zawodne.
Obsługa z joysticka
W trakcie koszenia traktor jeździł
z prędkością od ok. 8 do ponad
9 km/h. Silnik „kręcił się” na
1500–1600 obr./min, a skoszenie
każdego hektara wiązało się
z wypalaniem niewiele ponad 3
litrów paliwa. Po wykonaniu zadania
zmieniliśmy maszynę na
zgrabiarkę i ruszyliśmy na kolejne
dwa użytki zielone, które były
koszone trzy dni wcześniej. Do
Ariona podpięta została dwukaruzelowa
zgrabiarka Claas Liner
2800 formująca do środka pokos
z szerokości 7,5 m. Rozpoczęcie
pracy poprzedzone było przełączeniem
obrotów wałka WOM
z 1000 na 540E obr./min oraz
ograniczeniem obrotów silnika
do ok. 1400 obr./min. Od razu
apetyt na paliwo zmalał do poziomu
1,4 litra na hektar. Taki zestaw
poruszał się po łące ze średnią
prędkością 7 km/h, osiągając
wydajnością 4 ha/godz. Zarówno
z kosiarką, jak i z przetrząsaczem
traktor jeździł na trzecim zakresie
prędkości, na biegu od pierwszego
do trzeciego.
Wykorzystywana była więc tylko niewielka ilość przełożeń z dostępnych w testowym modelu. Bo w układzie przeniesienia napędu Ariona pracowała 24-biegowa przekładnia Hexashift. Ma ona tyle samo przełożeń do przodu, co i do tyłu, bo do zmiany kierunku jazdy służy sterowany elektrohydraulicznie rewers z dźwignią umieszczoną pod kołem kierownicy. Wchodząc w szczegóły, to Hexashift ma sześć zmienianych pod obciążeniem biegów i cztery zakresy prędkości. Są też dwa tryby jazdy (praca i transport) związane z ustawieniami samej przekładni. Ale wyjątkową cechą Ariona jest to, że nie znajdziemy w nim tradycyjnych dźwigni zmiany biegów czy zakresów. Obsługa przekładni odbywa się z joysticka umieszczonego na podłokietniku.
W testowym modelu joystick był na stałe przytwierdzony do podstawy, ale – jak zapewnia producent – możliwa jest też wersja ruchoma, zalecana np. do obsługi ładowacza czołowego. Co znajdziemy na joysticku? Przyciski do poruszania ramion podnośnika, do załączania zapamiętanej wcześniej prędkości obrotowej silnika (notabene super rozwiązanie do pracy w polu), przyciski funkcyjne, które można dowolnie zaprogramować, przełącznik do zapamiętanego wcześniej biegu, na którym wykonywane są nawroty na skraju pól, a przede wszystkim pięciopozycyjną rolkę do sterownia przekładnią. Jej obsługa jest bardzo prosta. Krótszy skok, czyli lekki ruch przełącznika realizuje zmianę biegów, dłuższy zakresów. Niestety, w trakcie pracy zdarzały się pomyłki, które wynikały raczej z braku wprawy. Ale jeżeli ktoś nie jest przyzwyczajony do takiej obsługi, może skorzystać z tradycyjnych przycisków umieszczonych na prawej konsoli.
Po ich naciśnięciu włącza się wyższy lub niższy bieg, a przy dłuższym przytrzymaniu zmienia się zakres. Ale czy musimy bazować tylko na przyciskach? Okazuje się że nie, bo Arion 450 oferuje coś więcej. Daje możliwość pracy w automacie. Wystarczyło nacisnąć jeden przycisk na podłokietniku z napisem „auto” i już jadąc po drodze wszystkie biegi i zakresy zmieniają są same. Podczas pracy polowej takiego luksusu już nie doświadczymy, bo zakresy zawsze trzeba załączać przyciskami, ale już biegi pod obciążeniem zależnie od prędkości jazdy, obciążenia czy obrotów silnika, będą przełączać się automatycznie. W tym traktorze można też zapisać w pamięci stałą liczbę obrotów silnika, przy której automatyka będzie zmieniała przełożenia. Możliwe jest również wybranie tzw. trybu WOM, przy którym samoczynnie dokonywane są zmiany przełożeń tak, aby liczba obrotów silnika lub wałka WOM była możliwie stała.
Gdyby nie widoczność do tyłu…
Testowy Claas Arion 450
ma kabinę sześciosłupkową.
Miejsca w niej nie brakuje.
Znajdziemy w niej też fotel
pasażera, pod którym ulokowano
chłodzony układem
klimatyzacji schowek mieszczący
nawet półtoralitrową
butelkę wody. Super rozwiązanie
na długie godziny pracy.
Prawa konsola nie wydaje
się zbytnio rozbudowana, a to
dlatego, że część przełączników
przeniesiona została
na słupki kabiny. Na jednym
znajdują się przyciski sterujące
podnośnikiem i wałkiem
WOM. Na drugim odpowiadające
za oświetlenie.
Zajęty jest też przedni prawy słupek kabiny. Zamocowano na nim kolorowy wyświetlacz CIS+ o przekątnej 7 cali, który wskazuje m.in załączony bieg, prędkość jazdy, obroty wałka WOM, zapamiętany bieg manewrowy, wybrany tryb pracy przekładni, położenie ramion podnośnika czy zapamiętane sekwencje nawrotów. Część tych informacji jest powielonych na wyświetlaczu deski rozdzielczej. Od ciągnika takiego jak Arion 450 – który może być wykorzystywany do wykonywania ciężkich prac polowych, zadań transportowych czy czynności w obejściu gospodarstwa lub budynkach inwentarskich – wymaga się dobrej widoczności z kabiny. I choć widok do przodu i na boki jest bardzo dobry, to już do tyłu można mieć zastrzeżenia. Siedząc na fotelu operatora nie widać ramion podnośnika, a tym bardziej zaczepów. Producent starał się ratować sytuację montując na szybie lusterko, z którego, po uchyleniu szyby, można obserwować TUZ czy zaczepy.
Lusterko jest jednak zdecydowanie za małe i niestety otwierając szybę czasami zaczepia się o nie ręką. A to wymusza ponownie zamknięcie okna i przestawienie lusterka. Co przysłania widoczność do tyłu? Filtry nawiewu powietrza do kabiny i dmuchawa, które są zamocowane tuż za fotelem. Producent umieścił je w tym miejscu, dlatego, bo kratki nawiewu powietrza do kabiny są wyprowadzone na tylnych błotnikach. Ale takie rozwiązanie ma też spory atut. W tym traktorze kanały nawiewne są bowiem poprowadzone w podwójnie izolowanej podłodzie i wszystkie są wyprowadzone na dole kabiny. Schodzone klimatyzacją powietrze nie jest więc skierowane bezpośrednio na głowę, jak w przypadku maszyn, gdy nawiewy są wyprowadzone na dachu, ale trafia na nogi, co jest bezpieczniejsze, bo nie grozi szybkim przeziębieniem czy problemami z zatokami.
Przemysław Staniszewski