Dzwonek Pierwszy miesiąc prenumeraty za 50% ceny Sprawdź

r e k l a m a

Partner serwisu

Konkurs dla Czytelników 2

Data publikacji 17.06.2020r.

Jak w przypadku wielu problemów medycznych, tak i w kwestii leczenia żylaków istnieje kilka szkół. Wiele gremiów, zwłaszcza młodych chirurgów naczyniowych uważa, że zabiegi małoinwazyjne, tzw. ablacyjne, w których nie usuwamy zmienionej żyły, a jedynie działamy leczniczo wewnątrz niej w celu jej zamknięcia (ablacji), powinny być metodą pierwszego wyboru. Natomiast starsi chirurdzy w większości są innego zdania i preferują operacyjne (klasyczne) usuwanie chorych żył.

– Prawda jest taka, że nie ma idealnej metody leczenia żylaków. Ale jedno jest pewne – że im są one mniejsze, tym łatwiej sobie z nimi radzić i bardziej nadają się do leczenia ablacyjnego. Tak więc wszystkie metody podzielić można na dwie grupy. Takie, które powodują fizyczne usunięcie żyły – i to jest tylko i wyłącznie operacja, choć znamy wiele ich odmian i modyfikacji. I takie, które powodują unieczynnienie – zamknięcie żylaka lub niewydolnej żyły. Zamknięcie wykonać można laserem, falami radiowymi i innymi, parą wodną, pianą czy też specjalnym klejem. Istnieją także techniki łączące metody klasyczne z ablacyjnymi – wyjaśnia dr Maciej Zieliński, chirurg naczyniowy, z którym przeprowadziliśmy dwa tygodnie temu rozmowę.

Pozbyć się na zawsze
Najwcześniej stosowaną metodą likwidowania żylaków było po prostu ich usuwanie. W tym celu nacina się skórę na kostce i w pachwinie dwoma maleńkimi cięciami. Przez niewydolną żyłę przeprowadza się stalową linkę, tzw. sondę Babcocka. Ciągnąc ją podskórnie, usuwa się żyłę, a z dodatkowych pojedynczych nacięć usuwa się pozostałe żylaki. Zabieg jest bezbolesny – stosuje się znieczulenie podpajęczynówkowe od pasa w dół, tak jak do porodu. Czucie wraca po 2–3 godzinach. To jedyna metoda, która w całości usuwa żylak, choć ma też swoje minusy. W miejscu usunięcia żył pojawią się krwiaki, które oczywiście po jakimś czasie znikają. Zostają także maleńkie blizny, problematyczne dla niektórych, zwłaszcza młodych kobiet.

Kontrolowane zapalenie
Alternatywą dla klasycznego zabiegu są małoinwazyjne metody ablacyjne. W obiegowej opinii żylak leczony ablacją, „wchłania się”, „zasusza” lub „rozpuszcza”. To nieprawda. On pozostaje, tyle że pod zmienioną postacią – obkurcza się i zarasta tak, że staje się niedrożny i, w efekcie, niewidoczny. Na tym właśnie polega mechanizm ablacji. Weźmy na przykład jedną z najprostszych, jaką jest tzw. skleroterapia, czyli ostrzyknięcie żyły środkiem chemicznym – pianą. Kiedy podamy ją do wnętrza żylaka, będzie ona drażnić chemicznie jego ściany. Spowoduje to obkurczenie naczynia i wywoła w nim stan zapalny, a w efekcie zakrzepicę. Coś, czego się boimy. Ale bez obaw – jest to kontrolowane zapalenie. W żyle powstaje nie tyle zakrzep, co mieszanina piany z krwią, tzw. sklerol, który zmyka tylko chore, ostrzyknięte żyły. Natomiast dodatkowo stosowane bandażowanie przyspiesza ich stopniowe zarastanie. Piana to tzw. metoda chemiczna.

Laser – wstajesz i idziesz
Ale podobny efekt uzyskamy, drażniąc żyłę laserem należącym do metod ablacji termicznej. Żyłę się nakłuwa i wprowadza do niej światłowód, który emituje wiązkę światła o dużej energii cieplnej, parząc żyłę od środka. W efekcie pojawia się zapalenie, żyła zarasta i przekształca się w niewidoczny sznureczek. Dodatkowo podczas zabiegu nogę nakłuwa się w kilku miejscach, by podać płyn znieczulający, który działa także jak chłodnica. Laser bowiem stwarza ryzyko poparzenia skóry, zwłaszcza u szczupłych osób – tłumaczy dr Maciej Zieliński i dodaje, że minusem ablacji jest fakt, że w nielicznych przypadkach żyła po kilku latach może się udrożnić i wymagać dodatkowych zabiegów. Zaletą natomiast jest, że tuż po zabiegu można wstać i samodzielnie opuścić gabinet.

To nowe odkrycie. Czy jest doskonałe? Też nie. Co prawda nie wymaga znieczulenia, nie powoduje blizn, krwiaków i nie grozi oparzeniem. Ale klej – jako materiał obcy – może wywołać uczulenie, podobnie zresztą jak piana podczas skleroetrapii. Ona jednak się wchłania. A cyjanoakryl zostaje jako kleiwo. Na szczęście uczulenia to bardzo rzadkie przypadki.

– Jaka jest więc najlepsza metoda? Znany profesor odpowiedział kiedyś, że stosuje po prostu tę, o którą poprosi go pacjent. Zdrowy rozsądek przy wyborze metody wygląda tak, że im żylaki są większe, tym bardziej zasadne jest operowanie klasyczne. A im mniejsze, tym lepsze są efekty zabiegów wewnątrznaczyniowych.

U osoby, która ma żylaki jak powrozy, ablacja nie będzie dobrym wyjściem. Efektem będą wtedy grudy pod skórą, które będą włóknieć przez długie miesiące. Tu najlepszym wyjściem będzie operacyjne usunięcie żylaka. Ale jeśli osoba jest starsza i schorowana lub po prostu ma mniejsze żylaki, piana czy klej są lepszym lub jedynym możliwym rozwiązaniem – mówi poznański chirurg.

Metodą walki z żylakami jest też profilaktyka. Może dotyczyć osób, które nie mają żylaków, ale też tych, które już cierpią, a chcą uniknąć pojawienia się nowych. Tu z pomocą przychodzi farmakoterapia oraz kompresjoterapia, czyli ucisk. U osób z ranami stosuje się elastyczne bandaże. A w przypadkach łagodniejszych specjalistyczne podkolanówki, pończochy czy rajstopy. Dziś już nie jesteśmy skazani na siermiężne materiały i wzornictwo. Znajdziemy egzemplarze eleganckie i kolorowe.

– Kiedy mnie czeka kilkugodzinna operacja tętniaka, to choć nie mam żylaków, zakładam profilaktyczne podkolanówki uciskowe. Pozwalają one uniknąć obrzęków i chronią przed żylakami. To samo radziłbym rolnikom, którzy wiele godzin spędzają w kombajnie lub ciągniku. Ale przestrzegam przed kupowaniem takich podkolanówek w dowolnej aptece. W tej metodzie ważne jest dokładne wymierzenie miejsca i siły ucisku. Na takie dopasowanie możemy liczyć albo u przeszkolonego sprzedawcy, albo w gabinecie lekarskim – radzi doktor Maciej Zieliński.

Karolina Kasperek

r e k l a m a

r e k l a m a

Zobacz także

r e k l a m a