– Prowadzimy z mężem gospodarstwo mleczne. Wychowaliśmy troje dzieci, wszystkie skończyły studia. Nie zawsze było łatwo, ale dawaliśmy radę. Obecnie jesteśmy z mężem już na gospodarstwie sami, wydawałoby się, że powinno nam być lepiej, ale niestety nie jest. Ubiegłoroczna susza zabrała nam plony, musieliśmy dokupić paszę, ceny skupu ostatnio drastycznie spadły. Liczyliśmy na wypłatę pomocy suszowej, którą nam obiecano jeszcze w ubiegłym roku, ale się przeliczyliśmy. Czas mija, a konto ciągle puste – mówi jedna z naszych Czytelniczek.
Koniec z gospodarowaniem na roli
Rolniczka wraz z mężem poważnie zastanawia się nad likwidacją stada krów i wydzierżawieniem ziemi. We wsi już tylko oni zostali przy produkcji mleka. Dzieci nie chcą prowadzić gospodarstwa.
– Kiedy zapowiadano kolejne tarcze antykryzysowe, rządzący powtarzali ciągle, że rolnicy nie zostaną bez pomocy, ale w rzeczywistości, poza zasiłkiem opiekuńczym, nic konkretnego nam nie zaoferowano. Pokrycie składki emerytalno-rentowej za trzy miesiące to jedynie drobny gest – mówi rozgoryczona rolniczka.
W podobnym tonie wypowiada się Czytelnik z województwa lubuskiego, producent bydła mięsnego.
– Wypłacili nam 2,5 tys. zł zaliczki pomocy suszowej, a straty mieliśmy na poziomie 70 tys. zł. Nikt nie jest w stanie udzielić nam informacji, kiedy zostanie wypłacona reszta pieniędzy. Dzwonimy wszędzie: do Agencji, izb rolniczych, ministerstwa rolnictwa. Ostatnio pojawiły się nawet głosy, że reszta pomocy zostanie wypłacona dopiero w przyszłym roku. To przecież kpina! – komentuje rolnik.
Gospodarz wraz z synem utrzymuje około 600 sztuk bydła, pieniądze z ostatniej sprzedaży żywca ledwo pokryły koszty produkcji.
– Te sztuki były u nas w gospodarstwie 2 lata, jak tak dalej pójdzie, zlikwidujemy stado i pójdziemy pracować poza rolnictwem. Będzie to trudna decyzja, bo z pracą na roli jestem związany już od ponad 50 lat, ale cóż robić? Ostatnio słyszałem nawet, że bony na wakacje dla dzieci będą przysługiwały jedynie rodzinom, w których są osoby ubezpieczone w ZUS. Czy dzieci rolników są gorsze? – podkreśla nasz rozmówca.
Temat braku pomocy suszowej na łamach „Tygodnika” poruszamy regularnie. Z informacji, jaką otrzymaliśmy od ARiMR 17 czerwca br., wynika, iż Agencja rozpoczęła kontynuację wypłaty zaległej pomocy. Komisja Finansów Publicznych dokonała przesunięć środków, premier podpisał uchwałę Rady Ministrów, a minister rolnictwa podpisał i przekazał ARiMR odpowiednią umowę. Agencja zapewniła, iż kolejne wsparcie z budżetu pozwoli wypłacić wszystkie należności. Oby tym razem obietnice przełożyły się na realne wpływy na konta!
Zapewne niektórym rolnikom realizacja wypłaty zaległej pomocy suszowej rozwiąże problemy finansowe. Jednak jak wynika z telefonów do redakcji, wielu popadło w tak duże tarapaty finansowe, że może im pomóc jedynie restrukturyzacja zadłużenia. Choć takie wsparcie na papierze funkcjonuje, w praktyce jest mało realne.
– Próbowałem skorzystać z restrukturyzacji zadłużonych podmiotów, którą oferuje KOWR – chodziło o przejęcie długu w zamian za grunty rolne. Niestety, przed paroma dniami otrzymałem z KOWR pismo w sprawie nierozpatrzenia wniosku – doszukano się wielu braków i błędów. Uwagi zamieszczono na sześciu stronach. Spędziłem nad przygotowaniem dokumentów kilka niedziel, bo w tygodniu nie mam na to czasu, biegałem po urzędach, bankach i wszystko na nic – żali się Czytelnik z Wielkopolski.
W 2012 r. przejął po rodzicach 15-hektarowe gospodarstwo. Skorzystał z premii dla młodego rolnika. Zainwestował w hodowlę bydła mlecznego.
– Dokupowałem ziemi, w sumie teraz mam 50 ha. Inwestowałem w niezbędne maszyny. Kupowaliśmy używany sprzęt, najprościej było ten zakup dofinansować kredytem komercyjnym. Kupiliśmy też 15 krów. Przez 5 lat wszystko grało, mleko i żywiec wołowy były dobrze płatne, nie było problemów z paszą i produktywnością. Sytuacja się skomplikowała w 2018 r., kiedy wystąpiła pierwsza poważna susza. Spadła ilość i jakość paszy, wydajność krów obniżyła się o połowę. Na początku myśleliśmy, że to tylko przejściowa sytuacja i wyjdziemy z tego. Jednak straty były zbyt duże, zaległości zaczęły się kumulować – relacjonuje nasz rozmówca.
Próbował rozmawiać z bankami, liczył, że będzie mógł uzyskać kredyt konsolidacyjny na 30 lat. Opóźnienia w spłacie rat przekroczyły jednak 90 dni, więc żaden bank nie chciał udzielić mu takiego kredytu. W 2019 r., kiedy wystąpiła kolejna susza, sytuacja finansowa gospodarstwa jeszcze się pogorszyła. Co prawda rolnik otrzymał 9 tys. zł pomocy suszowej, ale była to kropla w morzu potrzeb.
Pomoc tylko na papierze
– Nie miałem już wyjścia. Zdecydowałem się na oddanie części gruntów za długi do KOWR. Wniosek nie został jednak rozpatrzony, ponieważ, według Krajowego Ośrodka, miał wiele błędów, a oni rozpatrują tylko wnioski poprawnie wypełnione i kompletne. Zarzucono mi także, że grunty nie mogą być przejęte, ponieważ widnieje na nich hipoteka, ale jak jej miało nie być, skoro grunty zostały kupione na kredyt? Dopatrzono się także, że na jakiejś działce ustanowiona jest służebność przejazdu – to stara sprawa, dotyczy gruntów, które użytkowali jeszcze moi dziadkowie. Urzędnicy doczepili się też tego, że nie wszystkie wypisy z rejestru gruntów były aktualne oraz że banki, w których mam zaległości, nie udzieliły informacji na drukach KOWR, tylko na swoich. Zdaniem KOWR nieprawidłowo sporządzony został kosztorys wyceny gospodarstwa, za którą zapłaciłem rzeczoznawcy 2 tys. zł – wylicza rolnik.
Jego sytuacja staje się coraz bardziej dramatyczna. Ostatecznie banki wypowiedziały mu umowy kredytowe, zadłużenie sięga obecnie 600 tys. zł. Otrzymał sądowy nakaz zapłaty, w każdej chwili do drzwi może zapukać komornik.
Rolnicy wiązali nadzieję z kolejnym rodzajem pomocy – kredytami restrukturyzacyjnymi. Ta pomoc jest jeszcze w fazie przygotowań. Podstawą jej uzyskania będzie sporządzenie planu restrukturyzacji gospodarstwa.
– Taki plan zawiera 60 stron, już do niego siedliśmy, ale z tego co widzimy, znowu nas to przerośnie. Jedną z rzeczy, jaką trzeba wykazać, jest zwiększenie dochodowości gospodarstwa bez zwiększenia skali i struktury produkcji. Nie mamy pojęcia, jak powinniśmy to zrobić? – rozkłada ręce nasz rozmówca.
Plan restrukturyzacji mają opiniować ośrodki doradztwa rolniczego, ale one też nie mają wiedzy, jak do tego podejść.
– Nie zwiększę wydajności z dnia na dzień, jak więc mam zwiększyć dochody? Nie dam też gwarancji, że wzrosną ceny mleka i żywca wołowego. Dlaczego rolnikom, którzy popadli w tarapaty finansowe, nie oferuje się niskooprocentowanego długoterminowego kredytu limitowanego wartością gospodarstwa? – pyta zrozpaczony rolnik.
Magdalena Szymańska