– W naszym terenie w oborach mlecznych dominuje czerwono-biały hf. Jest to odmiana nieco mniej wydajna pod względem mleczności w stosunku do czarno-białego hfa, ale za to mniej koścista, o mocniejszej budowie. Krowy osiągają wyższe wagi, co ma znaczenie przy ich brakowaniu. Ponadto zauważyłem, że są to sztuki odporniejsze, zdrowsze i co prawda nieznacznie, ale mają wyższe parametry białka i tłuszczu w mleku – powiedział Alfred Dreszer, w którego oborze można znaleźć także pojedyncze sztuki czarno-białe i na tej podstawie wysnuł właśnie takie wnioski.
Dwie miniładowarki
Oborę hodowcy doposażyli w dojarkę
przewodową z czterema aparatami
udojowymi, z której mleko
trafia do schładzalnika o pojemności
1200 l. Stół paszowy o szerokości
2 m nie pozwala na wjazd większego
sprzętu. W zasadzie daje możliwość
poruszania się tylko miniładowarką,
która, zdaniem Alfreda Dreszera,
jest koniecznym sprzętem w takim
gospodarstwie jak jego, dlatego sam
użytkuje aż dwie takie maszyny. Ich
szerokość robocza wynosi ok. 1 m.
– Obora uwięziowa jest dość wąska, ale miniładowarką mogę dowieźć paszę na stół paszowy, a także usunąć obornik. To bardzo pomocna maszyna, która pracuje codziennie i zarabia na siebie, nie wyobrażam sobie prowadzenia gospodarstwa bez niej. Mamy dwie takie ładowarki, nowszą Schaffer o szerokości 95 cm i starszą Weidemann o szerokości 90 cm – wyjaśnił rolnik.
Mobilne śrutowanie
Legowiska ścielone są słomą.
Dawka żywieniowa dla krów dojnych
składa się z pasz objętościowych
takich jak: kiszonka z kukurydzy,
wysłodki buraczane i kiszonki
z traw. Do tego dochodzi
mieszanka treściwa sporządzana
na miejscu w gospodarstwie w ramach
usługi świadczonej przez
mobilny zestaw śrutująco-mieszający
zamontowany na samochodzie
ciężarowym.
– Z usług takiego obwoźnego zestawu korzystamy już kilka lat i jesteśmy bardzo zadowoleni. Na raz śrutowane są 2 tony paszy dla krów, które wystarczają na 3 tygodnie. W skład mieszanki treściwej wchodzą: poekstrakcyjna śruta sojowa i rzepakowa, śruty zbożowe oraz premiks – powiedział Alfred Dreszer, dodając, że druga pasza w ilości czterech ton, mieszana jest dla 100 tuczników, które stanowią dodatkowe źródło dochodu. Śrutowanie oraz mieszanie obu pasz treściwych trwa zaledwie 45 minut.
Inseminator na miejscu
Młody hodowca sam unasiennia
krowy i jałówki już od 10 lat, czyli
od kiedy ukończył kurs na inseminatora
zorganizowany przez
Małopolskie Centrum Biotechniki
w Krasnem. Z tej firmy również
zamawia nasienie buhajów, bo jak
uważa, jest to spółka inseminacyjna
wiodąca w Polsce w rasach kolorowych
bydła, w tym też w rasie
hf odmiany czerwono-białej. Korzysta
również z oferty nasienia
firmy K.I. Samen, reprezentującej
genetykę rodem z Holandii.
– Główną zaletą tego, że sam inseminuję jest to, że zabieg mogę wykonać praktycznie o każdej porze dnia i nocy, co przekłada się na skuteczność krycia. Na jałówki stosujemy nasienie seksowane, co zwiększyło częstotliwość urodzeń cieliczek. Inseminacja nasieniem od buhajów hf sprawiła, że nasze bydło znacznie urosło w ostatnim czasie – powiedział hodowca.
Alfred Dreszer skorzystał z premii dla młodego rolnika na zakup ciągnika Claas o mocy 100 KM. Premię otrzymał 5 lat temu, kiedy to rodzice przepisali mu ponad 20 ha, zostawiając sobie niecałe 50 ha.
– Podzielenie ziemi to dobre wyjście, ja mogłem skorzystać z premii dla młodego rolnika, a rodzice nadal są czynnymi rolnikami, bo przecież do emerytury jeszcze im brakuje. Oczywiście gospodarujemy i pracujemy wspólnie. Gorzej jeśli gospodarstwo jest mniejsze i nie można go tak dogodnie podzielić – przyznał Alfred Dreszer.
Andrzej Rutkowski