11 czerwca nad okolicą przeszła burza z gradem. Był tak duży, że dziurawił dachy z eternitu.
– W naszej wsi straty w uprawach oceniam na ok. 20%. Ale są miejsca, np. w Turkowicach, gdzie z upraw nic już nie będzie. Tam wybiło wszystko, ziemia była biała od gradu i rolnik już nie ma po co wychodzić na pole – mówi Anna Pytel, sołtys Wakijowa, która zabiega o pomoc dla poszkodowanych.
A jest w czym pomagać, bo raptem cztery dni później, w „Boże Ciało” nadciągnęła wichura. Zrywała dachy i wyrywała drzewa.
Zerwało nawet komin
W domu państwa Zieleniuchów w Wakijowie (gm. Tyszowce) nie ocalał nawet komin. – Byłam w środku, gdy się zaczęło. Usłyszałam rumor, jakby strop się walił. Bałam się wejść do teściowej, żeby zobaczyć, czy nic się jej nie stało – opowiada Jadwiga Zieleniucha. – Wyjrzałam przez okno, a tam mąż trzyma bramę. I razem z nią faluje z wiatrem…
Na szczęście nikt z domowników nie ucierpiał. Teraz przygotowują się do odbudowy. Pogoda jest niepewna, przechodzą deszcze, a prowizorycznie zabezpieczony strop przecieka.
– Dach zerwało przed 18.00. A lało jeszcze do 23.00 – mówi Jerzy Zieleniucha.
Przywrócenie domu do stanu, który pozwoli na bezpieczne mieszkanie w nim, będzie kosztować kilkadziesiąt tys. zł.
– Możemy liczyć na wypłatę z urzędu wojewódzkiego. Byli u nas wojewoda i burmistrz Tyszowiec, mówili, że nie zostaniemy z tym sami. Syn jest za granicą, obiecał pomóc.
Zieleniuchowie muszą liczyć na innych, bo domu nie ubezpieczyli. – Niestety, przeoczyłam termin. Budynki gospodarskie były ubezpieczone, a dom nie – mówi pani Jadwiga. – Sąsiedzi pomogli uprzątnąć podwórko, obiecali wsparcie przy kładzeniu dachu.
– Nie zostawimy mieszkańców w potrzebie – zapewnia Andrzej Podgórski, burmistrz miasta i gminy Tyszowce. W gminie są 32 domy z uszkodzonymi dachami i cztery całkowicie ich pozbawione.
– Skupiamy się na szacowaniu strat, aby uzyskać jak najwięcej zewnętrznych środków na pomoc. Uszkodzenia dachów to często nie wszystko. Zwykle towarzyszą im zalania domów skutkujące kolejnymi poważnymi stratami – mówi burmistrz.
UMiG w Tyszowcach podał numer konta bankowego (w ramce), na które można wpłacać pieniądze dla poszkodowanych.
– Ich podział odbędzie się za pośrednictwem MOPR, zgodnie z opracowanym regulaminem. Wszystkim darczyńcom serdecznie dziękuję – zapewnia burmistrz Podgórski.
Barbara i Marek Bartygowie mieszkają w Turkowicach, w sąsiedniej gminie Werbkowice. Są zrozpaczeni tym, co się u nich wydarzyło. Odchowali siedmioro dzieci, spodziewali się, że najtrudniejsze już za nimi. Jak grom z jasnego nieba spadło nieszczęście.
– Mamy tu 9 ha i wszystko wybite przez grad. Nie będzie pszenicy, ziemniaków ani grochu – mówi Marek Bartyga.
Najbardziej we znaki dało się gradobicie. O sile żywiołu świadczą dziury w eternicie. Ale i wichura ich nie oszczędziła. Zdmuchnęła wiatę na maszyny.
– Postawiona 3 lata temu na 10 cementowych palach. Wszystkie wyrwało – pokazuje pan Marek. – Butle z tlenem przerzuciło przez kombajn. Straszna siła, trwało to 10 minut.
– Bogu dziękuję, że miał nas w opiece i nie zwaliło się to wszystko na dom. To tragedia, my się utrzymujemy z tego, co się urodzi na polu. Nie mamy innych dochodów. Nie wiem, jak wykarmimy bydło... – pani Barbarze łamie się głos. – Zniszczona gradobiciem pszenica nie nada się nawet na kiszonkę, bo dopiero co była pryskana na grzyba. Siana nie ma, nie będzie pieniędzy na pasze...
Pan Marek opowiada, że po gradobiciu zostało zorganizowane spotkanie z panią wójt Werbkowic i przedstawicielem wojewody.
– Zaproponowałem, żeby umorzyć podatek rolny. A wójt na to, że gmina jest zadłużona i może podatek rozłożyć na raty. Co mi to da? Skąd na te raty wezmę, skoro nie mamy innych dochodów? – rolnik rozkłada ręce. – Żyć się nie chce…
Źle nas zrozumiano
W UG w Werbkowicach rozmawialiśmy z wójt Agnieszką Skubis-Rafalską. – Od początku działa zarządzanie kryzysowe. Powołaliśmy komisje, które już oszacowały uszkodzenia budynków mieszkalnych, a ja osobiście spotykałam się z najbardziej poszkodowanymi mieszkańcami w Turkowicach, Adelinie i Sahryniu. Właśnie wysyłamy listę poszkodowanych do urzędu wojewódzkiego, żeby jak najszybciej uruchomić pomoc rządową – mówi pani wójt.
To do 6 tys. zł w przypadku uszkodzonego dachu budynku mieszkalnego i do 20 tys. zł w przypadku dachu zerwanego w całości. Inna komisja szacuje m.in. szkody w uprawach rolnych. – Mamy już ponad sto osiemdziesiąt wniosków, ściągnęłam ludzi z urlopów, żeby to sprawnie przebiegało.
Zapytaliśmy też o kwestię umorzenia podatku rolnego. – Słowa pani wójt o podatku rolnym zostały opatrznie zrozumiane – mówi Henryk Kocaj, inspektor ds. obronnych i ochrony przeciwpożarowej. – Chodzi o to, że nie będzie umarzania z „automatu” i każdemu. To nie znaczy, że takich decyzji nie będzie.
Wójt zapewnia, że każdy wniosek będzie rozpatrzony. – I jeżeli będzie taka możliwość, to będą decyzje o umorzeniu podatku zapadać. Nie mogę jednak obiecywać gruszek na wierzbie. Stąd zastrzeżenie, że będą to decyzje indywidualne i uzależnione od tego, w jakim stopniu wnioskodawcy ucierpieli, od liczby wniosków i możliwości finansowych gminy.
W urzędzie poinformowano nas także, że mieszkańcy, którzy znaleźli się w najtrudniejszej sytuacji, mogą liczyć na wsparcie gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej. – Pracownicy ruszą w teren, aby przeprowadzić wywiady środowiskowe. Trzeba jednak pamiętać, że kryterium otrzymania pomocy w tym przypadku jest dochód rodziny, reguluje to ustawa o pomocy społecznej. Miejmy nadzieję, że straty nie okażą się zbyt dotkliwe i będzie można zebrać jeszcze jakieś plony – mówią urzędnicy.
Krzysztof Janisławski