Dzwonek Pierwszy miesiąc prenumeraty za 50% ceny Sprawdź

r e k l a m a

Partner serwisu

Sokólaki na dobre i na złe

Data publikacji 24.06.2020r.

Jakub Kamer miłością do koni zaraził się od swojego ojca Andrzeja, który z kolei pasję do tych pięknych zwierząt przejął po swoim ojcu. Pan Jakub jest więc już trzecim pokoleniem hodowców koni w rodzinie. Swoją fascynacją zaraził też żonę Patrycję.

– Gospodarstwo i hodowlę koni prowadzę wspólnie z żoną, która szybko je pokochała. Szczególnie wciągnęły ją wystawy koni, na które jeździmy od 2016 roku. Szybko nauczyła się pracy przy nich, a w tym roku sama odebrała poród jednej z klaczy – mówi Jakub Kamer.

Wcześniej w gospodarstwie Kamerów utrzymywane były konie bez udokumentowanego pochodzenia. Od 2015 roku zaczęli kupować zwierzęta z rodowodami.

– Wówczas modne były konie ardeńskie i sam myślałem o ich zakupie. Ostatecznie zdecydowaliśmy się na nasze rodzime polskie konie sokólskie, które moim zdaniem są mniej wymagające w utrzymaniu niż sztumskie. Kupiłem najpierw klaczkę sokólską, potem drugą i spodobały nam się te konie, więc później kupowaliśmy już tylko sokólaki. Następnie przystąpiliśmy do programu ochrony zasobów genetycznych ras rodzimych, dzięki czemu otrzymujemy dofinansowanie do kilku klaczy – tłumaczy hodowca.

Konie do wystaw przygotowywane są przez całą rodzinę. Jednym z większych sukcesów podczas pokazów było zdobycie przez klacz Terę tytułu czempionki ras zimnokrwistych podczas wystawy koni w Siedlcach w 2018 roku. Tera jest córką Teody po Gromie i Bondara.

Niespodziewany sukces
– Wtedy jeszcze nie zależało nam na zwycięstwie, nie liczyliśmy na to, że mamy szansę na podium. Wzięliśmy Terę prosto z pastwiska. Trochę z nią popracowaliśmy na wybiegu, wyszykowaliśmy i zdobyliśmy czempionat. To był dla nas bardzo duży sukces. Jeśli podczas wystaw konie sokólskie startują w jednej grupie z końmi sztumskimi i innymi rasami zimnokrwistymi, jak ardeny szwedzkie, to muszą naprawdę bardzo dobrze się zaprezentować, żeby znaleźć się na podium. U nas w okolicy nie ma wystaw z oddzielnym pokazem koni sokólskich – na takie musimy jeździć do Szepietowa w Podlaskiem. W ubiegłym roku byliśmy tam po raz pierwszy i zamierzaliśmy uczestniczyć w wystawie także w tym roku, ale koronawirus pokrzyżował nam plany. Jeśli wszystko będzie dobrze, to w przyszłym roku zaprezentujemy tam konie – mówi Jakub Kamer.

W 2018 roku klacz Brzanka podczas wystawy w Górkach zajęła pierwsze miejsce. Boston w 2017 zdobył drugą lokatę w grupie klaczek i ogierków rocznych, a w 2019 roku w Siedlcach zajął trzecie miejsce.

– W tym roku planowaliśmy uczestnictwo w kilku wystawach. Najpierw chcieliśmy pojechać na młodzieżowy czempionat do Józefina, później na wystawy w Żelechowie, Poświętnem, Szepietowie i Siedlcach, ewentualnie w Górkach koło Garwolina. Niestety, musimy czekać do następnego roku – dodaje Patrycja Kamer.

Nieugięta Tera
Pan Jakub podkreśla, że hodowla koni to nie tylko sukcesy, ale także ciężka praca. Przy koniach szczególnie ważne i trudne są porody. Czasami przebiegają praktycznie bez pomocy człowieka, a czasami mogą się skończyć nieszczęściem. W marcu ubiegłego roku czempionka Tera miała komplikacje podczas wyźrebienia. Wystąpiły powikłania po porodzie i lekarze weterynarii chcieli ją uśpić, ale klacz pomimo wysokiej gorączki cały czas miała apetyt.

– Podjęliśmy decyzję, żeby jednak dać jej szansę. Powrót do zdrowia trwał bardzo długo. Leczenie kosztowało tyle, że moglibyśmy kupić drugą taką klacz. W pewnym momencie lekarze stwierdzili, że już nic więcej nie mogą zrobić. Wykonaliśmy wówczas badanie krwi i okazało się, że ma zrujnowane między innymi wątrobę i nerki. Za namową mojego taty zaczęliśmy ją leczyć ziołami. Początkowo kupowaliśmy je w sklepie zielarskim, później, na wiosnę, sami zbieraliśmy i sporządzaliśmy napary. Po tej kuracji klacz wróciła do zdrowia – opowiada pan Jakub.

W gospodarstwie prowadzony jest punkt kopulacyjny. W tym sezonie hodowcy mają dwa ogiery kryjące. Jednym z nich jest gniady Boston, a drugim kasztanowaty Roland. Łącznie z klaczami w gospodarstwie kryją w ciągu sezonu około 35 sztuk. Roland pozostanie na kolejny sezon, ale Bostona chcą sprzedać.

– To ogier naszej hodowli i spora część klaczy jest z nim spokrewniona. Boston jest synem Blanki po Walorze i Bondara po Garbunie. W tym roku mamy trzy źrebaki – dwa po Bostonie i jednego po Ikarze, którego kiedyś mieliśmy w gospodarstwie. Staramy się cały czas zmieniać ogiery do krycia, aby doskonalić genetykę naszych koni. Chcemy, aby były coraz lepsze i piękniejsze oraz jak najlepiej prezentowały się na wystawach i osiągały sukcesy – mówi Jakub Kamer.

Józef Nuckowski

r e k l a m a

r e k l a m a

Zobacz także

r e k l a m a