Dzwonek Pierwszy miesiąc prenumeraty za 50% ceny Sprawdź

r e k l a m a

Partner serwisu

Stawiamy na stabilny plon

Data publikacji 24.06.2020r.

W gospodarstwie w Padwi Narodowej pszenżyto ozime uprawiane jest z powodzeniem od lat. – Nastawiamy się na stabilny plon, dostosowując strategie agrotechniczne do możliwości stanowiska – mówi Andrzej Sulik. I to przynosi efekty.

Startowali praktycznie od zera. 1,5 ha przepisane przez rodziców Andrzeja Sulika w 2005 r. pozwoliło, aby skutecznie starać się o premię młodego rolnika. Piętnaście lat później w gospodarstwie w miejscowości Padew Narodowa (pow. mielecki) uprawy prowadzone przez Beatę i Andrzeja Sulików zajmują już prawie 170 ha.

Startowali praktycznie od zera. 1,5 ha przepisane przez rodziców Andrzeja Sulika w 2005 r. pozwoliło, aby skutecznie starać się o premię młodego rolnika. Piętnaście lat później w gospodarstwie w miejscowości Padew Narodowa (pow. mielecki) uprawy prowadzone przez Beatę i Andrzeja Sulików zajmują już prawie 170 ha.

W pierwszych latach przeważały gatunki roślin typowe dla ogrodnictwa, ostatecznie postawili na specjalizację w klasycznych uprawach rolniczych. – Niektórzy mówią, że nie da się zbudować gospodarstwa od zera, w nowym miejscu, nie na ojcowiźnie. Jesteśmy najlepszym przykładem, że jest to możliwe. Wymagało to ciężkiej pracy, wielu wyrzeczeń, ale wszystko co osiągnęliśmy, zawdzięczamy swoim wysiłkom – mówi Andrzej Sulik.

Mozaika utrudnień
We wschodniej Polsce problemem, z którym zwykle musi się mierzyć spora część rolników jest duża liczba niewielkich, oddalonych od siebie działek składających się na gospodarstwo. Nie inaczej jest w przypadku państwa Sulików. – Na łączny obszar naszego gospodarstwa składa się ponad 100 działek rolnych. Największa ma 30 ha, ale to dzierżawa, mogę ją w każdej chwili stracić, bo jej właściciel planuje tam dużą inwestycję. Na drugim końcu skali są działki kilkunastoarowe – precyzuje rolnik. Znajdują się na terenie trzech gmin, wszystkie w promieniu ok. 15 km.

Prowadzenia upraw nie ułatwia fakt, że w okolicach Padwi Narodowej przeważają gleby mozaikowe. Bywa, że na jednej działce występują trzy kategorie gleb, od piasku po ciężką glinę. To m.in. związana z tym konieczność częstego przeregulowania maszyn uprawowych skłoniła pana Andrzeja do przejścia na bezorkowy system uprawy w całym gospodarstwie. Bo np. pszenżyto ozime jest w tym systemie uprawiane już od kilku lat. – Dlatego w ub. roku park maszynowy wzbogacił się m.in. o 3-metrowy pług dłutowy. Ten zakup wymusił z kolei wymianę ciągnika na mocniejszy. Zetora Crystala 160, który w związku z tym jest na sprzedaż, zastąpił ciągnik Case Puma 200, moje oczko w głowie – śmieje się pan Andrzej. Od bieżącego sezonu wszystkie uprawy prowadzone są już w technologii bezpłużnej.

Postawienie na uprawę bezpłużną to tylko jeden z wielu przykładów na to, jak skutecznie radzić sobie ze wszystkim w pojedynkę (pan Andrzej tylko w okresie żniw korzysta ze wsparcia). Wymaga to nie lada umiejętności planowania i budowania strategii nastawionych na uzyskanie maksimum w danych okolicznościach.

Od ub. roku gospodarstwo realizuje program rolnośrodowiskowy w ramach pakietu rolnictwo zrównoważone. Wymusiło to pewne zmiany w strukturze zasiewów. I tak, obecnie ok. 50 ha zajmują buraki cukrowe odbierane przez Cukrownię Ropczyce. Ok. 60 ha to zboża, reszta, czyli kolejne ok. 60 ha to rośliny strączkowe. Te ostatnie zapewniają odpowiednie zmianowanie oraz spełnienie wymogów zazielenienia. Uprawiane są praktycznie bezkosztowo tj. z absolutnym minimum koniecznych zabiegów. – Siejemy m.in. łubin wąskolistny i wykę z wsiewką gorczycy na nasiona w ramach kontraktu z Centralą Nasienną. Na słabszych glebach, gdzie nie ma sensu siać buraków, aby zapewnić trzecią roślinę w płodozmianie wprowadzamy gorczycę w czystym siewie – mówi pan Andrzej.

Stabilny plon w pszenżycie
Jęczmień ozimy i pszenżyto ozime oraz jare, to zboża w tym sezonie wysiane w gospodarstwie. Pszenżyto ozime uprawiane jest tu z powodzeniem od lat. – Jestem zdania, że na słabszych glebach, czy na stanowiskach dopiero co przejętych pod uprawę, czyli zwykle z nieunormowanym jeszcze pH, lepiej posiać pszenżyto niż pszenicę. Zgodnie z zasadą, że lepiej mieć ładne pszenżyto niż słabą pszenicę. Tym bardziej, że w ostatnich latach różnica w cenie między pszenżytem a pszenicą paszową nie była znacząca, zmieniło się to dopiero w tym roku – wyjaśnia rolnik.

Jego strategia stosowana w uprawie m.in. pszenżyta opiera się na założeniu, aby nie przeinwestować, a jednocześnie uzyskać ze stanowiska maksimum tego, co możliwe. – Nie celujemy, i co za tym idzie, nie inwestujemy w uzyskanie wysokich plonów pszenżyta rzędu 8–10 t/ha. Choć na lepszych stanowiskach zwykle takie osiągamy – mówi rolnik. Ale nie zawsze obowiązywało takie podejście. Nasz rozmówca wyjaśnia, że na uprawianych przez niego polach problemem bywają tworzące się po deszczach zastoiska. – Kilka lat temu właśnie z tego powodu na stanowiskach maksymalnie doinwestowanego pszenżyta nastąpiła redukcja spodziewanego plonu o ok. 50%. Plantacja ta przyniosła spore straty – mówi Andrzej Sulik.

Od tamtej pory poziom akceptowalnego ryzyka został obniżony i średnia wysokość spodziewanego plonu jest szacowana na ok. 6 t/ha. – I takie plony – średnio – w wieloleciu uzyskujemy. Od tej reguły są wyjątki. W przypadku lepszych, dobrze rokujących stanowisk, np. mad wiślanych, inwestujemy więcej. W ub., suchym przecież roku, zbieraliśmy z takich stanowisk ok. 10 t/ha – mówi pan Andrzej. – Ale były i działki kilka kilometrów dalej z plonami w granicach 2 t/ha.

Wracam do Rotondo
Nasz rozmówca każdego roku testuje jedną, dwie nowe odmiany pszenżyta ozimego. A zasiewem podstawowym i to od dobrych kilku lat jest odmiana Rotondo. – Lubię nowości, lubię sprawdzać nowe odmiany w różnych warunkach stanowiskowych. Ale nawet gdy wydaje mi się, że znalazłem godnego następcę dla Rotondo, ostatecznie wracam do tej odmiany – śmieje się pan Andrzej.

Rotondo to odmiana charakteryzująca się grubym ziarnem w typie pszennym o dużej zawartości białka. A ta historia to potwierdza: – Któregoś roku, po sprawdzeniu parametrów ziarna w paszarni, zadzwonili do mnie stamtąd z informacją, że omyłkowo trafiła do nich pszenica a nie pszenżyto. Odpowiedziałem, że chętnie przyjmę zapłatę jak za pszenicę, ale że otrzymali pszenżyto – opowiada Andrzej Sulik. Rotondo to niska odmiana, na słabszych stanowiskach nie wymaga skracania, na lepszych wystarcza jeden taki zabieg. – Bardzo dobrze się rozkrzewia, co pozwala zaniżyć, i to znacząco, w porównaniu z gorzej krzewiącymi się odmianami normę wysiewu. A to przy cenach kwalifikowanego materiału siewnego i efekcie skali nie jest bez znaczenia dla kieszeni – wyjaśnia nasz rozmówca.

I dodaje: – Rotondo po zimie zwykle nie wygląda najlepiej, ale jeśli w miarę wcześnie dostanie nawozy, to jest w stanie wykarmić wszystkie kłosy. Dochodzi nawet do 15–16 rozkrzewień z jednej rośliny, gdy tymczasem odmiana Octavio w ub. roku osiągała u nas w granicach 10 rozkrzewień. Oczywiście w tych samych warunkach glebowych i przy takiej samej agrotechnice – zaznacza pan Andrzej. Kolejna zaleta Rotondo jest taka, że wiosną pozostaje długo niska. – To ułatwia prowadzenie wiosennych zabiegów. Mogę wjechać ciągnikiem na szerokich kołach, co przy mokrej wiośnie jest dużym plusem. Poza tym odmiana ta łatwo się młóci kombajnem. Co prawda pod względem potencjału plonotwórczego odbiega od najnowszych odmian, ale przy moim systemie agrotechniki i moim celowaniu w plon, sprawdza się bardzo dobrze i nie widzę dla niej na ten moment alternatywy.

Grzybówka w pszenżycie
Gdy odwiedziliśmy gospodarstwo w Padwie Narodowej Andrzej Sulik kończył w pszenżycie aplikację fungicydów podawanych w ramach zabiegu T2. Jeśli czas i pogoda pozwalają, rolnik wykonuje ten zabieg przed kwitnieniem, czyli do pełni kłoszenia, jeśli nie, to już po. W tym roku przeszkadzają warunki atmosferyczne i inne obowiązki, więc opryski się nieco opóźniły.

W przypadku uprawy pszenżyta (również żyta hybrydowego) na glebach przynajmniej klasy IV opłacalne są na ogół dwa zabiegi fungicydami, przy czym pierwszy zabieg T1 zwłaszcza w uprawie po przedplonie zbożowym, należy wykonać w fazie do drugiego kolanka (BBCH 30–32), a drugi zabieg do pełni kłoszenia (BBCH 59). Celem wykonywania zabiegu T1 w przypadku pszenżyta jest ograniczenie chorób podstawy źdźbła, mączniaka i septoriozy. Przy uprawie na glebach słabszych, a także po dobrych przedplonach, czy też w lata suche, przy niższym nawożeniu azotem, wystarczający będzie jeden zabieg wykonany, kiedy na liściu podpodflagowym zauważymy pierwsze objawy infekcji przypadający zwykle na fazę BBCH 45–51 – krótko przed kłoszeniem i na początku kłoszenia.

Jakie nasz rozmówca stosuje środki ochrony? – Nie żongluję samodzielnie substancjami czynnymi. Wybieram spośród ofert programów ochrony przedstawianych przez doradców firm produkujących preparaty do oprysków. Nie kieruję się ceną, choć oczywiście nie jest ona bez znaczenia, podobnie jak korzystne warunki zapłaty. Co do meritum, to przy dwóch zabiegach ważne, aby środek „trzymał” długo. Od dwóch lat w większości przypadków stosuję w zbożach, a także w burakach, środki z Chemirolu i jestem z nich zadowolony. Używam je razem z dedykowanymi do różnego rodzaju oprysków adiuwantami – wyjaśnia pan Andrzej. Zaznacza, że trzeba uważać na przypalenia. – Po grzybówce wykonywanej razem ze skracaniem na nałożeniach widoczne są przypalenia – dodaje.

W bieżącym sezonie stosuje w obu terminach w zbożach Kier 450 SC. To fungicyd o działaniu układowym do stosowania zapobiegawczego i interwencyjnego. W jego skład wchodzą azoksystrobina, difenokonazol i tebukonazol. – Zważywszy na zastosowanie w obu zabiegach nie jest to może rozwiązanie najtańsze, jednak plusem jest wykorzystanie w obu zabiegach trzech substancji czynnych. Wiadomo, że nie wszystkie grzyby w 100% są zwalczane, mogą się trafiać pojedyncze niezwalczone przypadki. Jednak po T1 pszenżyto wygląda zdrowo, więc jestem dobrej myśli.

Krzysztof Janisławski

r e k l a m a

r e k l a m a

Zobacz także

r e k l a m a