Dzwonek Pierwszy miesiąc prenumeraty za 50% ceny Sprawdź

r e k l a m a

Partner serwisu

Marchewka i kij

Data publikacji 01.07.2020r.

Nie jesteśmy bynajmniej zdziwieni tym, że w toku kampanii wyborczej różnoracy fachowcy i eksperci pochylili się nad polskim rolnictwem i upiekli bardzo nieciekawy pasztet. I tak, na początku pojawiła się marchewka, czyli oczywiste stwierdzenie faktu, że Polska należy do ścisłego grona największych producentów żywności w Unii Europejskiej. Następnie użyto kija w postaci zarzutu, że polskie rolnictwo jest mało produktywne! No tak, będzie niewątpliwie bardziej produktywne, gdy na polach będzie więcej chemii, a gigantyczne chlewnie i obory zdominują krajobraz polskich wsi. Jesteśmy przekonani, że gdybyśmy się stali rolniczą Holandią, to wówczas owi eksperci głosiliby hasła typu, że wysoka produktywność polskiego rolnictwa jest poważnym zagrożeniem dla środowiska naturalnego całej Europy, w tym też dla Federacji Rosyjskiej. Pojawiłyby się też opinie, że takie rolnictwo nie mieści się w strategii „Od pola do stołu”, lansowanej przez Brukselę. Dlatego też należy ograniczyć produkcję rolną najprostszymi środkami – np. zmniejszając wsparcie z unijnej kasy. Tak na marginesie, to dotowanie polskiego rolnictwa przez UE, jak i inne dotacje np. do KRUS-u są niezbyt przez wspomnianych ekspertów akceptowane. Podkreślany jest też fakt, że rolnicy płacą niskie podatki–chodzi tutaj o podatek gruntowy. Jakoś jednak nie słychać głosów, że gospodarstwa rolne z racji swojej produkcyjnej działalności są olbrzymimi płatnikami podatku VAT i przyczyniają się do utrzymania setek tysięcy miejsc pracy poza rolnictwem. To dzięki polskim rolnikom funkcjonują nasze zakłady chemiczne, które wzbogacają państwową kasę. Podobne wsparcie od rolnictwa otrzymują też inne branże. Można przytoczyć inne przykłady sekowania polskiego rolnictwa i mieszkańców wsi. No cóż, mamy wolność słowa i każdy może mówić co chce. Zaś my w trudnych czasach zarazy koronawirusowej chcemy wykrzyczeć: niech każdy pamięta, w tym również i wspomniani siewcy złych słów i fałszywych opinii, że bezpieczeństwo żywnościowe Polski zawdzięczamy owym mało produktywnym rolnikom, a nie różnym Lidlom i Biedronkom.

Zapomnieliśmy w Polsce o brexicie. Bruksela musi do końca roku wynegocjować z Wielką Brytanią warunki, na jakich UE rozstanie się z tym państwem. A negocjacje te idą źle, nawet bardzo źle. Główny unijny negocjator Michel Barnier, były francuski minister rolnictwa, postawił Brytyjczykom warunki nie do przyjęcia (np. mają podlegać europejskiemu trybunałowi sprawiedliwości). Na razie szykuje się więc brexit bez umowy, a to oznacza wprowadzenie ceł na żywność z UE od 1 stycznia 2021 r. Dotyczy to m.in. serów, których państwa UE sprzedają za 2 mld euro rocznie. Żywność obłożona cłem zostanie na Starym Kontynencie. Możemy sobie wyobrazić, jaki to przyniesie efekt dla polskiego rolnictwa i przetwórstwa.

Niedawno poznaliśmy plany utworzenia polskiej sieci handlowej, w której wiodącą rolę odgrywałyby spółki Skarbu Państwa. Z tego co wiemy, w budowie tej sieci mają uczestniczyć także podmioty prywatne z polskim kapitałem. Pomysł wyśmiany został przez liberalnych ekspertów. Czy słusznie? Do naszej redakcji przyszedł niedawno mail z jednej z sieci handlowych. Zawierał on informacje o najlepiej ocenianych produktach przez polskich klientów. Były to produkty nabiałowe: serek truskawkowy i pasta z mozzarellą. Nie podważamy bynajmniej decyzji konsumentów ani nie zarzucamy jakichś manipulacji, tak się jednak dziwnie zdarzyło, że ten jeden był marki o swojsko brzmiącej nazwie Ofterdinger, a drugi Sontner. Ciekawe, czy w sklepach tej sieci w Niemczech można kupić sery, z którejś z polskich spółdzielni? Sieć ta szczyci się tym, że dużą wagę przywiązuje do zasad tzw. Fairtrade, czyli Sprawiedliwego Handlu. Ale dotyczy do kawy, herbaty i kakao. Dla dostawców nabiału, mięsa i jaj sieć ma liczący 6 stron dokument dotyczący jej zaangażowania w dobrostan zwierząt. Kończy się on stwierdzeniem, że: „W przypadku nieprzestrzegania naszych wytycznych mogą zostać nałożone odpowiednie sankcje”. Czyli dla dostawców kawy i kakao z Afryki lub Ameryki Południowej jest Sprawiedliwy Handel, a jeśli dostawcy np. z Polski nie zastosują się do wytycznych, to spotkają ich sankcje. My zaś po przeczytaniu tych dokumentów tęsknimy za tylko w miarę sprawiedliwym handlem. Dlatego mamy nadzieję, że wspomniana polska sieć, w której tworzenie zostanie zaangażowane państwo, taki handel umożliwi.

Od redakcji: z przyczyn technicznych – to wydanie TPR poszło do druku przed 28 czerwca – wyniki wyborów podamy na naszej stronie internetowej.

r e k l a m a

r e k l a m a

Zobacz także

r e k l a m a