Dzwonek Pierwszy miesiąc prenumeraty za 50% ceny Sprawdź

r e k l a m a

Partner serwisu

Armia paszowozów w Żołędnicy

Data publikacji 08.07.2020r.

W gospodarstwach spółki Hodowla Zarodowa Zwierząt Żołędnica pracuje aż siedem paszowozów. Wszystkie samozaładowcze i wszystkie tego samego producenta – holenderskiej firmy Trioliet sprzedane przez Agromix Rojęczyn. Przyjrzeliśmy się pracy jednej z maszyn obsługujących stado bydła mlecznego na fermie Kawcze (pow. rawicki), zbierając jednocześnie informację o mocnych i słabych stronach tej maszyny.

– Mocną stroną tego wozu jest to, że do obsługi wystarczy jedna osoba. Zaletą – jak twierdzi Marcin Maślanka, główny hodowca w HZZ Żołędnica – jest też praca systemu pobierania paszy, który po odcięciu w silosie porcji kiszonki z kukurydzy czy sianokiszonki pozostawia równą ścianę, co ogranicza utlenianie się paszy. Na plus zasługuje również ograniczona wysokość przejazdowa, dzięki czemu paszowóz jest w stanie poruszać się w starszych, niższych oborach. Ten wóz, tak jak i inne, pracuje niezwykle intensywnie po 6–7 godzin dziennie przerzucając w tym czasie po 30 ton paszy. Dlatego od razu po zakupie otrzymał dodatkową blachę wzmacniającą, wspawaną w dolnej części zbiornika mniej więcej do wysokości pół metra. To jest nasz patent na wydłużenie wytrzymałości zbiornika, który wprowadzamy w każdym zakupionym przez nas paszowozie.

Pierwsza dawka o 5 rano
Na fermie Kawcze są dwa paszowozy. Oba identyczne. To modele Triomix 1-1000 o pojemności 10 m3. Najmłodszy ma za sobą rok pracy i jest podstawową maszyną wykorzystywaną do przygotowania TMR-u. Drugi, trzyletni, pełni funkcję maszyny rezerwowej.

– Przez ten wóz w ciągu roku przeszło ponad 10 000 ton paszy – wskazuje na maszynę jej operator Damian Lisiecki. – Jak widać, wszystko jest w pełni sprawne, a elementy robocze nie są mocno zużyte. W tak dobrym stanie jest też trzyletnia maszyna. To tylko świadczy o tym, jak wytrzymałe są to maszyny. Praktycznie jedyne, co rzeczywiście wymaga okresowej wymiany to siatka, która uszczelnia przestrzeń między klapą ładującą a łukowatą pochylnią, po której się porusza i która po prostu się ściera.

Pierwszą dawkę paszowóz miesza już o piątej rano. Jest to TMR dla wieloródek w szczycie laktacji. Tych krów na fermie jest najwięcej, dlatego dla nich przygotowywane są dwie porcje TMR-u, z tym, że rano jest podawana jedna, a po południu druga. W międzyczasie sporządzane są dawki dla dwóch grup pierwiastek, krów przed zasuszeniem i zasuszonych, zwierząt będących cztery tygodnie przed wycieleniem oraz byków i opasów. Łącznie każdego dnia wykonywanych jest osiem lub dziewięć dawek dla siedmiu grup żywieniowych.

– Przygotowując paszę dla najbardziej wydajnych krów, jako pierwsza do zbiornika ładowana jest sianokiszonka z lucerny pobierana z silosu – opisuje Damian Lisiecki. – Potem dokładam słomę oraz zakiszane w rękawach CCM, wysłodki i młóto. Następnie wsypuję ciągnikiem z ładowaczem dodatki typu śruta rzepakowa i jęczmienna, tłuszcz chroniony, suche młóto oraz przygotowywaną w naszej mieszalni przedmieszkę zawierającą mikro- i makroelementy. Na koniec pobieram z silosu kiszonkę z kukurydzy. Po 40–45 minutach dawka jest już rozsypywana w oborze.

Ograniczona widoczność do tyłu
Z wozem współpracuje ciągnik Kubota M115GX IV o mocy maksymalnej 123 KM. To nie jest moc na wyrost, zważając na to, że sam paszowóz bez ładunku waży prawie 6 ton. Do tego można go zasypać paszą o ładowności 4 ton. W sumie daje to 10 ton masy do przeciągnięcia. Jego wagę podbija system załadunkowy z masywną klapą dolną i górną tarczą wyposażą w trzy pary noży tnących – krótkich bocznych i szerokiego tylnego. Pobieranie komponentów wygląda w tej maszynie tak, że w pierwszym etapie unoszona jest tarcza tnąca.

Następnie maszyną cofa się w kierunku silosu czy rękawa, a gdy znajduje się w pobliżu paszy, opuszczana jest klapa, która styka się z podłożem. Następnie rozpoczyna się załadunek. Powoli opuszczana jest tarcza, co powoduje pobieranie porcji komponentu, który jest przerzucany na płaską powierzchnię klapy. Ostatnim etapem jest wrzucenie paszy do zbiornika poprzez podniesienie klapy ładującej, która przemieszcza się po łukowatej pochylni tworzącej tylną część maszyny.

– System sprawnie radzi sobie z pobieraniem paszy, ale potrzeba sporo wprawy, aby za jednym razem pobrać wymaganą ilość komponentu. Bowiem – jak dodaje Damian Lisiecki – przy tym rozwiązaniu nie ma możliwości mechanicznego odrzucenia nadmiaru paszy, który wpadnie do klapy i niestety trzeba to robić ręcznie. Ale lata pracy zrobiły swoje i teraz bardzo rzadko muszę odrzucać nadmiar paszy. Częściej ponawiam załadunek, dobierając brakującą porcję komponentu. Sprawy nie ułatwia ograniczona widoczność do tyłu. Najgorzej pobiera się paszę z rękawów foliowych, których nie widać, gdy maszyna znajduje się już 2 czy 3 metry od rękawa. Dlatego paszowozem cofa się trochę na wyczucie.

Moim zdaniem, standardowym wyposażeniem tego typu maszyn powinna być kamera, która jest dostępna w tej maszynie w opcji. Ograniczona widoczność do tyłu powoduje też to, że trzeba uważać w trakcie cofania przy opuszczonej, leżącej na podłożu klapie ładującej, wszak wystarczy jedna nierówna płyta betonowa i może dojść do uszkodzenia klapy. Ułatwieniem jest tylko znajdujące się w przedniej części zbiornika okno rewizyjne. Przy załadunku niewielką pomoc daje też zamocowana na maszynie, tuż przy drabince, świecąca się na kolor pomarańczowy lampka kontrolna, która sygnalizuje moment opuszczenia tarczy tnącej.

Maszyna na utwardzony teren
Triomix 1-1000 to wóz pionowy. Komponenty miesza w nim pojedynczy pionowy ślimak. Do jego zwojów przykręconych jest sześć noży tnących, ale gdyby była potrzeba, można dokręcić trzy kolejne. Cięcie długich pasz może wspomagać umieszczony w ścianie zbiornika ręcznie przestawiony przeciwnóż, jednak w prezentowanej maszynie nie jest on wykorzystywany, wszak pobierane pasze objętościowe były wcześniej zbierane sieczkarnią, które je rozdrobniła.

Wyładunek gotowej dawki TMR wygląda tak, że wpierw pasza przechodzi przez otwór wysypowy, który jest zamykany zasuwą, a potem kierowana jest na szeroki na 750 mm i zamocowany na wysokości pół metra przenośnik taśmowy. Jest on obsługiwany z panelu umieszczonego w traktorze. Na tym panelu znajduje się zarówno przełącznik do uruchamiania pracy przenośnika w dwóch kierunkach, jak i pokrętło do ustawiania jego prędkości przesuwu. Ponadto znajdziemy na nim przyciski do obsługi klapy załadunkowej i tarczy tnącej, zasuwy przymykającej okno wysypowe oraz w tym przypadku nieaktywne przyciski do sterowania przeciwnożem, gdyby był przestawiany hydraulicznie oraz do zmiany biegu przekładni żółw/ zając, w którą ten wóz może być wyposażony.

W kabinie traktora znajduje się też wyświetlacz systemu wagowego, który pobiera dane z trzech czujników – dwóch przy kołach jezdnych oraz jednego przy zaczepie. Będąc przy temacie układu jezdnego warto zwrócić uwagę na położenie kół, które są sprytnie ukryte pod maszyną, a to sprawia, że nie przejeżdżają po rozsypanej paszy. Koła prezentowanego paszowozu mają rozmiar 295/60R22.5 i są zamocowane na osi firmy ADR.

– Wybierając taką maszynę trzeba pamiętać o tym, że ze względu na wysoką masę własną nie nadaje się do pracy na nieutwardzonym, grząskim terenie. Ponadto zastosowany w niej system pobierania paszy z opuszczaną klapą nie sprawdzi się, gdy kiszonki są w pryzmach położonych na polach. Trudno będzie w takich warunkach równo ustawiać maszynę i podbierać paszę tak, aby nie zaczerpnąć ziemi. Mamy już takie doświadczenia, bo zdarzało się, że gdy brakowało miejsca w silosach, to część paszy zakiszaliśmy właśnie na pryzmach. Ale gdy gospodarstwo ma utwardzony teren i silosy z paszą wóz Triomix możemy jak najbardziej polecić – kończy Damian Lisiecki.

Przemysław Staniszewski

r e k l a m a

r e k l a m a

Zobacz także

r e k l a m a