Dzwonek Pierwszy miesiąc prenumeraty za 50% ceny Sprawdź

r e k l a m a

Partner serwisu

Masz chandrę i częste infekcje? Zadbaj o jelita!

Data publikacji 08.07.2020r.

Po co nam jelita? Co w nich mieszka i jak bardzo mieszkańcy jelit wpływają nie tylko na naszą odporność, ale i na nastrój? O tym wszystkim porozmawialiśmy z dr Patrycją Szachtą, biologiem medycznym z Centrum Medycznego VitaImmun w Poznaniu.

● Podobno chińscy medycy od tysięcy lat twierdzą, że jelita to pierwszy czy też najważniejszy narząd w ciele. Jednak trochę przez nas zapomniany, niedoceniany.
– Nie tylko Chińczycy tak twierdzą. To wie już też zachodnia medycyna. Wszystko się kończy na jelitach, a właściwie wszystko się od nich zaczyna. W świecie zachodnim przewód pokarmowy, do niedawna przynajmniej, traktowany był jako narząd do trawienia i wchłaniania. Mamy jelita, ale one co najwyżej burczą. Kojarzymy je jeszcze z zaparciami, wzdęciami, czasem biegunkami. Wielu z nas się tych swoich jelit wstydzi.

● A tymczasem jelita są od czegoś więcej niż wchłaniania i burczenia…
– Tak. W jelitach zachodzi ogromna liczba procesów metabolicznych. Zlokalizowana jest tam na przykład odporność. Szacuje się, że jakieś jej 70%. Jeżeli mamy problemy z nawracającymi infekcjami, alergiami czy chorobami autoimmunologicznymi, jak choćby reumatoidalne zapalenie stawów (RZS) czy choroba Hashimoto, to w dużej mierze ma to swój początek w zaburzonej pracy układu odpornościowego związanego z jelitami.

● Odporność kojarzymy z przeciwciałami walczącymi we krwi. Czy w jelitach odbywa się jakaś walka?
– Jelita to miejsce pierwszego kontaktu naszego organizmu ze światem zewnętrznym. Jedzenie, picie, leki, które przyjmujemy – wszystko to trafia do jelit. Jelita muszą dobrze rozpoznać, co jest dla nas dobre, a co toksyczne. Co jest obciążające i musi zostać wydalone, a co jest korzystne i powinno przeniknąć do układu krwionośnego. To rozpoznanie jest możliwe dzięki temu, że na całej powierzchni śluzówki przewodu pokarmowego mamy bardzo duże skupiska komórek immunologicznych. Ta praca musi się odbywać właśnie w jelitach, bo krew, do której mają przenikać dalej substancje, musi być jałowa. Do niej mogą się przedostawać tylko woda i składniki odżywcze.

● Co się dzieje, jeśli do układu krwionośnego przeniknie coś przez wadliwie działające jelita?
– Nic nie powinno się tam przedostawać, bowiem krew jest płynem, który powinien pozostawać jałowy. Ale jeśli jelita, filtr w nich, nie działają właściwie, do krwi przedostają się fragmenty bakterii, toksyny, niestrawione cząstki pokarmowe czy wirusy. Układ odpornościowy zaczyna wtedy szaleć. Ten układ nie patrzy wówczas, czy to jest nieszkodliwy pokarm, czy wirus, czy bakteria. Atakuje wszystkie te elementy tak samo, nie ma czasu na „myślenie”. Rozwija pełen atak, by nas bronić przed śmiercią. Często, w przebiegu wielu chorób, problemem jest właśnie nie tyle obca w krwiobiegu cząstka, ale to, z jaką siłą zaczyna reagować układ odpornościowy. Z nadmierną reakcją układu odpornościowego walczymy przecież w chorobach autoimmunologicznych, takich jak RZS czy alergie.

● Kiedy możemy podejrzewać, że kiepsko działają nam jelita? Część z nas nie choruje na tarczycę ani nie ma alergii.
– Kiedy często chorujemy albo mamy nawracające infekcje jakiegoś typu. Nie chodzi tu tylko o infekcje górnych dróg oddechowych. U kobiet bardzo często zdarzają się zakażenia dróg moczowo-płciowych – zapalenia pęcherza albo pochwy. U kobiet są one wyjątkowo częste, ponieważ odbyt i pochwa są położone bardzo blisko siebie. Jeżeli mamy zaburzenie mikroflory jelitowej, wszystkie te grzyby czy chorobotwórcze bakterie łatwo wędrują z odbytu do pochwy. Zaburzona mikroflora jelitowa powoduje, że te infekcje nawracają. Kobiety mają przepisywany antybiotyk albo lek przeciwgrzybiczy i wydaje im się, że problem rozwiązany. Ale to leczy jedynie objaw, a nie przyczynę, która tkwi w jelitach. Dlatego infekcje wracają. Podejrzenie powiny budzić też nawracające infekcje skóry – grzybicze czy bakteryjne.

● Czy ten kiepski stan naszych jelit, a w konsekwencji odporności, to efekt „cywilizacyjny”?
– Kiedyś nie było antybiotyków, leków przeciwgrzybiczych czy przeciwwirusowych. Zakażaliśmy się, ale układ odpornościowy musiał sobie radzić sam. Część z nas, oczywiście, umierała, ale u całej reszty układ odpornościowy był trenowany. Dawał radę, ponieważ jeszcze nie tak dawno większość populacji żyła na wsiach. Człowiek miał obok krowę, kozę, owcę. One wszystkie miały jakąś florę bakteryjną. Żyliśmy w dużych rodzinach, wielodzietnych, z wieloma osobami obok siebie. Im więcej nas, tym większa wymiana flory bakteryjnej. To działało z korzyścią dla nas. Nie stosowaliśmy też płynów antybakteryjnych. Jelita były dobrze skolonizowane przez właściwe bakterie, a to one są warunkiem, by prawidłowo działała odporność jelitowa.

Dziś mieszkamy w miastach, oddzieleni, w małych rodzinach, często w modelu rodzice i jedno dziecko. To, jak twierdzi wielu naukowców, sprzyja zubożeniu mikroflory jelitowej, a w konsekwencji – osłabia odporność.

Na to nakłada się jeszcze jeden problem. Stosujemy antybiotyki i środki odkażające. Antybiotyki przepisywane są nie dla ratowania życia, jak kiedyś, tylko na przysłowiowy katar. Sterylizujemy, higienizujemy życie, stosując popularne środki do czyszczenia. Mówi o tym tzw. hipoteza higieniczna, przytaczana przez wielu alergologów. Sugeruje ona, że wraz z XX wiekiem poprawa poziomu higieny zmniejszyła liczbę niektórych zakażeń, ale jednocześnie zwiększyła zapadalność na astmę i alergię.

● Jaki mechanizm jest za to odpowiedzialny?
– Dziś nasz układ odpornościowy nie ma z czym walczyć, nie ma się „czym zająć”, nudzi się. Powinien walczyć z patogenami. Ale ich nie ma, bo wyjałowiliśmy środowisko wokół nas. Co zatem robi układ odpornościowy? Musi z kimś walczyć, a skoro nie ma naturalnego wroga na zewnątrz, zwraca się przeciw swojemu gospodarzowi. Do ataku ze zdwojoną siłą prowokuje go choćby białko pokarmowe, co ma miejsce w alergii. To wyjałowienie dotyczy też, oczywiście, wnętrza naszych ciał. W jelitach nie mamy już korzystnego bilansu bakterii, więc spada nam odporność. To wszystko naczynia połączone.

● Jak bardzo połączone? Co jeszcze zależy od stanu jelit?
– Coś tak istotnego, jak nastrój. W jelitach produkowane jest 90% serotoniny – związku chemicznego, który oddziałuje na mózg i odpowiada za dobry nastrój. Ale serotonina będzie produkowana w wystarczającej ilości, jeśli jelito będzie zamieszkiwane przez odpowiednie bakterie. Jeśli mikroflora jelit jest zaburzona, to ze względu na silne, nawet bezpośrednie połączenie jelit z mózgiem poprzez nerw błędny, możemy spodziewać się obniżonego nastroju, a nawet depresji. I często wygląda to tak, że pacjent leczony jest przeciwdepresantami, a akurat w jego przypadku należałoby zająć się jelitami. Oczywiście wiele depresji zależy od innych czynników i wymaga leków. Zwracamy tylko uwagę na to, że ten związek między jelitami a naszym dobrostanem psychicznym, choć tak niepozorny, nie tylko istnieje, ale jest bardzo silny. Jelita nie bez powodu nazywane są drugim mózgiem. Dlatego czasem zły nastrój czy bezsenność należy zacząć leczyć od jelit.

● Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała
Karolina Kasperek

r e k l a m a

r e k l a m a

Zobacz także

r e k l a m a