Dzwonek Pierwszy miesiąc prenumeraty za 50% ceny Sprawdź

r e k l a m a

Partner serwisu

Najważniejsze plonowanie i zimotrwałość rzepaku

Data publikacji 08.07.2020r.

Grzegorz Pszczoła od kilkunastu lat z powodzeniem uprawia rzepak. Sieje odmiany hybrydowe i populacyjne, a wybierając materiał siewny kieruje się głównie potencjałem plonowania i stopniem zimotrwałości odmian rzepaku.

Grzegorz Pszczoła prowadzi wraz z żoną Moniką gospodarstwo w Piotrowicach (pow. puławski) od 1991 r. Obecnie uprawy zajmują ok. 70 ha. To dobre ziemie, przeważa klasa III a i b, pod pługiem są też grunty klasy II i IV. Głównie gleby ciężkie, gliniaste, niełatwe w uprawie z uwagi na pofałdowanie terenu.

Jare w odwrocie
Rzepak ozimy występuje w strukturze zasiewów gospodarstwa od ponad 10 lat. – Jeśli rzepak, to ozimy. Nie jestem zwolennikiem odmian jarych. Ich uprawa jest trudniejsza z uwagi na suche wiosny i większe narażenie na presję szkodników – stwierdza rolnik. Pan Grzegorz przy okazji zaznacza, że odchodzi od upraw jarych. Przyczyną jest powtarzający się od kilku lat wiosenny deficyt wilgoci w glebie.

Z uwagi na prowadzoną w Piotrowicach hodowlę bydła mlecznego, rolnik nie może pozwolić sobie na całkowitą rezygnację z upraw jarych. Kukurydza i jęczmień są głównym komponentem mieszanek treściwych przeznaczonych dla bydła. – Ale z pszenicy jarej już zrezygnowałem. Dawniej siałem ją na stanowiskach po burakach cukrowych – wyjaśnia plantator. Oprócz wspominanych już roślin strukturę zasiewów uzupełniają: pszenżyto, jęczmień ozimy, pszenica ozima oraz mieszanki roślin motylkowych z trawami, przeznaczone na kiszonki.

Trudna wiosna dla rzepaków
W tym sezonie rzepaki zostały posiane w gospodarstwie na 12,5 ha. Gdy rozmawialiśmy z panem Grzegorzem, do żniw pozostało ok. miesiąca. – Ten sezon dla rzepaku był na moich plantacjach trudny – mówi rolnik. – Co prawda łagodna zima sprzyjała roślinom, ale po niej przyszła zimna wiosna. Maj charakteryzował się dużymi dobowymi amplitudami temperatur i przymrozkami, co doprowadziło do pękania łodyg.

Warto przy okazji wspomnieć, że innymi przyczynami tego zjawiska (zaznaczmy, że w opisywanym przypadku te przyczyny nie wystąpiły) może być m.in. nagła poprawa uwilgotnienia gleby i bardzo szybkie pobieranie wody wraz ze składnikami pokarmowymi. Mogą to być też naloty chowacza brukwiaczka, jednostronne przenawożenie plantacji azotem, niedobór boru (odpowiada m.in. za jakość tkanki mechanicznej rośliny) czy po prostu grad.

Uszkodzone tkanki mogą stać się otwartą bramą dla ewentualnych infekcji chorób okresu kwitnienia, czyli zgnilizny twardzikowej, czerni krzyżowych i szarej pleśni. – Ochrona była standardowa, nie zauważyłem, żeby coś poważnego się z rzepakiem w związku z tymi uszkodzeniami łodyg działo – mówi pan Grzegorz.

Sklejać czy nie sklejać?
Deszcze nawalne, wichury i gradobicia stają się latem w naszej szerokości geograficznej coraz powszechniejsze. – Z rzepakiem jest trochę jak z totkiem – śmieje się nasz rozmówca. – Wystarczy, że źle się trafi z pogodą, przed zbiorem przejdzie nawałnica i jest problem. Nie trzeba pić kawy, rzepak wystarczająco podnosi ciśnienie – żartuje pan Grzegorz. I dodaje, że dotyczy to tych plantatorów, którzy upraw rzepaku nie ubezpieczają. – Ja zawsze to robię. Dzięki rządowym dopłatom do ubezpieczeń upraw koszt takiej polisy nie jest specjalnie wysoki.

Z roku na rok przybywa środków, tzw. sklejaczy, które mają ograniczać pękanie łuszczyn a w konsekwencji osypywanie się nasion. Oprysk powinien być przeprowadzony na 3–4 tygodnie przed zbiorem rzepaku. Najlepszym na to momentem jest czas, w którym łuszczyny zaczynają żółknąć, ale zachowują jeszcze elastyczność, tzn. można je zgiąć bez ich pękania.

Nasz rozmówca nie jest jednak zwolennikiem takiego rozwiązania. Tłumaczy, że gwałtowna burza przed zbiorem to tylko ryzyko, pewności, że przejdzie nad plantacją nie ma. Natomiast w przypadku wjazdu w rzepak ciągnikiem z opryskiwaczem strata w plonie jest pewna. – Poza tym po przejeździe ciągnika z opryskiwaczem koszenie w ścieżkach technologicznych jest utrudnione – mówi rolnik. – Trzeba ścieżki omijać albo kosić niżej. To rozwiązanie ma swoje wady, bo niższe koszenie pogarsza wydajność oraz czystość plonu. Mogą się też zapychać elementy robocze kombajnu. A jak przed zbiorem przejdzie grad, to żadne sklejanie nie pomoże.

Pan Grzegorz zaznacza, że w kwestii stosowania sklejaczy ma też znaczenie skala uprawy. Na dużych plantacjach rachunek ekonomiczny określający kwestię zysków i strat może dać inny wynik. – Choć ja osobiście nie spotkałem się z entuzjastycznym podejściem do tej formy zabezpieczania plonu. Stosowało ją kilku moich znajomych, mają sceptyczny stosunek do metody – mówi pan Grzegorz.

Strategia przyjęta w gospodarstwie w Piotrowicach dotąd się sprawdza. Tylko raz, kilka lat temu, przed samym zbiorem nad częścią plantacji przeszła burza, powodując poważne straty. Zbiór z tego obszaru był o tonę z hektara niższy niż z reszty plantacji. – Oczywiście są też dostępne na rynku odmiany rzepaku, które według hodowli, mają charakteryzować się zwiększoną odpornością na pękanie łuszczyn i osypywanie nasiona rzepaku – mówi Grzegorz Pszczoła. – To ważne, jednak ja w swoich wyborach dotyczących odmian, kieruję się przede wszystkim potencjałem plonu i zimotrwałością.

Plon i zimotrwałość
W bieżącym sezonie pan Grzegorz postawił na następujące odmiany: mieszańcowe Dominator, Kuga i Duke oraz populacyjną Galileus. – Najpierw siałem pół na pół odmiany populacyjne i hybrydowe. W ostatnich latach nawet więcej populacyjnych. W naszym gospodarstwie ich plonowanie nie odbiega znacząco od odmian hybrydowych, a różnica w cenie materiału siewnego jest zauważalna dla kieszeni.

– Odmiany populacyjne są zdecydowanie tańsze – wyjaśnia nasz rozmówca. Argumentem za ich uwzględnianiem w strukturze zasiewów jest i to, że w niektórych sezonach plonują wcale nie gorzej niż odmiany hybrydowe. Oczywiście każdy sezon jest inny, a liczba czynników wpływająca na ostateczny efekt w postaci plonu niemała. – Dwa lata temu w sytuacji stresowej w fazie wschodów odmiana hybrydowa poradziła sobie gorzej od populacyjnych. Część plantacji trzeba było przesiewać – dodaje.

W czasie naszej rozmowy pan Grzegorz jeszcze nie był zaopatrzony w materiał siewny rzepaku na kolejny sezon. Co roku jednak, jak mówi, dokonując wyboru kieruje się badaniami COBORU. Ośrodek rekomenduje na 2020 rok 44 odmiany, w tym dla woj. lubelskiego sześć. – Nie sprawdzam odmian na własną rękę wysiewając niewielkie ilości na próbę. Ufam badaniom COBORU. Skoro odmiany zostały przebadane i są rekomendowane, to znaczy, że mają potencjał i poniżej pewnego poziomu nie powinny zejść.

Nasz rozmówca, jak już zaznaczył wcześniej, największą uwagę podejmując decyzję co do odmian zwraca na plon i zimotrwałość odmian rzepaku. – Staram się też wybierać do siewu nowe odmiany, żeby pokazały w praktyce swój potencjał. Nie przywiązuję się na lata do tych samych odmian i marek badaniom mówi plantator.

Krzysztof Janisławski

r e k l a m a

r e k l a m a

Zobacz także

r e k l a m a