Pierwszy wpis w kronice założenia Gminnego Skansenu Maszyn i Urządzeń Rolniczych w Niedrzwicy Kościelnej jest datowany na 2013 rok. Grupa pasjonatów założyła fundację „Ocalić od Zapomnienia” prowadzącą skansen i rozpoczęła gromadzenie eksponatów. Prezesem fundacji był Andrzej Pastusiak.
Zostałem z tym wszystkim
– Szukali sponsora, zgodziłem
się. Wtedy jeszcze
pracowałem, prowadziłem
działalność gospodarczą –
mówi Henryk Jaśkowski.
Na otwierającej kronikę stronie figuruje jako fundator skansenu. Zaznacza jednak, że nie tylko on partycypował w finansowaniu działalności fundacji – członkowie zarządu też mieli w tym swój udział.
W 2014 roku skansen wraz z izbą pamięci oficjalnie zaprosił pierwszych gości. Odbywały się pokazy, festyny.
– Któregoś razu jedną z maszyn młóciliśmy zboże. Słoma idealna, żadne ziarenko nie zostawało. Prościutka maszyna, a młóciła tak, jak żaden nowoczesny kombajn – opowiada z podziwem pan Henryk.
Sam nie jest zawodowo związany z rolnictwem, ale wychował się w gospodarstwie. Jego ojciec był rolnikiem we wsi Czółna w gminie Bełżyce.
Po kilku latach drogi osób zaangażowanych w przedsięwzięcie się rozeszły.
– I w ten sposób zostałem z tym wszystkim – mówi Henryk Jaśkowski, obecnie prezes fundacji.
„To wszystko”, czyli imponujący zbiór maszyn rolniczych, przeróżnych urządzeń przydatnych w gospodarstwie, ale także licznych przedmiotów użytku domowego, znajduje się obecnie we wzniesionej specjalnie w tym celu przez pana Henryka hali i czeka na lepsze czasy.
– Nie chciałem, żeby zbiór niszczał. Zabezpieczyłem go, ale nie czuję się na siłach prowadzić skansenu. Jestem już na emeryturze, mam inne zajęcia. Gdyby znalazł się ktoś, kto chciałby się zaangażować w udostępnienie kolekcji, powitam go z otwartymi ramionami. Warunek jest taki, że będzie to działalność społeczna. Innymi słowy potrzebny jest pasjonat – śmieje się.
Wyjaśnia, że po zakończeniu działalności skansenu w Niedrzwicy rozważał przekazanie kolekcji do Muzeum Wsi Lubelskiej w Lublinie.
– Nie sztuka komuś oddać. Chcemy mieć pewność, że to wszystko się nie zmarnuje. Poza tym darczyńcy z naszych okolic przekazywali swoją własność skansenowi w Niedrzwicy Kościelnej nie po to, żeby ją gdzieś dalej oddawać, tylko żeby to tutaj było, w naszej gminie. Może jakaś szkoła rolnicza wzięłaby to pod opiekę?
Z rolniczej gminy
Część sprzętów została
zakupiona, inne to dary.
Sporo uratowano przed
wyrzuceniem na złomowisko.
Nawet teraz, choć
skansen obecnie nie działa,
zgłaszają się ludzie
i przekazują kolejne dary.
Pozyskiwane od rolników
urządzenia były stopniowo
remontowane i odnawiane.
Taką drogę przeszła
na przykład kosiarka
konna z 1971 roku. Maszyna
przeznaczona do
koszenia zielonek z trwałych
użytków zielonych
była powszechnie używana
do końca XX wieku.
Podobnie siewnik konny
z 1963 roku. Któryś z właścicieli
przystosował go do
ciągnięcia za traktorem. Po
rekonstrukcji w skansenie
powrócił do pierwotnego
wyglądu.
Wśród odnowionych maszyn była też polska sadzarka SKK z 1959 roku. Wyposażona w tarczowe aparaty sadzące wymagała obsługi dwojga ludzi i dwukonnego zaprzęgu. Do skansenu trafiały również maszyny w bardzo dobrym stanie, które nie wymagały remontu i mogły od razu trafić na wystawę, jak chociażby przekazana przez darczyńcę młockarnia Lublinianka MZC 4A. W zbiorze nie mogło zabraknąć flagowego produktu z Płocka, czyli kombajnu marki Vistula.
W kolekcji znajdują się również urządzenia i maszyny pochodzące z przełomu XIX i XX wieku. W Niedrzwicy została odnowiona młockarnia ręczno-kieratowa służąca do młócenia zboża na brudno. Została wykonana w 1893 roku w Fabryce Maszyn i Narzędzi Rolniczych Mieczysława Wolskiego w Lublinie. Zakład produkował kieraty, młocarnie, sieczkarnie i odlewy żeliwne. Były eksportowane do Rosji, a potem Związku Radzieckiego. Obok stoi młocarnia sygnowana marką Menzel & Nagel Breslau. To młocarnia na czyste ziarno. Co ciekawe, po 1945 roku fabryka ta działała jako Spółdzielnia Remontowo-Montażowa Sprem i specjalizowała się w urządzeniach dla przemysłu mleczarskiego. Upadła pod koniec lat 90. ubiegłego wieku.
Do Niedrzwicy Kościelnej trafiła także sieczkarnia używana do cięcia siana, słomy i zielonek dla zwierząt. Występowała z napędem ręcznym lub mechanicznym, a w gospodarstwach można ją było spotkać jeszcze do końca XX wieku.
Wóz drabiniasty
Pan Henryk, oprowadzając
nas po hali, wskazuje
kolejne ciekawostki.
– Wóz drabiniasty prawie co roku jeździ na dożynkach. Ale mamy tutaj nie tylko maszyny czy sprzęty typowo rolnicze. Jest warsztat tkacki, stolarski, wyposażenie kuźni, działająca olejarnia, maselnice, wirówki do mleka, mnóstwo innych drobiazgów – wymienia. – Tutaj magiel, a tu kącik fryzjerski. Pianino, szafy, łóżka, stoły, obrazy, kufry...
Krzysztof Janisławski