Mateusz Kulecki od blisko 5 lat zajmuje się chowem świń rasy złotnickiej białej. Wszystko zaczęło się w 2016 roku, gdy przy wsparciu Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu przystąpił do programu ochrony zasobów genetycznych.
– W naszym gospodarstwie świnie utrzymywane były od pokoleń. Tym żyjemy, bo z tego żyjemy... Jesteśmy pozytywnie nastawieni do rolnictwa, a to, co robimy, sprawia nam przyjemność. Poza tym naprawdę nie robimy nic innego niż rodzice i dziadkowie – mówią Agnieszka i Mateusz Kuleccy z miejscowości Sadłuki na Pomorzu.
Kierunki produkcji
– Ogromna intensyfikacja produkcji
trzody chlewnej, jaka nastąpiła
po wejściu Polski do Unii
Europejskiej, ma swoje dobre i złe
strony. Z pozytywnych aspektów to
zmniejszenie zużycia pasz, dzięki
nowoczesnym rasom, co ogranicza
koszty w wielu gospodarstwach,
jednak z punktu widzenia konsumentów
jakość wieprzowiny rodzimych
ras jest wyższa. Złotnicka
biała to świnia o zwisłych uszach
i mocnej, harmonijnej budowie –
opowiada Mateusz Kulecki.
Mięso świń złotnickich cechuje jaśniejsza barwa spowodowana większym przetłuszczeniem tuszy i marmurkowatością. Mięso wyróżnia się doskonałym smakiem i kruchością. W obecnych realiach pewną rekompensatą za słabsze wyniki w chowie ras rodzimych są dopłaty do zasobów genetycznych wynoszące 1140 zł do lochy objętej programem.
– Niestety, gospodarstwa takiego typu jak nasze nie mogą skorzystać ze wsparcia „świnia+”. Z powodu utrzymywania loch w kojcach indywidualnych nie spełniamy wymagań, a modernizacja budynków, aby spełnić wymogi dobrostanu, to zbyt duży koszt – opowiada rozmówca.
Zróżnicowany rynek oraz mięsność świń warunkują sprzedaż w żywej wadze. Rolnik żałuje, że nasze przetwórstwo uzależnione jest od obcego kapitału i pośredników, przez co dochodowość jest znacznie mniejsza niż przed laty, kiedy było więcej mniejszych ubojni i masarni, które potrafiły docenić rodzimy towar. W dzisiejszych czasach restauratorzy są zainteresowani tylko określonymi partiami mięsa – schabem, karkówką, szynką czy boczkiem. Przy złej koniunkturze na rynku wieprzowiny i braku umów kontraktacyjnych dochód z hodowli nie jest astronomiczny i z pewnością nie wystarczy na duże inwestycje w budowę nowych budynków, dlatego drugim kierunkiem w gospodarstwie jest uprawa zbóż konsumpcyjnych i rzepaku.
– Zoptymalizowane nawożenie, ochrona roślin, system GPS i odstawienie pługa na rzecz uprawy bezorkowej zapewniają stabilne plony, co przekłada się na dochody i rozwój całego gospodarstwa, bo gleby u nas są klas III i IV, a nawet V i VI – podkreśla pan Mateusz.
Żywienie i warunki utrzymania
W gospodarstwie utrzymywanych
jest średnio 40 loch. Maciory
karmiące przebywają w kojcach
pojedynczych w obiekcie bezściołowym.
Lochy prośne zaś są utrzymywane
grupowo na głębokiej
ściółce. Prosięta odsadzane są
w wieku 4 tygodni i trafiają na
odchowalnię na płytkiej ściółce
do osiągnięcia masy ciała 30 kg,
a następnie do tuczarni na głębokiej
ściółce wyposażonej w system
wentylacji i paszociągów, gdzie
przebywają do momentu sprzedaży.
Prawidłowe żywienie pozwala
uzyskać 9,5 prosięcia od lochy
w miocie.
– Ważną rolę w żywieniu odgrywają zboża: żyto, pszenżyto i jęczmień. Świnie rasy złotnickiej są mniej wymagające co do składu paszy, dzięki czemu mogę skarmiać groch, a także odsiewy rzepaku, a więc użyć białko, które produkujemy u siebie w gospodarstwie, nie stosując w ogóle śruty sojowej – mówi Mateusz Kulecki.
Zwierzęta, z wyłączeniem prosiąt, dla których kupowane są gotowe pasze, otrzymują mieszanki paszowe sporządzone w gospodarstwie z dodatkami koncentratów. Mięsność tuczników jest zróżnicowana i zależy w dużej mierze od cech genetycznych, wahając się w granicach 52–58%. Sztuki odstawiane do uboju osiągają masę ciała 125– 130 kg w ciągu 6–6,5 miesiąca od urodzenia.
– Hodowla rasy złotnickiej to dla nas szansa. Jeśli stosujemy profilaktykę i podajemy zwierzętom żelazo oraz szczepimy przeciw parwowirozie, praktycznie unikamy wszystkich zachorowań. Świnie złotnickie są bardzo odporne, więc nie ponosimy kosztów leczenia, jak to ma miejsce w przypadku innych, bardziej wymagających ras – twierdzi Mateusz Kulecki.
Ochrona przed ASF
Nasz rozmówca zwraca uwagę, że
zagrożenie afrykańskim pomorem
świń jest wciąż duże. Dlatego z perspektywy
czasu uważa, iż ogrodzenie
gospodarstwa, jakie wykonał
w ubiegłym roku, to podstawa
spełnienia wymogów bioasekuracji.
W bramie wjazdowej znajdują
się maty nasączane środkiem dezynfekcyjnym,
a możliwość wjazdu
osób postronnych do gospodarstwa
została ograniczona.
– W przypadku odbioru padliny sam wywożę ją poza bramę, gdzie trafia na samochód firmy utylizacyjnej. Starając się minimalizować ryzyko zakażenia w budynkach inwentarskich, zachowaliśmy wszelkie standardy bioasekruacji, wydzieliwszy strefę socjalną i biurową – dodaje gospodarz.
Marcin Konicz