Kiedy z drogi między Międzychodem a Drezdenkiem wjeżdżasz do Zielątkowa, bardziej niż drogowskaz poinformują cię o tym dwie drewniane żaby. Witają najpierw one, a potem ciągnące się wzdłuż drogi malowane ptaki, obsadzone kwiatami opony i ławeczki. Te ostatnie to wizytówka Zielątkowa – pomysł, z którego wieś znana jest już w całej Polsce i który inni chętnie zapożyczają. Ale po kolei.
Nie ma was? To przyjedźcie!
W Zielątkowie było kiedyś koło gospodyń. Nasze rozmówczynie przypominają sobie sporo jego zalet. Na przykład to, że na spotkaniach instruktorki potrafiły wyzwolić talenty kulinarne nawet w najbardziej opornych albo nieśmiałych uczestniczkach.
– „Ja nie mam talentu!” – co rusz któraś krzyczała. A potem okazywało się, że potrafi upiec niesamowity tort makowy – mówi Danka.
Koło przestało działać jakieś dwadzieścia lat temu. We wsi zrobiło się cicho i sennie. Aż w 2019 roku na sołtyskę wybrano Małgorzatę Grabowską.
– Liczyliśmy na to, że młody sołtys coś zdziała, że się coś zmieni. Obserwowaliśmy wioski dookoła – tam, gdzie tę funkcję obejmował ktoś młody, zaczynało się coś dziać – mówią koleżanki Małgorzaty.
Ale Małgorzata była aktywna już dużo wcześniej. W 2018 roku jednym telefonem namówiono ją na udział w konkursie w sąsiedniej wiosce.
– To był Festiwal Smaków w Gościmiu. Koleżanka zaproponowała, żebyśmy przygotowały jakąś potrawę. Ja jej na to, że nie mamy jeszcze konkretnej grupy, ja nie jestem jeszcze sołtysem. Prawie nas zmusiła. Przygotowałyśmy zupę dyniową i danie chłopski gar – zielenina, warzywa – wszystko, co rośnie na polu i w ogrodzie – w jednym garnku. Z odrobiną kiełbasy. I na cztery potrawy zajęłyśmy drugie miejsce! – opowiadają dość głośnym chórem zielątkowianki.
Od ptaszka do ławeczki
Małgorzata od lat wytwarza figurki z drewna. Od lat z powodzeniem sprzedaje serduszka, ptaszki. Jeszcze zanim została sołtyską, zaproponowała koleżankom ze wsi malowanie swoich wycinanek.
– Panie malowały ptaszki, a potem wystawiałyśmy to na aukcjach na jarmarkach, festiwalach. Zbierałyśmy w ten sposób na potrzeby gorzej sytuowanych rodzin w naszej okolicy. Z tych pieniędzy zdołałyśmy wyremontować dwa pokoje w ich domu, a nawet zakupić rower z przyczepką – opowiadają.
Kiedy zwołują ludzi do pracy przy szczytnym celu, zjeżdżają się do nich chętni z wiosek dookoła. Już za sołtysowania Małgorzaty grupa aktywnych z Zielątkowa ponownie stanęła do konkursu na Festiwalu Smaków. I znów udało się im zająć drugie miejsce – tym razem za chłopski gar z sarniną. Ale prawdziwą sławę przyniosły im ławeczki. W zeszłym roku Małgorzacie przyszedł do głowy pomysł, żeby wzdłuż głównej ulicy we wsi, wijącej się jak serpentyna, postawić ławeczki, na których miejscowi i przyjezdni będą mogli ciekawie odpocząć. Ale łatwo nie było.
– Zrobiliśmy na próbę cztery ławeczki. I już po dwóch dniach dwóch z nich nie było. Zgłosiliśmy sprawę na policję, rozesłaliśmy wieści i dość przypadkowo znalazły się po trzech miesiącach. Przeczekaliśmy zimę i tej wiosny zamontowaliśmy je ponownie, tym razem solidniej – opowiada Małgorzata.
Ostatecznie we wsi stanęło dziesięć ławeczek. Każda z nich ma swoją nazwę, którą nadać jej mieli ci, którzy mieszkają w najbliższym sąsiedztwie.
– Mamy więc Rzepeczkę, bo stoi blisko Rzepeckich. Stoi między dwiema przyjaźniącymi się sąsiadkami. Ławka Sąsiadeczka stoi kawałek dalej. Ale mamy też Ławeczkę Sołtysowej, U Józeczka, Pod Gruszą, Strudzonego turysty, Akacjową. Rozpisaliśmy konkurs na nazwę dla jednej zaginionej, tej najbardziej naruszonej podczas kradzieży. Nasi sympatycy poprzez lajkowanie na Facebooku głosowali na jedną z trzech nazw. Powsinoga zwyciężyła z Bumerangiem i Odzyskaną – opowiadają.
O ławeczkach usłyszała cała Polska. Lajki przychodziły i z zachodu, i z Rzeszowa. Na profilu mają już 700 polubień, a z zielątkowskich wzorców korzystają już inne wsie. Ostatnio Małgorzatę zaprosiły do siebie Łazy pod Żarami. Chcą, żeby opowiedziała im, jak upiększa swoją wieś, a potem planują przyjazd na rodzaj wizyty studyjnej.
Na ławkach sąsiadki spotykają się na kawie albo herbacie punktualnie o 17.00, czyli całkiem w stylu angielskim. A kulturalnie będzie tym bardziej, że przy każdej ławeczce stanie tabliczka z wierszykiem nawiązującym do nazwy. Do kilku ławek już skomponowano rymy: „Druga ławeczka to Rzepeczka, na niej Ela i Daneczka o siedemnastej się spotykają i na herbatkę zapraszają. A ta herbatka to nie byle co, bo wszystkie witaminy w niej są. Róża pachnąca, mięta i melisa, a także maliny i kwiaty bzu do niej dodają. I tą zdrową herbatką chętnie przygodnych gości częstują”. A przy Sąsiedeczce będzie można poczytać takie wersy: „Szósta ławeczka to ławeczka Sąsiadeczka. Zdziwiony był gołąb, drozd i kawka, pewnego dnia stanęła tu ławka. Pośród osiki blisko drogi stoi ławeczka, przechodniu drogi. Aby sąsiadki po pracy dniu całym mogły odpocząć w cieniu doskonałym. Każdy przechodzień, gdy bolą go nogi, może tu przysiąść i odpocząć sobie. Nasza ławeczka to jak bajeczka. Tu spotykają się przyjaciele. Słychać szum liści i śpiew ptaków, więc zapraszamy cię, rodaku”.
Apetyt na wioskę
Zielątkowianie w ciągu ostatnich osiemnastu miesięcy dokonali prawdziwych wyczynów. We wsi odbyło się Głośne Czytanie z konkursem na kiszone ogórki – bo zielone, kurs pierwszej pomocy, gościł u nich też teatr z Krakowa. Teraz chcą w wiosce zorganizować ogród zielny. Nadleśnictwo już im obiecało kawałek ziemi i wstępną jego kultywację. W ogrodzie mają rosnąć zioła i przyprawy, a w środku ma stanąć figura Matki Boskiej Zielnej.
– To ma być miejsce odpoczynku dla turystów. Z ławeczkami, stolikiem. Takie, gdzie można się też czegoś dowiedzieć, więc przy ziołach mają stanąć tablice informujące o nich. Ale chcemy, żeby to było jednocześnie miejsce też duchowego wytchnienia, takie do modlitwy, refleksji. Stąd ta kapliczka – opowiada Małgorzata.
Teraz biją się z myślami i apetytem na przedsięwzięcie większego kalibru. Chodzi im po głowie wioska tematyczna. Chodzi tym bardziej, że w Lubuskiem nie ma jeszcze żadnej.
– Na razie podczytujemy, na czym to polega. Planujemy konsultację z animatorem wiosek tematycznych. A póki co chcemy wystartować w konkursie Najpiękniejsza Wieś Lubuska. Nie dostaliśmy się ostatnio. Nie zraziłam się. Pojechałam porozmawiać z wygranymi – dowiedzieć się, jak to zrobili, nauczyć się czegoś, zebrać doświadczenia. Wie pani, kiedy jadę gdzieś, nie wybieram głównej trasy. Jadę dłużej, ale byle po wszystkich wioskach. Zawsze podejrzę po drodze jakieś ciekawe rozwiązania – mówi Małgorzata, dowodząc, że nie brakuje im energii i spojrzenia potrzebnych do rozkręcania wioski tematycznej.
Karolina Kasperek