Nie oznacza to jednak ekstensywnego charakteru prowadzonej produkcji. Wprost przeciwnie. Od wielu lat Renata i Roman Tyborowie systematycznie w gospodarstwo inwestują. „Krowy powinny żyć, w zgodzie ze swoją naturą” – zasada ta od wielu lat przyświeca państwu Tyborom i – co najważniejsze – doskonale się sprawdza. I chociaż nie ma tutaj nowoczesnych obiektów inwentarskich i zaawansowanych technologii, to jednak mlecznemu stadu niczego nie brakuje. Mało tego, wydaje się, że ma ono więcej wolności i możliwości naturalnego zachowania niż niejedno stado w kraju.
Na luzie od… zawsze
Kiedy przed laty hodowcy zdecydowali się na radykalne zwiększenie mlecznego pogłowia, nie mieli wystarczających środków, a kredytów chcieli uniknąć na wybudowanie nowoczesnej dużej obory. Zdecydowali więc, że wybudują oborę stosowną do ich aktualnych możliwości finansowych i według własnego projektu. I takową z powodzeniem użytkują do dziś. Przebywające w niej krowy mleczne utrzymywane są w systemie bezuwięziowym na głębokiej ściółce. Do części legowiskowej przylega jedynie stół paszowy, po przeciwległej stronie którego przewidziano również niewielką część dla krów wysoko cielnych. Nie ma tutaj typowej dla obór wolnostanowiskowych dojarni z halą udojową. Jej rolę doskonale spełnia stara, mała obora, która w bardzo prosty i – co ważne – tani sposób została zaadaptowana właśnie na dojarnię. 12 znajdujących się w niej stanowisk wyposażono w dojarkę przewodową, a dój stada odbywa się na 6 aparatów udojowych i zajmuje hodowcom niewiele ponad godzinę.
Wypas nie tylko zdrowiu sprzyja
Państwo Tyborowie utrzymują stado liczące 90 sztuk bydła, w tym 51 krów dojnych, które praktycznie cały rok mają nieograniczony dostęp do – znajdującego się za oborą – przestronnego wybiegu. Od lat, od kwietnia do listopada krowy korzystają ze znajdujących się za oborą rozległych pastwisk, a znajdujący się obok nich zaciszny leśny zagajnik, daje zwierzętom doskonałe schronienie przed upalnym słońcem czy też wiatrem.
– Latem na pastwiska krowy wypuszczane są również na noc – powiedział Roman Tybor, zaznaczając, że wybudowana przed laty obora szybko zaczęła robić się za mała, stąd też umożliwienie zwierzętom przebywania na zewnątrz, z czego bardzo chętnie korzystają. – Gdybyśmy zamknęli stado pod dachem na noc, to byłoby im tam zdecydowanie za ciasno. Z kolei w okresie zimowym zwierzęta chętnie spędzają czas na wybiegu. Można powiedzieć, że nasze krowy utrzymywane są ekologicznie. Na pastwiskach mają dostatek świeżej, dobrej zielonki, cały rok korzystają z ruchu na świeżym powietrzu, a to procentuje dobrym zdrowiem i długowiecznością, jak również zdrowymi nogami i racicami – wymieniał Roman Tybor.
Jak poinformował hodowca, w ostatnim czasie, po około dwóch latach w stadzie wykonywany był profilaktyczny przegląd racic i okazało się, że ani jedna sztuka nie ma żadnych schorzeń, a racice praktycznie nie wymagają korekcji.
Ruch wpływa również na łatwość wycieleń, bowiem nasze krowy praktycznie nie wymagają pomocy przy porodach – dodał gospodarz.
Dwa razy dziennie krowy zganiane są do obory na dój. Tutaj otrzymują również TMR składający się głównie z pasz wyprodukowanych w gospodarstwie. W wozie mieszana jest więc sianokiszonka, kiszonka z kukurydzy, własna śruta zbożowa, śruta sojowa i rzepakowa oraz świeże młóto browarniane, które dostarczane jest do gospodarstwa raz na tydzień. W przypadku kłopotów z dostawą, zastępowane jest młótem suszonym.
Dbałość o komfort bytowania zwierząt, jak również perspektywa uzyskania dopłaty „500 plus” sprawiły, że hodowcy postanowili zainwestować w rozbudowę obory, nad którą właśnie trwają prace. Czy uda nam się dopłaty te uzyskać, nie wiadomo – zastanawiał się pan Roman – tak czy inaczej naszym krowom zdecydowanie poprawią się warunki utrzymania.
Mieszańce lepsze na pastwiska
Stado objęte jest oceną użytkowości mlecznej, a jego średnia wydajność kształtuje się na poziomie około 8000 kg mleka od sztuki. Hodowcy utrzymują zarówno czyste hf-y, jak i mieszańce z rasą simental, których udział w pogłowie zamierzają zwiększyć.
Sztuki doskonale nadają się do wypasu, lepiej wykorzystują bowiem pasze, są odporniejsze, a odchów urodzonych od nich cieląt jest zdecydowanie łatwiejszy i bezproblemowy. Za wybrakowaną sztukę można uzyskać zdecydowanie lepsze pieniądze, a ponadto syn planuje rozwijać pogłowie bydła opasowego, którego mieszańce mogą być bazą – wymieniał Roman Tybor.
W zawieszeniu
Jaka przyszłość gospodarstwa? Tego Renata i Roman Tyborowie dziś nie wiedzą, a to w związku z planami powstania w gminie Baranów Centralnego Portu Lotniczego.
– Przyznam, że jako mieszkańcy tej gminy niewiele dziś znamy konkretów. Co prawda wstępne palny zakładają, że lotnisko nie objęłoby naszego gospodarstwa, ale mamy bardzo dużo ziemi w dzierżawie i nie wiemy ile z nich zabrałoby przyszłe lotnisko, czy związana z nim infrastruktura i ile pozostałoby wtedy do naszej dyspozycji. Nasz następca syn Kamil zdecydowanie preferuje bydło opasowe i w tym kierunku – przynajmniej na razie – planuje iść, tak że jak widać jesteśmy obecnie poniekąd w zawieszeniu, a przyszłość stoi pod dużym znakiem zapytania – stwierdził na koniec Roman Tybor.
Beata Dąbrowska