Ośrodki Hodowli Zwierzyny są prowadzone przez Lasy Państwowe oraz Polski Związek Łowiecki. Jednym z ich podstawowych źródeł dochodu są polowania komercyjne. Ośrodki najczęściej dysponują szczególnie cennymi obwodami obfitującymi w szlachetne gatunki zwierząt łownych. Szerokim strumieniem płyną do nich przychody z tzw. polowań dewizowych.
Inwazja dzików
Takim ośrodkiem jest OHZ Kujan, który swoją działalność prowadzi m.in. na terenie gminy Łobżenica w powiecie pilskim. Do naszej redakcji zwrócili się producenci mleka, którzy są dostawcami OSM Łobżenica. Zwrócili uwagę, że w tym roku nastąpił gwałtowny wzrost szkód łowieckich powodowanych przez dziki. Obawiali się, że większe niż zwykle straty w plantacjach kukurydzy spowodowane są skutkami pandemii COVID-19.
– Kukurydzę zasiałem 20 kwietnia. W drugiej połowie kwietnia ziemia była bardzo sucha. To dlatego siew został wykonany na głębokość 4,5 cm i szerokość 45 cm. Kiedy spadł pierwszy obfity deszcz, nocą dziki dokonały inwazji na moją kukurydzę. Natychmiast rano zgłosiłem to OHZ. Powiedziałem, że nie będę czekał, aż przyjadą oszacować straty. Zrobiłem zdjęcia i natychmiast plantację przesiałem. Kierownik Ośrodka nie sprzeciwił się mojej propozycji – mówi Stanisław Kucharski z Dźwierszna Małego.
Rolnik prowadzi 14,5-hektarowe gospodarstwo specjalizujące się w produkcji mleka. Utrzymuje 40 sztuk bydła, w tym 14 krów mlecznych. Kukurydza w tym roku została zasiana na areale 4,5 ha. Ma znaczenie strategiczne, ponieważ jest głównym źródłem paszy dla zwierząt. Tegoroczne zapasy są na wyczerpaniu. Od 3 lat gospodarstwa w powiecie pilskim muszą zmagać się ze skutkami suszy. Spowodowała one mniejsze plony kukurydzy na kiszonkę oraz trawy.
– W mojej ocenie w tym roku w łowiskach niewiele się dzieje. W poprzednich latach można było spotkać polujących myśliwych. Przy mniejszej liczbie polowań OHZ nie ma możliwości ochrony naszych gruntów przed dzikami. Na naszą szkodę działa też fakt, że niewiele się dzieje na poletkach zaporowych przy lasach będących w posiadaniu OHZ. Właściwie nie są zagospodarowywane. Dlatego zwierzyna zamiast żerować na nich, wchodzi na pola – twierdzi rolnik.
Nawet płot nie pomaga
Hodowca kukurydzę w tym roku zasiał na ogrodzonym gruncie. Na budowę płotu wykorzystane zostały drewniane i metalowe słupki. Ogrodzenie jednak na niewiele się zdało – dziki nie miały większych problemów z jego sforsowaniem.
– Przesianie kukurydzy generuje spore trudności, bo nie można wjechać siewnikiem. W dalszej wegetacji plantacja jest nierówna. Późniejszy siew oznacza straty, które w plonie trudno zrekompensować. Używamy wszelkich sposobów, aby ochronić uprawy. Zaobserwowałem, że najskuteczniej dziki odstrasza ustawiony na środku pola traktor z włączonym na cały regulator radiem na baterię. Wcześniej używaliśmy innych sposobów polecanych przez OHZ, jak wysypywanie ludzkich włosów czy różnych proszków. Nie były skuteczne – opowiada Kucharski.
Po kilku latach suszy stan plantacji kukurydzy i trwałych użytków zielonych dla gospodarstw produkujących mleko ma znaczenie strategiczne. Od jakości paszy zależy ilość wyprodukowanego mleka.
– W zeszłym roku nie można było zrobić dobrych pasz. Kukurydza nie miała parametrów. Mniej było także trawy. Pasze objętościowe muszę dokupować. Ich jakość jest gorsza, przez co spadają parametry mleka. Na rynku trudno o dobre sianokiszonki. Zmniejszyła się zawartość białka, przez co za mleko w marcu otrzymałem o 8 gr, a w kwietniu o kolejnych 6 gr mniej. Mleka produkuję też mniej, więc uwzględnić muszę jeszcze o 3 gr mniejszą premię za ilość – wylicza Wojciech Kęsy z Witrogoszczy Kolonii.
Hodowca utrzymuje stado ponad 60 sztuk bydła, w tym 34 krowy mleczne. Z powodu gorszej jakości paszy produkcja mleka w jego gospodarstwie zmniejszyła się o blisko 3 tys. l.
W tym roku dziki nie wyrządziły szkód w jego kukurydzy – dzięki wdrożeniu nadzwyczajnych środków związanych z ochroną.
– Plantacje są grodzone. Pastuch naprawiany jest codziennie, ponieważ zwierzęta z łatwością przerywają drut. Sam nocą pilnuję kukurydzy. Zabieram psy i strzegę swoich pól. Problem polega jednak na tym, że nie jestem myśliwym. Nie mogę przewidzieć, jak zachowa się płoszony w nocy odyniec. Znam się na produkcji mleka. Dyżur kończę około 4.00–5.00. Muszę wykonać poranny dój. Żyję dzięki produkcji mleka. Obsługa krów musi odbywać się według rygorystycznego reżimu, którego nie można zmieniać – tłumaczy Wojciech Kęsy.
Rolnicy uważają, że podjęcie bardziej zdecydowanych działań przez OHZ ograniczyłoby straty w ich uprawach, nawet w okresie kiedy polowania spowodowane ograniczeniami związanymi z pandemią były wykonywane mniej intensywnie. Twierdzą, że Ośrodek powinien zadbać o poletka, które posiada w lasach. Powinny na nich być prowadzone regularne uprawy, na których mogłaby żerować zwierzyna. Domagają się także pilnowania plantacji kukurydzy w początkowym okresie aż do wzejścia roślin.
– Ośrodek domaga się od nas, abyśmy grodzili na własny koszt nasze uprawy. Według mnie nie będzie to skuteczne. Jeśli postawię siatkę u siebie, zwierzęta przejdą do sąsiada. Dziki przestały bać się ludzi. Zjadają warzywa w przydomowych ogródkach. Wszędzie płotu nie da się postawić. Nasze grunty mają nieregularne granice, przez niektóre przechodzą też drogi publiczne. Domagamy się zwiększenia liczby polowań wobec tego, że te „dewizowe” się nie odbywają. Poletka zaporowe oraz pilnowanie plantacji przez myśliwych ograniczyłoby straty w naszych uprawach – twierdzi Mikołaj Mrotek z Witrogoszczy Kolonii.
W jego gospodarstwie znajduje się stado liczące 110 sztuk bydła, w tym 65 krów mlecznych. Na potrzeby żywienia zwierząt w tym roku zasiał kukurydzę na 24 ha. Na początku maja dziki zjadły nasiona na powierzchni około 0,5 ha.
– Sianokiszonkę sprowadzamy do gospodarstwa od grudnia. Zużywamy miesięcznie 60 balotów. Cena to 100–130 zł za sztukę. Z powodu dzików w zeszłym roku ucierpiała jakość kiszonki. Kukurydzy było mniej i trzeba było ją zacząć ścinać wcześniej. Ziarno nie było dojrzałe, a my straciliśmy na suchej masie. Nie było jednak wyjścia – opowiada Mrotek.
OHZ Kujan gospodarkę łowiecką prowadzi na 12 tys. ha. Połowa z nich to obwody polne. Kujan słynie z polowań na zwierzynę płową. Zagraniczni myśliwi cenią Ośrodek przede wszystkim za możliwość wykonywania polowań na daniele i jelenie. Za trofea tych ostatnich płacą po kilka tysięcy złotych.
– Dokładamy wszelkich starań, aby ograniczać skalę szkód łowieckich. Niestety, całkowite ich wyeliminowanie nie jest możliwe. Uprawy są chronione i straty minimalizowane tylko wtedy, kiedy jest pełna współpraca z rolnikami. Gospodarze z naszego terenu wykazują wolę współpracy. Zachęcamy do stawiania ogrodzeń tam, gdzie zwierząt jest najwięcej. Organizacyjnie i finansowo nie mamy możliwości ogrodzenia wszystkich upraw. Pomagamy to robić, użyczając siatki, słupków, drutów tym rolnikom, którzy wyrażają wolę grodzenia upraw. Wiele pól zostało ogrodzonych solidnymi konstrukcjami – twierdzi Jerzy Górecki, kierownik OHZ Kujan.
W Ośrodku zatrudnionych jest dwóch strażników łowieckich. W tym roku całonocne dyżury związane z pilnowaniem plantacji były pełnione przez cały maj. Obwód, na którym gospodarkę łowiecką prowadzi OHZ, podzielony jest na dziesięć rejonów. Podczas wschodów kukurydzy w każdym z nich przebywał jeden myśliwy. Z Ośrodkiem współpracują członkowie innych kół łowieckich. Dyżury rozpoczynały się o 22.00 i trwały do 4.00–5.00.
– W tym sezonie plan łowiecki zakłada odstrzelenie 120 dzików. Obowiązuje jeszcze dodatkowy limit związany z odstrzałem sanitarnym – kolejnych 50 sztuk. W marcu i kwietniu odstrzeliliśmy 50 dzików. To dopiero początek sezonu – mówi Górecki.
Więcej dzików, bo więcej wilków
Zapewnia, że koronawirus nie zaburzył wykonywania polowań. W ostatnich latach bardzo wzrosło pogłowie dzików. W przeszłości odstrzeliwanych było ich 70–80. W ubiegłym sezonie było to już 200. Wzrost liczby dzików tłumaczony jest występowaniem wilków. Zwierzęta łączą się w duże stada, przez co mają większe szanse na obronę przed drapieżnikami.
– Sezon polowań dewizowych rozpoczyna się we wrześniu. Myśliwi z zagranicy nie przyjeżdżają, dlatego też nie strzelamy odyńców. Polski myśliwy za taki odstrzał zapłaci 150–300 zł, a zagraniczny 1000 euro. My skupiamy się na mniejszych sztukach, w wieku około roku – mówi Jerzy Górecki.
Ośrodek ma kilkadziesiąt poletek zaporowych.
– Nie możemy zatrzymywać dzików w lesie poprzez wysypanie karmy na pasach zaporowych. Przepisy zabraniają ich dokarmiania. Musimy radzić sobie inaczej. Najskuteczniejsze są płoty i elektryczne pastuchy – informuje Górecki.
Kierownik OHZ zapewnia także, że odszkodowania są wypłacane regularnie. Rocznie Ośrodek przeznacza na nie 100 tys. zł. Wysokość strat mają określać sami rolnicy. Szacowanie jest prowadzone w obecności pracowników OHZ, którzy jednocześnie są rolnikami posiadającymi kilku- i kilunastohektarowe gospodarstwa.
– Bez myśliwych kukurydzy w tym roku po prostu by nie było. Włożyli sporo wysiłku w jej pilnowanie. Miałem szkodę na początku maja. Stratę wyceniłem na 500 zł i tyle rekompensaty mam dostać – mówi Piotr Bruski, mieszkaniec gminy Łobżenica.
W gospodarstwie utrzymuje 45 sztuk bydła. Krów mlecznych jest 30. Rolnik jest dostawcą do OSM Łobżenica.
Problemy związane ze szkodami łowieckim rolników i koła łowieckie mogą dotknąć jesienią. Jeśli granice nie zostaną otwarte, zagraniczni myśliwi nie będą mogli przyjeżdżać na komercyjne polowania. Wiele kół dochodami z odstrzałów dewizowych pokrywa koszty odszkodowań łowieckich.
Tomasz Ślęzak