– Sytuacja związana z epidemią koronawirusa odbiła się na rynku żywnościowym, chociaż mamy szczęście, że ten wirus nie przenosi się wraz z żywnością. Gdyby tak było, to bylibyśmy w zupełnie innym miejscu, ale oczywiście w opinii negatywnej. Według danych ze 114 spółdzielni, ale takich typowych spółdzielni, w naszej branży nigdzie ten wirus nie wystąpił. Wiem, że to nieszczęście dotknęło niektórych rolników, ale skończyło się to w miarę dobrze – powiedział Waldemar Broś.
Prezes KZSM stwierdził, że w mleczarstwie, tak jak w rolnictwie, trudno trafnie prognozować, jaka będzie przyszłość.
– Omawiając rok bieżący można powiedzieć, że na początku marca sytuacja różnie wyglądała, chociaż były już symptomy tego, że nie będzie to najlepszy rok. Wtedy jeszcze nie zakładaliśmy powszechnej pandemii w Europie i na świecie. Przychody, które jako całe mleczarstwo osiągnęliśmy w ubiegłym roku na poziomie 34,7 mld zł, były wyższe o około 3,5% od przychodów z roku 2018. W tym roku nie sądzę, żebyśmy mieli wzrost przychodów, a podejrzewam, że raczej dojdzie do ich spadku. Przychody w pierwszym półroczu tego roku są niższe od analogicznego okresu w roku ubiegłym o około 20%. Natomiast cena mleka w skupie nie uległa takiej redukcji. Cena jest stabilna, może o 2–3% niższa. Oczywiście w firmach różnie to wygląda, ale na pewno jej zmniejszenie jest kilkakrotnie niższe niż spadek przychodów. Świadczy to o tym, że spółdzielcza forma własności, którą państwo wybraliście i przy niej trwacie, jest najlepsza w świecie i lepszej nie ma. Chciałbym podziękować za zostanie przy tej produkcji. Myślę, że w tej chwili biorąc pod uwagę producentów surowca, daje ona największe bezpieczeństwo – powiedział Waldemar Broś.
Prezes stwierdził, że ceny podstawowych produktów mleczarskich otrzymywane przez mleczarnie są za niskie w stosunku do kosztów produkcji.
– Z 21 litrów mleka zawierającego 3,4% białka i 4,1% tłuszczu możemy wyprodukować około 2 kg mleka w proszku i około 1 kg masła przy kosztach surowca 30%. Reasumując, cena mleka w proszku powinna wynosić 10,60 zł za kilogram, a masła 17,16 zł. Niestety, obecnie ceny te są znacznie niższe. Mówię to po to, żeby uzmysłowić państwu jak niezwykle trudna i skomplikowana jest sytuacja w mleczarstwie w zarządzaniu i prowadzeniu firmy. Czego możemy spodziewać się w drugim półroczu tego roku? Myślę, że już wiadomo, że to drugie półrocze, a zwłaszcza czwarty kwartał, nie powinien być gorszy od obecnej sytuacji, którą oceniam, jako stabilną na poziomie mniejszym niż średni, bo przychody są zdecydowanie niższe. Eksport produktów mleczarskich w Polsce wynosi około 31%. W tym roku jest on nieco niższy niż w roku ubiegłym. Nie będzie już takich przyrostów chociażby ze względu na trudną sytuację panującą na przejściach granicznych. Wprawdzie Chiny otworzyły już granice i kupują produkty mleczarskie z innych krajów, w tym również z Polski. Wielka Brytania sygnalizuje, że jeśli nie podpisze z UE porozumień na jej warunkach, to drastycznie wzrosną cła, w tym oczywiście na artykuły mleczarskie. Wówczas byśmy stracili spory rynek – powiedział prezes KZSM.
Waldemar Broś uważa, że utrzymywanie embarga nałożonego na Federację Rosyjską szkodzi rolnictwu UE, w tym przede wszystkim rolnictwu polskiemu. Największe straty na tym embargu poniosła branża owocowo- -warzywna i mleczarska.
– Z eksportu nie możemy zrezygnować. Ubolewam tylko, że w Unii Europejskiej w KE nie ma takiej siły, żeby przekonać Unię do zniesienia embarga dla Federacji Rosyjskiej. Przedłużanie go skutkuje tym, że Federacja zainwestowała ogromne pieniądze w rolnictwo. W drobiu już jest samowystarczalna i nawet go eksportuje. Kupuje z Teksasu technologię produkcji żywca wołowego, a z USA technologię dotyczącą produkcji mleka i przetwórstwa. Myślę, że do pięciu lat stanie się eksporterem netto – powiedział Waldemar Broś.
Prezes KZSM odniósł się także do problemu zbyt wysokich marż nakładanych przez sieci handlowe.
– Krajowa Rada Spółdzielczości wyszła z pomysłem, który jest już pomysłem odgrzewanym, żeby za pośrednictwem ministra rolnictwa wprowadzić tzw. marże regulowane na artykuły żywnościowe. Oczywiście ja tę inicjatywę popieram, ale nie wierzę, że zostanie ona wprowadzona. Po raz kolejny wyjdziemy z taką inicjatywą, żeby tę kwestię uregulować, ale zawsze było to odrzucane. Tłumaczyliśmy zawsze, że chodzi nam o to, ile kto ma zarobić. Dla nas marże są ważne z punktu widzenia ilości sprzedaży. Szczególnie istotne jest to w tym roku, kiedy prawdopodobnie wiele osób straci pracę. Na pewno przychody się ludziom zmniejszą. W środowisku podkreślamy, że zarówno w mleczarstwie, jak i w innych branżach nie będą sprzedawać się produkty premium. Tylko nieliczni będą nabywać produkty z tzw. górnej półki. Wysokość marż ma zdecydowany wpływ na wielkość zakupów, a tym samym na poziom spożycia mleka i jego przetworów. Dochodzi jeszcze do prób eliminowania z rynku tych, których sieć nie lubi. Chodzi o to, że na ten sam produkt o tych samych wartościach i takiej samej wadze, dla jednego producenta określa się marżę 30%, a dla drugiego 100%. Oczywiście konsument nie kupi droższego. Będzie on stał na półce i sieci nie zechcą go kupować tłumacząc, że jest to decyzja konsumentów. W czasie koronawirusa szczególnie oczekujemy uregulowania kwestii marż – powiedział Waldemar Broś.
Prezes KZSM odniósł się także do proponowanych założeń Wspólnej Polityki Rolnej przedstawionych przez komisarza Janusza Wojciechowskiego.
– Komisarz powiedział na jednym ze spotkań, że bardzo mocno walczą o środki na Wspólną Politykę Rolną. Tendencja KE i Parlamentu Europejskiego jest taka, że wszystkie możliwe środki przeznacza się na walkę z koronawirusem. Jest to ważne działanie, ale ten budżet procentowo jest stale zmniejszany. Komisarz dodał, że udało mu się na etapie wstępnym wynegocjować ostatnio 391 mld euro, to jest 26,5 mld euro więcej niż poprzednio. Dla Polski może to być 33,5 mld euro, czyli o 3,5 mld więcej niż w poprzedniej perspektywie. Natomiast KE chyba nie odstąpi od tzw. Zielonego Ładu. Wśród założeń Zielonego Ładu jest odłogowanie 10% ziemi, zmniejszenie nawożenia o 50% i zmniejszenie o 25% zużycia środków ochrony roślin oraz dojście do 25% gospodarstw produkujących żywność ekologiczną. Jest dla mnie oczywiste, że spełnienie tych warunków oznacza zmniejszenie plonów, a tym samym zmniejszenie produkcji zwierzęcej a zwłaszcza mleka i bydła rzeźnego – powiedział Waldemar Broś.
Podsumowując wystąpienie, prezes odniósł się do wprowadzonej interwencji na rynku mleczarskim.
– Przeżyliśmy już niejeden kryzys. Ten rok zaczął się trochę podobnie jak ubiegły, w którym początek wyglądał zdecydowanie gorzej, a później w miarę dobrze się zakończył. Już w marcu br. informowaliśmy ministra rolnictwa i rozwoju wsi o drastycznym spadku cen zbytu, zwłaszcza mleka w proszku i masła, proponując uwolnienie zakupów na tzw. „rezerwy państwowe”. Po interwencji polskiego ministra rolnictwa Komisja Europejska wprowadziła tzw. dopłaty do prywatnego przechowalnictwa OMP, masła i serów przyznając na ten cel 30 mln euro. Dopłaty te w przypadku masła były o ok. 48% niższe niż w roku 2014, a w przypadku mleka w proszku niższe o ok. 42% niż w roku 2014. W ocenie środowiska mleczarskiego, instrument tzw. dopłat do prywatnego przechowalnictwa jest najmniej efektywny z punktu widzenia naszych interesów. W ramach tych dopłat kraje Unii Europejskiej zadeklarowały następujące ilości produktów, ponad 20 tys. ton mleka w proszku, 48 tys. t serów i ok. 68 tys. t masła. Polska wzięła w tym udział na poziomie od 0,1% do 1%. Zdecydowanie lepszym instrumentem byłyby zakupy interwencyjne. Dopłaty do przechowalnictwa są tylko przesunięciem problemu w czasie. Nie mówię, że nie miały korzystnego wpływu na rynek. Sam fakt ogłoszenia spowodował, że ceny mleka w proszku i masła trochę poszły w górę. Na bieżąco będziemy monitorować całą sytuację i jeśli zauważymy, że nadal jest tendencja spadkowa, to będziemy wnioskować o podjęcie działań interwencyjnych zgodnie z zasadami, jakie obowiązują w UE. Będziemy się wówczas starać o zakupy interwencyjne lub wydłużenie okresu dopłat do prywatnego przechowalnictwa – dodał Waldemar Broś.
Józef Nuckowski