– Posiadam ją dopiero od kilku miesięcy, a już przekonałem się jak wiele potrafi – mówi Marcin Byzdra. – Wjedzie praktycznie wszędzie, nawet do najmniejszych zakamarków. Jest zwrotna, bo podczas skrętu „łamie” się w pół. Ponadto nawet transportując ciężki ładunek stabilnie trzyma się podłoża. Kapitalną zaletą jest też to, że jest bardzo precyzyjna, dlatego będziemy ją wykorzystywać m.in. do odbioru skrzyniopalet od kombajnu do zbioru porzeczek. Do tej pory z tym zadaniem mierzyły się ciągniki sadownicze z ładowaczami, a skutek tego był taki, że jeden z nich podczas takiego transportu złamał się w pół.
Oprócz odbioru, przewożenia i ładowania skrzyniopalet (kistenów) na przyczepy, ładowarka będzie miała za zadanie rozładować big- -bagi z nawozem z samochodów ciężarowych, przeładować wapno, niwelować nierówności terenu, wyciągać spod wiat maszyny wykorzystywane w danym momencie na polach, a także przewozić cięższe materiały. Poradzi sobie z nimi, bo jest w stanie dźwignąć półtorej tony ładunku. Dzięki temu, że ma wysuwany teleskop, ciężar może unieść na ponad 3 metry.
– Widoczność z kabiny jest znakomita. Śmiem twierdzić, że przebija tym wszystkie traktory – mówi użytkownik maszyny. – Jak się zasiądzie za sterami ładowarki, a ma się jakieś pojęcie o obsłudze sprzętu rolniczego, to bez przeszkolenia ruszy się maszyną i zacznie pracować. Bo mamy tu hydrostat i tylko dwa pedały – jeden do jazdy w przód, drugi do cofania. Odpowiednie ich wciśnięcie powoduje proporcjonalną zmianę prędkości jazdy. Gdy pedały są zwolnione, maszyna zatrzymuje się.
Avant jest drugą ładowarką
w tym gospodarstwie. Pierwszą był zakupiony jako używany trzy lata temu burtowy Bobcat 753, który został w tym roku sprzedany. Jak wspomina Marcin Byzdra, o ile ten sprzęt sprawdzał się w pracach typowo budowlanych, jak trzeba było coś wykopać czy wyrównać, to już w zadaniach stricte rolniczych nie zdawał egzaminu.
– Ładowarka burtowa nie ma osi skrętnej, a koła są połączone ze sobą „na sztywno”. Za skręcanie odpowiada różnica prędkości między kołami po lewej i prawej stronie. To powoduje, że podczas skrętu czy nawracania na układ jezdny działają ogromne siły tarcia. Na utwardzonym terenie prowadzi to do szybkiego zużywania się opon, natomiast na polu koła uszkadzają glebę. Ładowarka burtowa nie była też w stanie sama dojeżdżać na oddalone pola i trzeba było ją przewozić na lawecie. Dlatego zdecydowaliśmy się wymienić ją na ładowarkę przegubową – wyjaśnia Marcin Byzdra. – Na Avanta natknąłem się na targach. Od razu mi się spodobała, dlatego, gdy wróciłem z wystawy zacząłem szukać w internecie informacji i opinii na temat tej maszyny. Były one na tyle pozytywne, że w lutym złożyłem na nią zamówienie. Dwa miesiące później firma Serafin dostarczyła ją do gospodarstwa. Niestety nie była tania, bo kosztowała ok. 232 tys. zł netto. Do tego trzeba było jeszcze dokupić osprzęt. W standardzie były tylko widły. Wybrałem zamiatarkę, wielofunkcyjną łyżkę „cztery w jednym”, równiarkę, żuraw oraz trzypunktowy zaczep. Planuję jeszcze dokupić osprzęt pozwalający na podcinanie porzeczek czy wykaszanie trawy.
Ładowarka ma dwuczęściową
konstrukcję. W przedniej części znajduje się wysięgnik teleskopowy. W tylnej silnik, który otaczają masywne obciążniki stanowiące przeciwciężar. Motor to trzycylindrowy Kohler o pojemności 1,9 litra, który generuje 57 KM. Posiada turbinę oraz układ common rail. Maszyna spełnia najnowszą normą emisji spalin Stage V. Aby to było możliwe, pod maskę „powędrował” filtr cząstek stałych DPF oraz katalizator utleniający DPF. Uzupełnił je układ recyrkulacji spalin EGR. Filtr DPF oczyszcza się z nagromadzonej sadzy automatycznie, ale zawsze można ten proces wstrzymać. Zdaniem właściciela, mimo że maszyna ma za sobą dwa miesiące pracy, to ani razu nie załączył się proces oczyszczania filtra. Na pewno nie odbędzie się to też w najbliższym czasie, bo z monitora maszyny odczytujemy, że napełnienie filtra wynosi 33 procent.
– Mamy tu do dyspozycji dwie pompy hydrauliczne. Przy mało wymagających zadaniach takich jak przewożenie skrzyniopalet, w zupełności wystarcza praca na jednej pompie podającej do 40 litrów oleju na minutę. Przy bardziej wymagających zadaniach, przyciskiem można załączyć druga pompę, dzięki której wydatek jest podwajany. Z naszych obserwacji wynika, że przy jednej pracującej pompie maszyna spala na godzinę 1,5 litra paliwa. Gdy pracuje na dwóch, zużycie oleju napędowego wzrasta o mniej więcej pół litra – podaje Marcin Byzdra.
Przemysław Staniszewski