Krowy w gospodarstwie państwa Pytów utrzymywane są w systemie uwięziowym. Obora w 2007 roku została zmodernizowana i rozbudowana. Łącznie w obiekcie znajduje się 46 stanowisk i kilka kojców na młodzież. Stanowiska wyłożone są matami gumowymi, a za nimi znajduje się kanał gnojowy, z którego obornik usuwany jest za pomocą zgarniaczy hydraulicznych. Udój odbywa się za pomocą dojarki przewodowej na 4 aparaty udojowe. Pierwszy zbiornik na mleko miał pojemność 300 litrów, a obecny jest już czwarty i ma pojemność 2000 litrów.
– Przy rozbudowie obory rozważałem zastosowanie systemu wolnostanowiskowego. Chciałem w starej części obory zrobić halę udojową i pomieszczenia socjalne, a nową część wybudować w innym systemie. Ostatecznie zdecydowałem się na kontynuację systemu uwięziowego – wyjaśnia rolnik.
Roman Pyt, żywiąc swoje stado bydła, główny naciska kładzie na jego zdrowotność.
– Staram się zmniejszać ilość kiszonki z kukurydzy w dawce na rzecz sianokiszonki. Uważam, że takie rozwiązanie jest prozdrowotne dla krów. Ponadto, nasze krowy otrzymują także siano łąkowe. Pielęgnujemy użytki zielone starając się utrzymać w runi jak najwięcej roślin białkowych, aby dostarczyć zwierzętom jak najwięcej białka. Uważamy, że białko z łąki jest najtańsze i najzdrowsze dla zwierząt – mówi Roman Pyt.
Wszystkie pasze zadawane są ręcznie, lecz gospodarze nie myślą na razie o zakupie wozu paszowego.
– Do obory przywożę pasze ciągnikiem, a następnie rozdaję je widłami. Biorąc na widły każdą porcję paszy sprawdzam, czy nie ma w niej zanieczyszczeń lub ewentualnych ognisk pleśni. Dzięki temu unikamy dostarczania mykotoksyn z paszami objętościowymi. Gdybyśmy mieli wóz paszowy i wsypywalibyśmy komponenty bezpośrednio do paszowozu, to nie mielibyśmy możliwości dokładnego ich sprawdzenia. Po wymieszaniu byłyby one niewidoczne, a po jakimś czasie widzielibyśmy efekty w postaci problemów zdrowotnych – mówi Marzanna Pyt, żona pana Romana.
Hodowcy planują powrót do wypasu krów mlecznych.
– Wcześniej nasze krowy były wypasane, ale na jakiś czas zrezygnowaliśmy z tego rozwiązania. Obecnie jedynie zasuszone sztuki korzystają z wybiegu. Chcąc zapewnić zwierzętom lepsze warunki, zamierzamy powrócić do wypasu. Oprócz świeżej paszy, krowy będą miały zapewniony ruch na świeżym powietrzu, co wpłynie bardzo korzystnie na ich zdrowotność – mówi Roman Pyt.
Gospodarz dostarcza mleko do Spółdzielni Mleczarskiej Ryki, która bierze udział w wakacyjnej kampanii lokowania produktu w programie „Okrasa łamie przepisy” w terminie lipiec – sierpień – wrzesień oraz kilku odcinkach „Pytania na śniadanie”. W programach będą wykorzystane produkty mleczarni, przybliżona zostanie historia zakładu oraz sylwetki dostawców, którzy poza pracą mają także ciekawe zainteresowania. W związku z tym, że nasz rozmówca ma niespotykaną wśród hodowców bydła pasję, trafił na plan filmowy odcinka „Okrasa łamie przepisy”.
– Wodę i kajaki kocham od zawsze, ale na dobre realizuję tę pasję od 15 lat. Zawsze marzyłem, by przepłynąć ten „mój Wieprz”, czyli rzekę, nad którą mieszkam. Kupiłem pierwszy kajak, a potem drugi, trzeci i kolejne. Przepłynęliśmy z dziećmi Wieprz od Zwierzyńca do Wisły, czyli około 290 km w 5 dni. Tego lata chciałem przepłynąć rzekę od źródła, ale Karol Okrasa trochę zmienił moje plany – mówi ze śmiechem Roman Pyt, który podkreśla, że może czasami wyrwać się na spływ kajakowy dzięki temu, że jego żona w tym czasie zajmuje się gospodarstwem.
– Żona bardzo mało ze mną pływa, ale podziela moją pasję. Pomimo tego, że spływy kajakowe są dużym wysiłkiem fizycznym, wówczas odpoczywam i ładuję baterie do dalszej pracy. Spływ mogę organizować tylko wtedy, kiedy nie ma prac polowych. Najczęściej na dłuższe wypady wybieram się jesienią i zimą. Oprócz Wieprza pływam także na innych polskich rzekach – wyjaśnia Roman Pyt.
W tym roku rolnik przepłynął ze znajomymi Wisłą od Krakowa do Janowca odcinek 220 km. Chciałby jeszcze w tym roku dopłynąć Wisłą do morza.
Roman Pyt startuje także w maratonach kajakarskich.
– Na Wieprzu organizowane są maratony kajakarskie na odcinkach 43 i 104 km. Wybieram ten krótszy odcinek, ale znajomi namawiają mnie na dłuższy dystans. W tym roku miałem taki plan, żeby 43 km przepłynąć w ciągu 4 godzin. Ku swojemu zaskoczeniu, pokonałem odcinek w 3 godziny i 36 minut, zajmując 4 miejsce. Dodatkową trudnością było to, że nie płynąłem na maratonce, tylko na kajaku turystycznym – dodaje pan Roman.
Józef Nuckowski