Program przede wszystkim pokazał, gdzie jesteśmy z nauką, dokąd zmierzamy z praktyką i jak wiele wciąż jest do zrobienia w temacie polskiego białka roślinnego. Na Warmii i Mazurach o roślinach białkowych mówi się dużo od kilku lat, a dokładnie od momentu powołania do życia Stowarzyszenia Inicjatyw Rolno-Gospodarczych Agroport. Stowarzyszenie rozpoczynało swoją działalność w powiecie bartoszyckim, oczywiście plany i marzenia sięgały dużo dalej.
Źródło wiedzy agronomicznej i ekonomicznej
Dziś, po 6 latach wytężonej pracy i wzmożonych działań, okazuje się, że jest to pierwsza organizacja skupiająca się na roślinach bobowatych na skalę makroregionalną. Obecnie do Klastra należą nie tylko rolnicy w woj. warmińsko-mazurskiego, ale również z kujawsko- -pomorskiego, pomorskiego oraz z części województwa podlaskiego.
Założyciel i prezes Klastra Agroport, Rafał Banasiak, podkreśla, że z roku na rok ma więcej energii i chęci do działania. To, że inicjatywa rozrasta się nie tylko ilościowo, ale i obszarowo, promieniując na ościenne województwa, jest motorem napędowym jego działań.
– Rolnicy potrzebują źródła wiedzy nie tylko z zakresu uprawy czy wiedzy typowo agronomicznej. Bardzo ważna jest wiedza ekonomiczna w zakresie obrotu i sprzedaży. Dla rolnika ważna jest taka informacja: „rolniku, będziesz mógł bez problemu sprzedać to, co wyprodukujesz”. Oczywiście, ważna jest cena, ale ona wynika z jasnych reguł gry rynkowej i tu działamy i negocjujemy na bieżąco – opowiada Rafał Banasiak.
Zasada działania Klastra opiera się na współpracy, bo tylko wspólne działanie może dać wymierny efekt i doprowadzić do zwiększonego dochodu dla każdego pojedynczego rolnika, czy też przetwórcy. Wspólne działanie pozwoliło pokonać już wiele barier i obalić pewne stereotypy.
Każdy rolnik jest ważny
Kolejnym założeniem Klastra była jasna deklaracja, że każdy rolnik jest ważny bez względu, czy ma 5 ha bobiku, czy 50 ha – i to nie zmieniło się przez lata działania. Rozmówca wyjaśnia, że areał nie jest żadnym wyznacznikiem czy przepustką, bo po to stworzono magazyny, żeby była możliwość współpracy z każdym rolnikiem w każdym czasie, a nie tylko jak jest „bum na sprzedaż”. Warto dodać, że domeną rynku eksportowego roślin strączkowych jest to, że eksport uaktywnia się zazwyczaj w miesiącach listopad – grudzień lub na przełomie roku. A rolnik w naszych realiach często chciałby sprzedać surowiec zaraz po żniwach. Założyciel organizacji podkreśla, że jej zadaniem jest zorganizowanie najpierw magazynowania, dalej logistyki i na konfekcjonowaniu kończąc, tak żeby można było zwiększyć dochodowość z produkcji.
– Rozmawiamy również i współpracujemy z liderami na danym terenie, którzy dzięki większym powierzchniom magazynowym we własnych gospodarstwach mają możliwość przyjęcia surowca od mniejszych gospodarstw na swoim terenie. Większe ilości skupionego surowca przekładają się na możliwość zaoferowania przez Klaster lepszych warunków sprzedaży. W naszej organizacji na szczęście udaje się coś, co często wydaje się niemożliwe. To rolnik pomaga rolnikowi – z dumą podsumowuje Rafał Banasiak. – Wciąż pracujemy nad taką organizacją rynku, która pozwoli rolnikom zabezpieczyć sprzedaż, a przetwórcom zaplanować zakupy. Opracowujemy umowy, dzięki którym przetwórcy będą mieli możliwość podpisywania trzyletnich kontraktów na dostawy bobiku. Wspólne działanie w Klastrze na rzecz roślin bobowatych daje korzyści zarówno rolnikom, jak i przetwórcom – wyjaśnia rozmówca. – Należy podkreślić, że obecność w Klastrze nie obliguje rolnika do sprzedaży w ramach Klastra. To jest dobrowolność. Rolnik ma możliwość sprzedaży surowca również we własnym zakresie i to nie jest problemem.
W Klastrze 500 gospodarstw lub organizacji
Klaster na przestrzeni ostatnich lat odnotował przede wszystkim wzrost powierzchni przeznaczanej pod uprawy roślin strączkowych u rolników już będących jego członkami. W Klastrze Agroport jest już 500 gospodarstw rolnych lub organizacji.
Rozmówca wspomina, że jak zaczynał działalność, to największym obszarem, jaki gospodarstwa wydzielały na rzecz roślin strączkowych, było ok. 50 ha.
– Dziś mamy gospodarstwa, które przeznaczają pod te uprawy 200, a nawet 300 ha. Jest kilkanaście gospodarstw, które na 100 ha uprawiają rośliny strączkowe i kilkadziesiąt gospodarstw, które mają ok. 50 ha strączków – wylicza pan Rafał. – W ostatnim czasie zgłosiła się do nas duża organizacja hodowców trzody chlewnej z woj. kujawsko-pomorskiego. Hodowcy zainteresowani są wspólnym działaniem i chcą, żebyśmy dostarczali im zdrowe białkowe surowce paszowe, a oni będą produkowali i promowali polską wieprzowinę wyprodukowaną w oparciu o rodzime źródła białka – wyjaśnia prezes Klastra Agroport.
Od tego roku Klaster jest członkiem Polskiego Zrzeszenia Producentów Rzepaku i Roślin Białkowych, czyli największej ogólnokrajowej organizacji skupiającej producentów krajowych roślin białkowych.
Do bobiku dołączył groch
Na dobrych, ciężkich glebach północno-wschodniej części województwa warmińsko-mazurskiego dominuje bobik, ostatnio dołączył do niego groch. Jest to województwo, które praktycznie odpowiada za bobik w Polsce, ponieważ ponad 70 proc. polskich upraw zlokalizowanych jest właśnie na tych terenach. Jeżeli chodzi o plonowanie, to zdarzały się lata, że bobik dał ponad 6 t/ha, bo ma takie możliwości. W ubiegłym roku średnie plony bobiku w naszym regionie wynosiły 4,5 t/ha. Przebieg pogody w tym roku sprzyja roślinom strączkowym od samego początku, bo była w miarę wilgotna wiosna, teraz jest bardzo wilgotno i widać, że bobiki i grochy bardzo dobrze reagują na takie warunki. Oczywiście medal ma zawsze dwie strony i wilgoć sprzyja rozwojowi różnego rodzaju patogenów grzybowych, np. plamistości liści czy askochytozy bobiku lub grochu, które niestety miejscami pokazują się na polach.
Kolejnym powodem, dla którego rolnicy z tego regionu coraz chętniej decydują się na uprawę roślin białkowych, jest potrzeba zmianowania i bioróżnorodności. Od lat w płodozmianie dominowały zboża i rzepak. Uprawa rzepaku stała się dużym problemem przez kiłę kapustnych błyskawicznie rozniesioną po terenie. W zbożach pojawiły się chwasty odporne, takie jak miotła zbożowa i wyczyniec polny, które skutecznie spędzają sen z powiek rolników.
Trzeba usunąć „progi zwalniające”
Od 2011 roku do teraz w programie Polskie Białko trwał okres badawczy. Wyniki badań są już znane i teraz należy zastanowić się nad możliwością wdrożenia ich na skalę regionalną, krajową i jak najszybciej trzeba zacząć działać.
– Przez cały okres działania zespołu w ramach programu Polskie Białko, odkryliśmy pewne „progi zwalniające”, które utrudniają przede wszystkim obrót surowcami białkowymi z rodzimych źródeł białka. Jednym z takich progów jest niejasność warunków jakościowych co do obrotu roślinami strączkowymi – mówi Rafał Banasiak.
Mówiąc o jakości, rozmówca na pierwszym miejscu podał podobnie, jak we wszystkich innych surowcach – wilgotność. Do tej pory wilgotność była określana jako maksimum bez jakichkolwiek potrąceń na poziomie 14 proc., a okazuje się, że u niektórych odbiorców współpracujących z Klastrem Agroport można uzyskać graniczną wilgotność na poziomie 15 proc., dzięki czemu ten jeden punkt procentowy już działa na korzyść rolnika, mniejsze są potrącenia i możliwe jest uzyskanie wyższej ceny. Kolejnym istotnym parametrem jest uszkodzenie nasion i tu podstawowym uszkodzeniem jest obecność nasion pogryzionych. Graniczna wartość to poziom 10 proc. bez potrąceń.
Rafał Banasiak, podczas technicznego spotkania polowego, które odbyło się 19 czerwca w Gospodarstwie Romana i Andrzeja Pauperowiczów w Nowej Karczmie w powiecie bartoszyckim, podkreślał, że w ramach Klastra opracowują indywidualnie z odbiorcami warunki jakościowe. Jednak żeby reguły gry były upodabniane do reguł obrotu zbożami czy rzepakiem, w myśl tych przykładów powinna funkcjonować znowelizowana polska norma w odniesieniu do obrotu roślinami strączkowymi jako surowcami paszowymi.
Kolejnym „progiem zwalniającym” jest obrót surowcem, wynikający z kierunków sprzedaży. Wg szacunków ekspertów, 80 proc. wyprodukowanego rodzimego białka z roślin bobowatych jest eksportowane, a tylko 20 proc. jest wykorzystywane w Polsce. Rolnicy podczas wewnętrznych spotkań głośno mówią o tym, że jeżeli uda się przywrócić możliwość upraw roślin strączkowych w ramach EFA (obszary proekologiczne) i stosowanie środków ochrony roślin, nastąpi skokowy wzrost udziału upraw i produkcji rodzimego białka.
– Zakończenie programu planowane jest na przełomie października i listopada naszą regionalną konferencją, na którą zjadą się liderzy programu Polskie Białko, czyli przede wszystkim rolnicy – praktycy, poza tym naukowcy i politycy. Po latach praktycznych działań jesteśmy dużo mądrzejsi, mamy sformułowane pewne wnioski i wiemy, jakie kolejne cele chcemy przed sobą postawić. Myślę, że znaczącą rolę powinni odegrać podczas spotkania politycy, powinni uważnie wysłuchać naukowców, praktyków i przekuć to na prawo. Prawo, które będzie obowiązywało na rynku wszystkich, żeby były jasne reguły obrotu roślinami strączkowymi – podsumowuje Rafał Banasiak, założyciel Stowarzyszenia Inicjatyw Rolno-Gospodarczych Agroport.
Dr inż. Monika Kopaczel-Radziulewicz