Dzwonek Pierwszy miesiąc prenumeraty za 50% ceny Sprawdź

r e k l a m a

Partner serwisu

Uciążliwe stokłosy w gospodarstwie „Stokłosy”

Data publikacji 12.08.2020r.

Właściciel gospodarstwa w Brzeźnicy, w 1996 roku nadał gospodarstwu nazwę „Stokłosy”, jakby przewidując problem, z którym gospodarstwo zacznie borykać się kilkanaście lat później. Od 21 lat nieprzerwanie i z sukcesami gospodarstwem zarządza Gabriel Garwacki. On najlepiej zna każde pole i przyznaje, że kiedyś stosowano środki, które po jednym zabiegu skutecznie czyściły pole. Nie było takich problemów z chwastami. A dziś są problemy z odpornością, zwłaszcza chwastów jednoliściennych.

Na warsztat pracy nie można narzekać, ponieważ gospodarstwo dysponuje dobrymi glebami klasy IV a, IV b. To gleby, które nie boją się suszy i tak naprawdę susza jeszcze nigdy nie dotknęła gospodarstwa. Ale to jest taki specyficzny rejon województwa warmińsko- -mazurskiego, w którym najlepiej, żeby wiosna była sucha. W tej chwili nie jest za dobrze, bo jest za dużo deszczu i już robi się błoto. Łąki torfowe częściowo są niepokoszone, bo stoi na nich woda.

Uproszczenia komplikują ochronę
Gabriel Garwacki wspomina czasy, kiedy zaczynał pracę w gospodarstwie „Stokłosy”. Wówczas pH gleby było na poziomie 3,4, na polach było mnóstwo kamieni i perzu.

– Teraz mamy uregulowany odczyn gleby na poziomie 5,8–6,2, ale mamy na polach stokłosy, chabry, kiłę kapusty, obawiamy się wyczyńca – mówi Gabriel Garwacki. – Rolnictwo jest bardzo dynamiczne, w zasadzie nie wiemy, co przyniesie jutro i wciąż trzeba z czymś walczyć. Każdy teren ma swoje problemy i swoje uciążliwe chwasty, choć i tak mamy dobrze, bo w naszym rejonie nie ma jeszcze wyczyńca polnego, który zmierza w naszym kierunku od strony Kętrzyna. Jeżdżę, monitoruję pola, szukam wyczyńca, ale na szczęście jeszcze go nie znalazłem, choć myślę, że ten problem nas nie ominie.

Na polach jest za to miotła zbożowa, ale jak dobrze zrobi się zabieg jesienią i delikatnie poprawi wiosną, to pola z reguły są czyste. Zarządca uważa, że nad miotłą można mieć kontrolę. Zdecydowanie większym problemem jest w gospodarstwie stokłosa. Jest jej coraz więcej i co najgorsze jest wszędzie.

– 7–8 lat temu na tym terenie w ogóle nie było stokłosy. Niestety pojawiła się, jak zaczęły się uproszczenia, chociaż gospodarstwo w Brzeźnicy nie stosuje w 100 proc. uproszczeń. Dużo gleb jest oranych i tak na przemian – mówi zarządca gospodarstwa.

Niestety, wiele gospodarstw weszło masowo w uprawę bezorkową i nasiona stokłosy są zawsze w wierzchniej warstwie gleby. Do tego dochodzi jeszcze ubogi płodozmian, w którym dominują zboża. To stwarza idealne warunki do kompensacji stokłosy i do rozwoju odporności. A żyzne, gliniaste i wilgotne gleby, zasobne w składniki pokarmowe, są idealnym miejscem dla stokłosy. Co prawda stokłosa, szczególnie żytnia, ma grube nasiona, które mają stosunkowo krótki okres życia w glebie, bo są to 2–3 lata. Więc można założyć, że jeżeli ktoś ma dobry płodozmian i do tego jeszcze orze glebę, to stokłosy nie powinno być. Warto jednak pamiętać, że stokłosa żytnia dobrze zimuje, a jej wschody możliwe są zarówno jesienią, jak i wiosną.

– W naszym gospodarstwie również dominuje płodozmian zbożowy. W związku z tym, wciąż idzie ta sama chemia, bo czy posiejesz żyto, pszenżyto, czy jęczmień ozimy, to tak naprawdę w 90 proc. przy oziminach stosuje się te same preparaty. Kiedyś jak posiało się pszenżyto, to do skutecznej ochrony wystarczyły najtańsze środki. Dziś żeby cokolwiek urosło, to pszenżyto trzeba chronić tak samo intensywnie jak pszenicę. Jak tego nie zrobimy, to mamy 4 t/ha, a jak ochronimy je tak jak pszenicę, to mamy 7–8 t z hektara – wylicza zarządca.

Na chwilę obecną płodozmian w gospodarstwie nie jest taki zły, bo w strukturze zasiewów było niedawno ok. 100 ha buraków i co roku wysiewano też sporo zbóż jarych, które pełnią bardzo ważną rolę. Niestety, rezygnacja z uprawy buraka na Mazurach była koniecznością, ponieważ brak cukrowni w okolicach znacznie komplikował życie plantatorom buraka. A zatem wkrótce wygaśnie na polach korzystny wpływ przedplonu buraków cukrowych.

Zwalczanie stokłosy w całym płodozmianie
Zarządca podkreśla, że na glebach gospodarstwa, nawet jak robi się uprawę bezorkową, to głęboko. Maszyny uprawowe pracują na głębokość 20–25 cm, bo te gleby mają problem z napowietrzaniem się. Są zwięzłe i zaciskają się.

– Stokłosę zwalczam oczywiście głównie w zbożach, niestety z różnymi skutkami. Nie dość, że zwalczanie jej jest bardziej kosztowne niż zwalczanie miotły zbożowej, to na dodatek trudno osiągnąć 100-procentową skuteczność. Zdarza się, że przy dużym nasileniu stokłosy, nawet po zastosowaniu w maksymalnych dawkach preparatów wiosennych pojedyncze egzemplarze stokłosy przetrwają (co dobrze widać po wykłoszeniu pszenicy). Z tych pojedynczych roślin nasiona szybko się osypują, trafiają do gleby, kiełkują w kolejnych zasiewach zbóż i problem powtarza się – wyjaśnia zarządca gospodarstwa.

Aby skuteczniej walczyć ze stokłosą żytnią w zbożach, zmieniono trochę strategię jej zwalczania. Oczywiście, stokłosa zwalczania jest głównie w zbożach, jednak jeśli tylko jest to możliwe, celowane w stokłosę zabiegi herbicydowe stosowane są w całym płodozmiane.

– Przetestowałem, że można ograniczać stokłosę żytnią w rzepaku ozimym stosując preparat Baristo 500 SC (napropamid) i rzeczywiście, w rzepaku stokłosa praktycznie nie wychodziła. W pszenicy sianej po tak chronionym rzepaku było zdecydowanie mniej stokłosy i miotły, przez co były one łatwiejsze do zwalczenia. W tym sezonie, podobnie jak w poprzednim, planuję zwalczać chwasty w rzepaku stosując preparaty typowo doglebowe, zawierające chlomazon w dawce ok. 0,2 l/ha, metazachlor ok. 1 l/ha i napropamid, czyli Baristo 500 SC w dawce ok. 1,5 l/ha.

Walczymy z chabrem bławatkiem
Chaber bławatek to często udręka i chwast spędzający sen z powiek wielu rolnikom, szczególnie na plantacjach zbóż i rzepaku. Jest on dużym problemem także w gospodarstwie „Stokłosy”. Niestety, należy do chwastów zimujących, co oznacza, że przetrwa pomimo mrozów, więc jest jeszcze trudniejszy do zwalczenia. Gabriel Garwacki walkę z chabrem toczy na poszczególnych polach praktycznie przez cały rok i podkreśla, że jest o wiele lepiej, gdy zwalczaniem chabra zajmiemy się już jesienią. Walka z chabrem nie jest prosta, widać to najlepiej na kolejnych polach, jadąc od strony Węgorzewa. Co gospodarstwo, to inna strategia, inne środki, i – jak widać – różna skuteczność. Niestety, w tym rejonie narasta problem odporności chabra na herbicydy.

– Wiosną tego roku nie było wyjścia i prawie cały areał zbóż ozimych musiał być pryskany na chabra. Moim zdaniem, na chabra działa tylko chlopyralid. My stosujemy do jego zwalczania preparat Major 300 SL, który dobrze eliminuje chabra bławatka, ale również chwasty rumianowate. Trzeba pamiętać, że najwyższą skuteczność wykazuje wobec młodych, intensywnie rosnących chwastów od fazy 2–3 liści do fazy rozety. Na większe chabry też działa, ale trochę wolniej, no i oczywiście dawka musi być wyższa. Oprysk na chabra zwykle wykonuję oddzielnie i nie jest tak, że na cały areał idzie jedna dawka. Przez ponad 20 lat pracy w tym gospodarstwie poznałem doskonale pola i wiem, że np. miejscami muszę wykonać mieszaninę zbiornikową i dołożyć coś na przytulię, która od niedawna też jest uciążliwa, ale na szczęście większość środków ochrony pięknie ją zwalcza – opowiada Gabriel Garwacki.

Środek, którego używa rolnik do walki z chabrem, uzyskał rozszerzenie rejestracji i może być teraz stosowany w pszenicy ozimej, buraku cukrowym, rzepaku ozimym zarówno jesienią, jak i wiosną. Rzepaki jeszcze w maju wyglądały rewelacyjnie, wydawało się, że będzie rekordowy plon, ale 22-centymetrowe opady śniegu 12 maja zrobiły swoje i w wielu miejscach połamały kwitnący rzepak. Dlatego zamiast rekordu, plon rzepaku szacowany jest na ok. 2 t/ha. Na szczęście z zbożach majowy śnieg nie poczynił szkód i plony powinny być dobre.

100% kiłoodpornych
Gospodarstwo sieje w 100 proc. rzepaki kiłoodporne, bo nie ma innego wyjścia. Chcąc uprawiać rzepak, po prostu z kiłą kapusty trzeba jakoś żyć.

– W ostatnich latach nie trafiłem na kiłę kapusty na polach, więc postanowiłem przeprowadzić eksperyment i niewielki areał obsiałem tradycyjną odmianą rzepaku. I okazało się, że problem z kiłą od razu wyszedł, bo w granicach 80 proc. roślin miałem porażonych, więc mam dowód, że nawet jak kiły nie widać, to ona wciąż tu jest – uśmiecha się rozmówca.

Jeżeli chodzi o zwalczanie chabra bławatka, to w rzepaku rolnik stosuje średnią dawkę chlopyralidu na poziomie 0,25 l/ha do fazy BBCH 20–21. Jesienią łatwiej można trafić na te 2–3 dni odpowiedniej pogody, żeby wykonać zabieg i czasu jest trochę więcej. Poza tym, chlopyralid potrzebuje wyższej temperatury i jesienią łatwiej ją złapać. Dlatego większość rolników słusznie zwalcza chwasty w rzepaku jesienią, bo doskonale wiedzą, że wiosną są problemy z optymalną temperaturą i skuteczność zabiegu jest często dużo niższa. Zarządca gospodarstwa „Stokłosy” podpowiada, że jednak podstawą jest monitorowanie pól i nie można zawsze trzymać się utartych schematów i rozwiązań. Każdy rok jest inny i inne rozwiązanie może okazać się w danym roku lepsze i skuteczniejsze.

– Przyznam, że czasem zdarzyła się taka jesień, że rzepak wybujał. Pod koniec września był pięknie rozwinięty i zakrywał pole, a chaber był malutki i siedział pod liśćmi. Wtedy celowo zrezygnowałem z jesiennego zabiegu na chabra, żeby go zrobić wiosną, jak opadną liście i odsłonią ziemię. Ale wówczas jadę z zabiegiem wiosną dużo wcześniej, jest to jeden z pierwszych wiosennych zabiegów. Pamiętajmy też, że wszystkie dawki stosowanych środków, poza zaleceniami producenta, warto dopasować do lokalnych warunków. O ile na glebach lżejszych można zastosować niższe dawki i będą to dawki skuteczne, o tyle na ciężkiej glinie środków doglebowych zawsze trzeba dać trochę więcej, stosując maksymalną zalecaną dawkę – podkreśla Gabriel Garwacki.

Dr inż. Monika Kopaczel-Radziulewicz

r e k l a m a

r e k l a m a

Zobacz także

r e k l a m a