● OSM w Kole 3 sierpnia obchodziła piękny jubileusz: dziewięćdziesiąte urodziny. Zacznijmy naszą rozmowę od bardzo ważkiego problemu: demokracji spółdzielczej. Jaki ma ona wymiar w kolskiej spółdzielni?
– Założycielami kolskiej spółdzielni byli zarówno właściciele dóbr ziemskich, światli rolnicy, jak i samorząd – gminny i powiatowy. To oni byli prekursorami demokracji spółdzielczej w kolskim wydaniu. My tylko kontynuujemy ich dzieło. Ta spółdzielnia powstała, aby chronić tych najsłabszych rolników. I takie jest też nasze zadanie, które realizujemy do dzisiaj. A tym, którzy nadal twierdzą, że spółdzielczość to przeżytek komuny, powiem, że nie znają historii polskiej gospodarki, że nie znają historii polskiej spółdzielczości. Od ponad 30 lat jestem we władzach spółdzielni. W marcu 1990 roku zostałem wybrany przewodniczącym rady nadzorczej. Zaś od 18 lutego 1992 roku sprawuję funkcję prezesa zarządu. Z tej długoletniej perspektywy muszę powiedzieć, że proces zarządzania spółdzielnią jest o wiele trudniejszy niż w spółce, w której główną rolę odgrywa ten, w którego rękach jest kapitał. Ale ów proces jest bardziej demokratyczny i sprawiedliwy. W spółdzielni bardzo dużą rolę pełni rada nadzorcza oraz walne zebranie przedstawicieli. Na pewno wprowadzony z mojej inicjatywy do statutu spółdzielni obowiązek tajnego głosowania absolutorium dla zarządu umocnił demokrację w naszej spółdzielni. Dla mnie normalne jest, że nawet gdy mamy za sobą bardzo dobry rok, to na Walnym znajdzie się zawsze jakiś delegat, który zagłosuje przeciw udzieleniu mi absolutorium. Nie jest to miłe, ale takie są uroki demokracji spółdzielczej w naszym wydaniu. Pamiętajmy: w spółce rządzi wyłącznie pieniądz, zaś w spółdzielni każdy członek, niezależnie od wielkości swojego udziału, ma jeden głos. Ten mechanizm ma także zabezpieczać przed wchłonięciem spółdzielni przez wielki kapitał.
● Uczestniczyłem chyba w 23, a nawet może w 24 Walnych w OSM w Kole. Zawsze miały one burzliwy albo nawet bardzo burzliwy przebieg! Bowiem często dyskutantów ponosiły emocje i padały mocne oraz niesprawiedliwe słowa. Ale prezes Cieślak nikogo nie uciszał, nie obrażał. Tylko konkretnie, ale często żartobliwie, odpowiadał na pytania delegatów.
– Zarządzanie spółdzielnią jest ciężkim kawałkiem chleba. Zdarza się, i to dosyć często, że trudno znaleźć wśród spółdzielców zrozumienie dla zdaje się racjonalnych rozwiązań i koncepcji. I trzeba ich po prostu przekonać i szukać u nich zrozumienia. Tak było na przykład z nowoczesną masłownią o wydajności 6 ton masła na godzinę czy też nowoczesną proszkownią, która dziennie może przerobić około miliona litrów mleka chudego na odtłuszczone mleko w proszku. Na kilku Walnych krytykowano mnie za te inwestycje. Wręcz mówiono, że podjąłem – wspólnie z moim zastępcą Tadeuszem Malczykiem i oczywiście przy akceptacji rady – złe decyzje związane z budową tych inwestycji. Padały ostre słowa krytyki. Twierdzono, że należy zbudować serownię albo zająć się produkcją jogurtów. A przecież my nie mieliśmy żadnego doświadczenia w produkcji serów twardych. Zaś rynek jogurtów został opanowany przez prywatne firmy i to pochodzenia zagranicznego, które dysponowały olbrzymim budżetem reklamowym, o którym mogliśmy tylko pomarzyć. Zresztą z branży mleczarskiej też było słychać głosy, że inwestowanie w nowoczesną masłownię i proszkownię jest bezsensowne, że jest to prosta droga do upadku naszej spółdzielni. Dlatego też rozumiem wątpliwości części spółdzielców, w tym radnych, co do zasadności budowy tych inwestycji. Ale owe inwestycje okazały się decydujące dla rozwoju OSM w Kole – bo zwiększyły nasze moce przerobowe, co przekładało się na wzrost produkcji mleka w gospodarstwach naszych członków. Tak, to te inwestycje sprawiły, że jesteśmy w ścisłej czołówce polskich firm mleczarskich. Podobnie jak inna nasza sztandarowa inwestycja: linia do produkcji serka wiejskiego. Nasz serek wiejski sprzedajemy do pięciu państw europejskich. Rozwijamy też produkcję galanterii oraz napoi fermentowanych. Idziemy też w produkty „bio”. I my z OSM w Kole swoją codzienną pracą przyczyniamy się do udowodnienia, że polska spółdzielczość mleczarska jest znaczącym graczem w sferze produkcji żywności, że ta spółdzielczość może być wzorem do naśladowania.
● Czyli robicie wszystko, aby ten czas pana rządów zapisał się dobrze w długiej historii OSM w Kole. Zaczął pan 75. rok życia. Jako że znamy się prawie 30 lat, mogę sobie pozwolić na szczere pytanie: czy aby zbyt forsownie pan nie pracuje? A może czas spocząć na laurach?
– Mam takie poczucie, że nie zmarnowaliśmy szansy wynikającej ze zmiany ustroju społeczno- -gospodarczego w Polsce, która była następstwem wyborów 4 czerwca 1989 roku. Dziś nasza spółdzielnia jest na drodze zmierzającej do jeszcze większego rozwoju. Nie chcemy spoczywać na laurach. Nasze cele są proste: zwiększenie skupu mleka, zwiększenie produkcji i znalezienie nowych rynków zbytu. Zarówno w kraju, jak i zagranicą. A do zrealizowania tych celów są potrzebne nowe inwestycje. Mam swoje lata, ale robię wszystko, aby ta spółdzielnia jeszcze przez wiele, wiele lat pracowała dla dobra polskiego rolnictwa. Mamy bardzo dobrą załogę, z której jestem zadowolony. Ta załoga stanowi olbrzymią siłę i trzeba odpowiednio wykorzystać jej potencjał. Teraz w trudnym okresie pandemii koronawirusa pracownicy dają z siebie wszystko. Dziękuję im za to. Chciałem im uroczyście podziękować na jubileuszu 90-lecia. Ale pandemia uniemożliwiła nam organizację tej uroczystości. Naszą siłą są nade wszystko rolnicy, właściciele tej spółdzielni. Ta spółdzielnia jest ich, jest dla nich. Bardzo im dziękuję za ciężką pracę, za przywiązanie do naszej spółdzielni. Staramy się, aby wszyscy jej członkowie byli traktowani w jednakowy sposób, by mieli możliwość korzystania z dodatkowych usług spółdzielni, np. zaopatrywali się w środki do produkcji rolnej w naszych magazynach w Osieku i Grabowie. Sprzedajemy im też paliwo i oczywiście nasze wyroby. Zaś wszystkie te zakupy mogą być rozliczne z wypłaty za mleko. Chciałbym tutaj dodać, że w okresie mojego zarządzania spółdzielnia ponad pięciokrotnie zwiększyła skup mleka. Przyłączyliśmy też do nas inne spółdzielnie mleczarskie: z Ostrzeszowa, Kępna, Grodkowa i Ostrowa Wielkopolskiego. W zakładzie w Ostrowie Wielkopolskim realizujemy inwestycje o wartości kilkunastu milionów, które mają nam umożliwić znacznie większą produkcję napoi fermentowanych i galanterii mleczarskiej. W decydującą fazę weszło połączenie z Okręgową Spółdzielnią Mleczarską Mona w Koninie. To połączenie zagwarantuje nam także zwiększenie ilości produkcji galanterii mleczarskiej, mleka świeżego, twarogów – w tym twarogu wędzonego. Tej spółdzielni pomagamy już od dwóch lat. Gdy już przejmiemy Konin, to w tym zakładzie będziemy także inwestowali. Ale to nie koniec połączeń. Są też inne spółdzielnie, które swoją przyszłość widzą w integracji z OSM w Kole. W tym miejscu chciałbym dodać, że szkoda, że nie doszło do znacznie wcześniej planowanego połączenia z OSM Kalisz i OSM Konin. Wszak już pod koniec lat dziewięćdziesiątych toczyły się rozmowy na ten temat, zaś te spółdzielnie z nami współpracowały – np. na targach Polagra czy też Mleko-Expo mieliśmy wspólne stoisko.
● A inwestycje w zakładzie w Kole?
– Nie chcę zdradzać szczegółów. Ale wiosną przyszłego roku planujemy rozpocząć rozbudowę zakładu miejskiego w Kole. Mamy własne środki i chcemy je efektywnie wykorzystać, tak aby w tym zakładzie można było przerabiać znacznie więcej mleka.
● Jaki jest obecnie poziom skupu mleka?
– Mamy obecnie ponad trzy tysiące dostawców. Dziennie skupujemy około 1 miliona 200 tysięcy litrów mleka – od swoich członków i od dużych dostawców, z którymi mamy podpisane umowy. Są to grupy producenckie, duże gospodarstwa prywatne oraz duże gospodarstwa będące we władaniu Skarbu Państwa. Ale główną bazą skupową są gospodarstwa rodzinne naszych członków. W tym roku możemy mieć nawet i 390 milionów litrów mleka. Zaś 30 lat temu skup kształtował się na poziomie 64 milionów litrów. Obecnie płacimy 1 zł i 36 groszy netto za litr mleka. Zaś dopłata za ilość skupionego mleka między największym a najmniejszym dostawcą wynosi tylko 9 groszy.
● Był pan przez trzy kadencje posłem, i to bardzo aktywnym. Czy był to czas stracony dla pracy zawodowej prezesa mleczarza?
– Nie żałuję 12-letniego posłowania. Teraz też aktywnie działam na społecznej niwie, bo jestem radnym Sejmiku Województwa Wielkopolskiego, w którym kieruję komisją rolnictwa. Wiele się w Sejmie nauczyłem, poznałem też szereg ciekawych osób. Był to czas intensywnych zmian w gospodarce naszego kraju, także i w spółdzielczości. Brałem w pewien sposób udział w kreowaniu polityki gospodarczej i w zmianach prawa. Nie wszystko nam się udało. Może nie byliśmy dobrze przygotowani do tych zmian. Boleję nad tym, że w procesie prywatyzacji zostało zniszczonych wiele dobrych firm państwowych. Jestem rad, że w tych trudnych czasach polska branża mleczarska dała sobie radę. I że o jej sile stanowi nade wszystko spółdzielczość mleczarska. Szkoda tylko, że handel w naszym kraju jest zdominowany przez wielkie sieci handlowe, które są w rękach wielkiego zagranicznego kapitału.
● Był pan też współzałożycielem Krajowego Porozumienia Spółdzielni Mleczarskich – obecnie Krajowy Związek Spółdzielni Mleczarskich Związek Rewizyjny. Chyba jest pan ostatnim żyjącym ojcem, założycielem tej organizacji społecznej. To jej siła sprawiła, że nie doszło do zniszczenia spółdzielczości mleczarskiej!
– Ale nie obroniliśmy handlu spółdzielczego. Chyba trochę z naszej winy. Brakowało bowiem nam kapitału, a także i wiedzy, jak ten handel powinien funkcjonować w gospodarce kapitalistycznej. Do Polski w pierwszym okresie przemian wszedł zagraniczny kapitał, który nie zamierzał budować jakichś wielkich inwestycji, ale zarabiać na handlu. Bo na handlu zarabia się zawsze najwięcej.
● … wszak lepszy mierny handelek niż najlepszy szpadelek.
…albo jeszcze inaczej lepszy zasr……. handel niż złota robota. Te przysłowia są bardzo dzisiaj aktualne, bo rolnicy tanio sprzedają swoje produkty, przetwórcy trochę na tym zarabiają, a gros pieniędzy zostaje w handlu.
Krajowe Porozumienie Spółdzielni Mleczarskich było wielką społeczną siłą. Poszczególne rządy się z nami bardzo liczyły. Wspomnę tutaj choćby spotkanie z premierem Janem Olszewskim. Ale podziały zwyciężyły jedność i ich skutki są widoczne do dzisiaj.
● Dziękuję za rozmowę. Jako że ja też uczestniczyłem w procesie tworzenia KPSM, to mam nadzieję, że wspólnie z panem prezesem przybliżymy Czytelnikom te ciekawe i trudne czasy – ratowania spółdzielczości mleczarskiej.