Komentarze poparcia dla szykanowanego rolnika pod tekstem, telefony i listy do redakcji w tej sprawie są, zdaniem gospodyni z woj. lubuskiego, niepotrzebnym marnowaniem czasu i energii rolników, choć ważnym sygnałem dla rządzących. Zdaniem pani Marii najważniejsze jest działanie formalne, jakie sama podjęła.
Piszmy do wójtów
– Myślę, że ataki na rolników
skończą się, jeśli zaczną oni działać
w takich sprawach prawnie i grupowo
– zauważa Maria Zawadzka.
Zachęca wszystkich rolników do kierowania do swoich gmin pism z żądaniem do wójta, aby informował chętnych do osiedlenia się na wsi o warunkach życia, jakie tam panują, które dla niektórych mogą być specyficzne lub zbyt wymagające. Chodzi przecież o tak banalne rzeczy, jak kurz na drodze w czasie żniw, praca maszyn w godzinach nocnych w tym okresie albo zapachy wydobywające się z obory czy chlewni. Zdaniem gospodyni w następnej kolejności należałoby przyjmować od nowych mieszkańców wsi zobowiązania do gotowości na takie niedogodności.
– Wtedy nikt nie będzie utrudniał rolnikom ich zwykłej pracy. Nikt nie będzie narzekał, że pracują w nocy w trakcie żniw, aby zebrać plony, czy na zapachy z ich obory, bo tam produkuje się mleko i mięso – argumentuje Maria Zawadzka. – Ale muszą to robić wszyscy rolnicy. Takie działania musi podjąć wspólnota, jak mówiło się dawniej – gromada. Wtedy przyniesie to oczekiwany efekt. I trzeba dodać, że jest to przykład obywatelskiej postawy. A nie jak obecnie, gdy rolnicy wyrażają jedynie swoje opinie, na przykład pod tekstem w gazecie. Mają oczywiście do tego prawo. To też dobre działanie. Jest to jednak mało skuteczne, jeśli w ogóle.
Dlatego sama skierowała do gminy pismo, aby ta zajęła się tego rodzaju kwestiami i informowała nowych osiedleńców z miasta, że jest to teren wsi i mogą tam spotkać ich różne utrudnienia, choćby zapachy z chlewni. Ale zaproponowała również, aby samorządy, choćby nieformalnie, zaproponowały w tej sprawie zmiany prawne na poziomie ustawy.
– Przecież to niedopuszczalne, żeby przeszkadzać w normalnej pracy rolnikowi, żeby ją zakłócać. Jeśli komuś nie odpowiada miejsce zamieszkania, może się przeprowadzić – uważa Maria Zawadzka.
Ogródki wykoszone na jeżyka
– Zdarzają się tego rodzaju skargi
czy interwencje, ale mają charakter
jednostkowy. Dlatego propozycja
tej pani jest do rozważenia,
bo może wnieść coś pozytywnego
dla wszystkich mieszkańców wsi
– mówi Karolina Pieróg z Wydziału
Ochrony Środowiska Urzędu
Gminy Deszczno, gdzie znajduje
się Osiedle Poznańskie.
– Mnie krowy nie śmierdzą. Ja będę się cieszył, jeśli na każdej polskiej wsi będzie można spotkać zapach krowiego obornika, zdrowego zapachu wsi. I dodam, że pierwotnego zapachu. Natomiast wykoszone na jeżyka ogródki są bezużyteczne i nie są prawdziwym obrazem wsi – komentuje sprawę szykanowania rolnika Leszek Grala, prezes Dolnośląskiej Izby Rolniczej.
Podkreśla, że DIR interweniowała w tej sprawie w Krajowej Radzie Izb Rolniczych, a następnie w Radzie Ministrów, ale nie przyniosło to żadnego rezultatu.
Między innymi dlatego Dolnośląska Izba Rolnicza prowadzi swoje działania – akcję informacyjną „STOP usuwaniu rolnictwa ze wsi”, która polega na kolportowaniu ulotek, plakatów, materiałów informacyjnych w tej sprawie.
– Pomysł tej pani jest godny pochwały, ale niestety w wielu miejscach rolnicy na wsi są już w mniejszości. Dlatego konieczne są odgórne, ustawowe rozwiązania w tej kwestii. Tak, żeby rolnik w swoim warsztacie pracy, czyli na wsi, mógł spokojnie i normalnie pracować – dodaje Leszek Grala.
Tymczasem rolnicy, którzy na co dzień muszą się zmagać z wieloma różnymi problemami, choćby z pogodą, z wysokimi cenami środków ochrony roślin, niskimi cenami skupu czy często dziwacznymi regulacjami, mają przeciwko sobie także niejednokrotnie paragrafy, policję, sądy.
– Sąsiedzi zdolni są powiadomić policję, że suszarnia za głośno chodzi, że kombajn przejeżdża w nocy wiejską drogą, że kosi w polu i tak dalej – podkreśla Grala.
Teoretycznie bowiem policja może skutecznie uniemożliwić pracę rolnikowi, zaś sąd wlepić karę grzywny za jej wykonywanie, choćby pod pretekstem przepisu art. 51 § 1 Kodeksu wykroczeń: „kto krzykiem, hałasem, alarmem lub innym wybrykiem zakłóca spokój, porządek publiczny, spoczynek nocny albo wywołuje zgorszenie w miejscu publicznym”, podlega karze aresztu, ograniczenia wolności albo grzywny.
Można się tylko zastanowić, czy w takich warunkach kury mogą spokojnie znosić jajka, a krowy dawać mleko?
Artur Kowalczyk