William Woodley to uznany i częsty prelegent konferencji oraz szkoleń dla hodowców bydła mlecznego w Polsce. Uważa on, że niska rozrodczość krów kojarzona jest powszechnie z wysokim, ujemnym bilansem energii, tymczasem nie energia i białko jest w tej kwestii najważniejsze, a pobranie suchej masy.
Z kolei o tym, jakie będzie pobranie suchej masy we wczesnej laktacji, decyduje wiele czynników, wśród których kluczowymi są: zaburzenia metaboliczne (ketoza, występowanie SARA u krów świeżo wycielonych), nadmierna gęstość obsady oraz sukces okresu przejściowego zasuszenia.
I właśnie okres przejściowy jest zdaniem Williama Woodleya najbardziej newralgicznym okresem, w którym praktycznie wszystko może się wydarzyć. W tym czasie następuje bowiem spadek funkcji odpornościowych organizmu, zmniejszenie pobrania suchej masy, wzrost ilości wolnych kwasów tłuszczowych i β-hydroksymaślanu.
William Woodley przekonuje, że jeżeli zwiększymy pobranie suchej masy w okresie zasuszenia, to po wycieleniu możemy uniknąć wielu problemów metabolicznych. A zatem zachowanie zdrowego – czyli kontrolowanego pod względem zawartości energii – pobrania suchej masy w okresie zasuszenia, zachęcanie krów po wycieleniu do jej pobrania oraz opracowanie „łagodnego” przejścia z końcowej fazy zasuszenia do okresu tuż po wycieleniu – to kluczowe dla hodowcy zadania w tym okresie fizjologicznym.
Dawka pokarmowa krowy zasuszonej i dawka krowy w laktacji znacznie się od siebie różnią. Warto jednak dołożyć starań, by wyglądały podobnie, a jednym z elementów odgrywających w tej kwestii bardzo ważną rolę jest wielkość cząsteczek paszy. Dawka dla krowy zasuszonej zawiera „na papierze” dużo błonnika, ale powinna wyglądać jak TMR dla krowy mlecznej. Okazuje się bowiem, że zmniejszenie wielkości cząstek składników szorstkich, takich jak słoma czy siano, zwiększa szybkość przechodzenia treści pokarmowej, co powoduje większe pobranie suchej masy.
Beata Dąbrowska