W rodzinnym gospodarstwie, które niedawno pan Dominik przejął od rodziców, rzepak uprawiany jest już od wielu lat. Tak więc doświadczeń w prowadzeniu plantacji nie brakuje. Zwykle rzepaki zajmują powierzchnię ok. 10 ha. W zakończonym sezonie uprawiane były odmiany populacyjne z hodowli KWS: Derrick, Sherlock i Quartz. Pierwsza z nich plonowała najlepiej.
– Od jakiegoś czasu stawiamy na odmiany z tej właśnie hodowli. W naszych warunkach się sprawdzają – mówi Dominik Ciołek. – Ale w przyszłym sezonie będzie od tej reguły wyjątek. Planuję wypróbować mieszańcową odmianę Architect od LG, ewentualnie z tej samej hodowli Absolut. Odmiany te charakteryzują się odpornością m.in. na suchą zgniliznę kapustnych i zgniliznę twardzikową, a także dużą mrozoodpornością. Mają też bardzo pozytywne opinie, zachęcające do ich przetestowania.
Trudny sezon
Zakończony niedawno sezon był
w tych okolicach trudny dla rzepaku.
Bardzo długa i ciepła jesień
sprawiła, że rzepak trzeba było jeszcze
w 2019 r. skracać aż dwa razy.
Wczesną wiosną brakowało w glebie
wilgoci, potem przyszły chłody.
Występowały duże dobowe amplitudy
temperatur. Wreszcie, deszcze
sprzyjające chorobom grzybowym.
– Kluczem do zadowalającego plonowania było zastosowanie zabiegu T3 w ochronie fungicydowej oraz insektycydowej w fazie zielonej łuszczyny – mówi pan Dominik. – A także wczesny wjazd na stanowisko wiosną z nawożeniem azotowym. Wykorzystaliśmy tę możliwość i już 16 lutego pierwsza dawka azotu była już podana. Kto czekał, stracił. Myślę, że ważne było też zastosowanie w drugiej dawce azotu w postaci płynnej, czyli RSM-u z siarką. Przy braku deszczów było to dużo skuteczniejsze niż np. w przypadku zastosowania w tym samym terminie Saletrzaka.
I choć w tym roku średni plon rzepaku w gospodarstwie był ostatecznie niższy od średniej z wielolecia (wynosi ok. 4,5 t/ha) i kształtował się na poziomie 3,96 t/ha, to pan Dominik jest z niego zadowolony. – Na tle znanych mi wyników plonowania rzepaku w okolicy nie ma się czego wstydzić, wprost przeciwnie – mówi.
Warto dodać, że tegoroczny zbiór rzepaku został przeprowadzony przy wykorzystaniu najnowszego nabytku gospodarstwa, czyli kombajnu Claas Tucano 320.
Najlepiej jesienią
Najlepsze efekty w zabezpieczaniu
plantacji rzepaku przed konkurencją
chwastów dają działania
przeprowadzone jesienią. Począwszy
od starannego przygotowania
stanowiska pod siew rzepaku, czyli
właściwe przeprowadzenie zespołów
uprawek pożniwnych i przedsiewnych
po zastosowanie chemicznej
ochrony herbicydowej.
Rzepak w Józefowie jest uprawiany na glebach II i III klasy bonitacji w tradycyjnej technologii płużnej. Z chwastów, które najbardziej dają się we znaki w uprawach rzepaku, pan Dominik wymienia przytulię czepną i rumian polny. Szczególnie uciążliwy jest ten pierwszy gatunek, z uwagi na to, że kształt i wielkość jego nasion jest bardzo zbliżona do nasion rzepaku. Z tego powodu w procesie czyszczenia jest trudny do oddzielenia. Mocno konkuruje z uprawą rzepaku.
W gospodarstwie przygotowanie stanowiska pod siew rzepaku rozpoczyna się od rozsiania po ściernisku nawozu wieloskładnikowego. W dalszej kolejności odbywa się talerzowanie ścierniska i aplikacja nawozu azotowego. Następnie orka, po niej uprawki przedsiewne. – Trzeba pamiętać, żeby nie dopuścić, aby na powierzchni gleby pozostały grudy, ponieważ stają się one doskonałą osłoną dla chwastów, które w tych miejscach radzą sobie wyjątkowo dobrze – dodaje pan Dominik.
Siew odbywa się przy zastosowaniu pneumatycznego zestawu uprawowo-siewnego Fenix marki Unia. – Talerzowa redlica z kółkami dogniatającymi wykonuje dobrą robotę – komentuje pan Dominik. – Mamy ten siewnik od trzech lat i bardzo dobrze na siebie zarabia. Pozwolił zmniejszyć normę wysiewu, zapewniając jednocześnie bardzo dobrą obsadę i wyrównane wschody.
Herbicyd doglebowo czy nalistnie?
W ostatnich latach z powodu pogłębiającej
się z każdym rokiem
suszy, wśród plantatorów rzepaku
nie brakuje takich, którzy rezygnują
ze stosowania herbicydów
przedwschodowo, decydując się
na herbicydy aplikowane nalistnie.
Ewentualnie wybierają metodę pośrednią,
czyli sekwencyjną, polegającą
na zastosowaniu pierwszego
zabiegu doglebowo zmniejszoną
dawką i drugiego powschodowo,
nalistnie, także zmniejszoną dawką.
W przypadku gospodarstwa
w Józefowie mamy do czynienia
z konsekwentną realizacją strategii
przedwschodowego, doglebowego
stosowania herbicydów.
– Już od jakichś 10 lat z powodzeniem ją stosujemy. W ub. sezonie wykorzystaliśmy metazachlor (1,65l/ha) i chlomazon (0,17l/ha) w mieszaninie – informuje nasz rozmówca. – Teoretycznie, aplikacja powinna nastąpić do trzech dni po siewie. W praktyce, staramy się przeprowadzić ją jak najszybciej, jeszcze tego samego dnia, jeśli trzeba to i w nocy. Oczywiście chodzi o wykorzystanie wilgoci, liczy się czas. Tak przeprowadzone, nawet w suchym roku, rozwiązanie jest skuteczne, nie występuje duże nasilenie chwastów – dodaje rolnik.
Metoda stosowana w gospodarstwie jest wskazywana przez firmy chemiczne, które na podstawie swoich badań uznają ją za skuteczniejszą od technologii nalistnej o 20– 30 proc. W opinii rolnika, kwestia mniejszej skuteczności herbicydów doglebowych w warunkach trwałej suszy nie musi być problemem. Pierwszy warunek to wspomniana już wcześniej odpowiednia i staranna uprawa gleby. Musi być ona dokładnie wyrównana, bez pozostałości większych brył. Dobra struktura gleby to gwarancja, że herbicydy doglebowe zadziałają odpowiednio. Drugi warunek to aplikacja herbicydów bezpośrednio po siewie. Trzeci to skuteczne środki chemiczne.
Pan Dominik wspomina, że zanim prowadzone obecnie przez niego gospodarstwo przestawiło się na jesienną ochronę herbicydową w rzepaku, stosowana była ona wiosną.
– Od lat praktycznie nie ma zim, jesień jest długa i ciepła, więc sprzyjająca wzrostowi chwastów. Naturalne było przestawienie się na jesienne stosowanie herbicydów – dodaje rolnik.
Krzysztof Janisławski