– Tak naprawdę nasza rodzina pochodziła z okolic Radomia. Pradziadek z dziadkiem przyjechali na te tereny, jak zaczęły się zasiedlania. Każdy z nich zaczynał od 7 ha. Po latach mój tata Jan, przejął gospodarstwo od dziadka i gospodarzył na 15 ha, w tej chwili ma 190 ha. Moje gospodarstwo to 70 ha, rozwijam się, działam, mniejszymi lub większymi krokami, ale cały czas do przodu – uśmiecha się Michał Nowocin.
Królowała populacja, ale zawsze testowałem jakąś hybrydę
Gleby w gospodarstwie w Słoneczniku są bardzo zróżnicowane, począwszy od klasy III a, poprzez klasę IV i aż na VI kończąc. Gleby mozaikowate, nie ma jednolitej struktury na wszystkich polach, więc uprawy muszą być odpowiednio dobrane i przemyślane.
Rozmówca wspomina, że jeżeli siał żyto, to były to przede wszystkim odmiany populacyjne, ale zawsze na 2–3 ha sprawdzał jakąś odmianę hybrydową, żeby porównać. Warto dodać, że stosowano identyczną agrotechnikę, technologię nawożenia, ochrony i skracania, żeby można było rzetelnie porównać. Tylko żniwa odbywały się oddzielnie, aby dokładnie sprawdzić plonowania każdej skoszonej odmiany.
– Muszę powiedzieć, że w plonie wychodziło to bardzo podobnie, dlatego zawsze zostawałem przy odmianach populacyjnych, tym bardziej, że materiał siewny był tańszy, a skoro plon był podobny, a nakłady takie same, to po co przepłacać. Ale nigdy nie skreślałem hybryd, śmieję się nawet, że szukałem tej „mojej” odmiany hybrydowej – mówi Michał Nowocin.
W ubiegłym roku rolnik po namowach przedstawiciela z firmy KWS postanowił pójść na całość i po raz pierwszy obsiał odmianą hybrydową KWS Serafino cały przeznaczony pod żyto areał, było to 8 ha. – Odmiana KWS Serafino pasowała mi, ponieważ ma wysoką odporność na okresowe niedobory wody, a chciałem ją wysiać na słabszych glebach i uzyskać zadowalające plony. Poza tym dobra zdrowotność roślin, odporność na pleśń śniegową, rdzę brunatną i rynchosporiozę jest również dużym atutem tej odmiany i tą zdrowotność naprawdę widać na polach – podsumowuje rozmówca.
Trzeba trzymać się zalecanych terminów
W 2019 roku żyto posiane było na słabszym gruncie, gleba mozaikowata, ale nawożenie zastosowano dość intensywne jeżeli chodzi o żyta. W sumie poszło około 170 N/ha w czystym składniku, wcześniej w przedplonie poszedł też nawóz organiczny. Żyto mieszańcowe bardzo dobrze reaguje na nawożenie gnojowicą, której w odwiedzanym gospodarstwie nie brakuje. Ponadto zastosowano w dwóch dawkach tzn. na początku kwietnia i pod koniec maja nawóz dolistny Agravita Complete NPK 20:20:20 oraz siarczan magnezu.
– Żyto w ubiegłym roku wysiane było 2 września, 62 kg nasion na hektar. Na początku sam byłem nieco przerażony, że powschodziło tak rzadko, ale rzeczywiście żyto mieszańcowe ma niesamowite umiejętności rozkrzewiania się. Warunek jest jeden, trzeba trzymać się zalecanych terminów, nie możemy opóźniać siewów. Jeśli chodzi o zboża, to żyto i jęczmień zawsze wysiewamy na początku września, resztę zbóż zaczynamy siać po 10–12 września – wyjaśnia właściciel gospodarstwa.
Kluczowe jest to, żeby rośliny zdążyły rozkrzewić się przed zimą, bo tylko rośliny dobrze rozkrzewione wytworzą silny, dobrze rozbudowany system korzeniowy. Właśnie dzięki większej krzewistości, w przypadku żyta hybrydowego stosujemy mniejsze normy wysiewu, niż w przypadku odmian populacyjnych.
Zastosowano ochronę taką jak we wszystkich zbożach, żyto było 2 razy regulowane. Rozmówca podkreśla, że stosowanie regulatorów wzrostu w uprawie żyta nie jest prostą sprawą i wymaga przede wszystkim obserwowania plantacji. – Często słyszy się, że na glebach lekkich, słabiej zaopatrzonych w składniki pokarmowe nie trzeba żyta skracać, ja bym był ostrożny i czujny. Mimo podwójnego skracania miejscami trochę żyta jeszcze mi się wyłożyło. Trzeba pamiętać, że żyto jest podatne na wyleganie i musimy tego pilnować – podpowiada rozmówca.
W tym roku nie ma co narzekać na uprawy, ale jak podkreśla młody rolnik – okres wiosenny był trochę stresujący, bo zabrakło dosłownie jednego deszczu i plantacja mogłaby wyglądać jeszcze lepiej. Była to faza, kiedy wychodził stożek wzrostu i roślina kodowała sobie, jaki plon ma wydać. Widać było wyraźnie, że jest trochę pędów, które są niższe od łanu, a potem musiały się zredukować, bo roślina je odrzuciła. A gdyby popadało? – zastanawia się pan Michał.
Uprawa orkowa i bezorkowa – wszystko zależy od warunków
Jesienią ub.r. w życie wykonany był jeden zabieg odchwaszczający na miotłę zbożową i chwasty dwuliścienne, a na wiosnę wykonano poprawkę na chwasty dwuliścienne. Rozmówca wspomniał, że na polach zaczął pojawiać się jeden odporny chwast tzn. stokłosa. Michał Nowocin zdaje sobie sprawę z tego, że jest to pokłosie uprawy bezorkowej. Drugim powodem pojawienia się stokłos jest płodozmian zdominowany przez zboża. Zdarza się, że uprawia się zboża po zbożach. Dlatego w tej chwili zarówno w gospodarstwie pana Michała, jak i jego ojca Jana wykonywana jest uprawa orkowa lub bezorkowa.
– Przez lata praktyki doszliśmy do wniosku, że uprawę bezorkową musimy dopasować do warunków, jakie mamy w danym momencie. Przykładowo, jeśli mamy suszę to nie możemy sobie pozwolić na uprawę bezorkową, bo nam to nie pomoże. Wówczas wracamy do orki ponieważ potrzebujemy wilgoci, która znajduje się głębiej. Natomiast uprawa bezorkowa w naszym gospodarstwie polega na tym, że uprawiamy glebę na 30 cm gruberem i wykonujemy siew bezpośrednio agregatem uprawowo- -siewnym – wyjaśnia młody rolnik.
Rozmówca dodał, że po rzepaku najczęściej sieje pszenicę i wówczas stosuje uprawę bezorkową, bo po rzepaku nie ma sensu przewracać gleby. Natomiast jeżeli sieje zboże po zbożu to wykonuje orkę. Warto podkreślić, że jeżeli rolnik wykona orkę, to od razu sieje agregatem uprawowo-siewnym, nie zostawia zaoranego pola, żeby sobie poleżało, bo nie chce przesuszać ziemi. Woda jest najważniejsza przy wschodach.
– Na słabszych glebach wykonuję orkę na głębokość 18–19 cm, na ciężkich schodzę nawet poniżej 22 cm – dodaje Michał Nowocin. – Całość zbóż produkowana jest na sprzedaż, trzoda dostaje paszę z zakupu.
Liczę na ponad 7 ton z hektara
W poprzednich latach żyta populacyjne w gospodarstwie pana Michała plonowały na średnim poziomie 6,5 t/ha i rolnik był zadowolony z takich plonów. W tym roku rozmówca chciałby osiągnąć wynik powyżej 7 t/ha. Przy takim plonie wynik ekonomiczny byłby porównywalny biorąc pod uwagę wyższe koszty, m.in. poniesione na zakup materiału siewnego odmiany hybrydowej. A jak będzie? Rolnik chodząc po polach i oceniając stan plantacji żyta na 2 – 3 dni przed koszeniem sądzi, że taki plon jest realny do osiągnięcia.
– Cały czas zastanawiam się, czy nie zejść trochę z pszenżyta na rzecz zwiększenia areału żyta. Jak skoszę i wszystko podliczę, będę mógł w końcu podjąć ostateczną decyzję, co do struktury jesiennych zasiewów. W grę wchodzi nawet areał 40 ha, który mogę przeznaczyć w tym roku pod żyto, bo nie ma co siać dobrych, drogich zbóż, jeżeli wiem, że na tych glebach nie mam szans na wysokie plony pszenicy. Mam wielu znajomych, którzy postanowili zejść z intensywnej uprawy i wchodzą właśnie w żyto. Działają tak, że robią jakiś jeden prosty zabieg odchwaszczający i dosłownie minimalne nawożenie i odmiany radzą sobie dając ok. 4,5– 5.0 t/ha. Ostatecznie daje to lepszą opłacalność w porównaniu do plonu 7 t/ha i mega kosztów, które na taki wynik trzeba ponieść. Oczywiście mówimy tu o strategii na słabszych glebach – dodaje rozmówca.
Lokalna gorzelnia wspiera produkcję żyta
Rolnicy z okolic są w idealnej sytuacji, bo mają na swoim terenie zmodernizowaną kilka lat temu gorzelnię w Bartężku, której właściciel zaczął produkować z żyta spirytus i jest zainteresowany każdą ilością wyprodukowanego lokalnie żyta. Mając lokalny skup, po żniwach rolnik nie musi się zastanawiać co dalej, gdzie i za ile będzie mógł sprzedać żyto? „Nowe życie” gorzelni spowodowało większe zainteresowanie okolicznych rolników uprawą żyta. Żyto ma jeszcze jedną zaletę, która w tej części Polski jest szczególnie doceniana – jest to zimotrwałość.
Bezśnieżne zimy pojawiają się coraz częściej. Rok 2016 udowodnił, że wystarczą 3–4 dni z temperaturą -15℃ i wiatrem, żeby nawet najbardziej zimotrwała odmiana pszenicy, czy pszenżyta wymarzła. W tym pamiętnym roku na tym terenie przezimowało tylko żyto, które idealnie poradziło sobie w nowych, trudnych warunkach. Badania dowodzą, że żyto bije wszystkie inne zboża pod względem mrozoodporności i srogie zimy nie spowodują większych strat.
Przed zamknięciem bieżącego numeru TPR rolnik poinformował nas, że zakończył żniwa i średni plon żyta odmiany KWS Serafino wyniósł 8,12 t/ha i to mimo miejsc wylegniętych, które trafiły się na polu. Michał Nowocin liczył po cichu na plon powyżej 7 t/ha, a tu niespodzianka – i dodatkowa tona powyżej oczekiwań. Młody rolnik jest więc bardzo zadowolony. Teraz wszystko przelicza i wkrótce podejmie decyzję, o ile zwiększy ostatecznie areał uprawy żyta hybrydowego w nowym sezonie wegetacyjnym.
Dr inż. Monika Kopaczel-Radziulewicz