W 2012 r. rodziny Pękalów (bracia Mirosław, Mieczysław i Tomasz) oraz Hyzów (Krzysztof z synami Tomaszem i Michałem) zdecydowały się zaryzykować i wspólnie zawiązać firmę zajmującą się skupem tytoniu. Miejsce było idealne: lubelskie zagłębie tytoniowe. Działalność skupowa została formalnie oddzielona od rolniczej. W ten sposób w Łukowej (pow. biłgorajski) powstała Łukowa Tobacco.
– W pierwszym roku kupiliśmy 100 ton – mówi Mirosław Pękala, prezes spółki, a także plantator tytoniu uprawiający go wraz z braćmi na obszarze 130 ha. – W tym mamy zawarte kontrakty na 5 tys. ton. To 20% polskiego rynku. W całej Polsce współpracuje z nami 1500 plantatorów. W sezonie zatrudnienie znajduje dzięki temu 11 tys. osób. Plantatorzy współpracujący z nami korzystają z profesjonalnego doradztwa naszych agronomów.
Tytoń do fajek wodnych
Przez pierwsze kilka lat spółka mieściła się i prowadziła skup w budynkach gospodarczych gospodarstwa państwa Hyzów. Biznes się rozwijał, zapadła więc decyzja o budowie siedziby z prawdziwego zdarzenia oraz o poszerzeniu działalności o przerób tytoniu. Dziś w Łukowej oprócz zaplecza biurowego i magazynowego znajduje się profesjonalna linia technologiczna do przetwarzania tytoniu. Głównym produktem jest blaszka liściowa tytoniu pozbawiona żył (strips) służąca do wytwarzania tytoniu smakowego (sziszy) do fajek wodnych. Zdecydowana większość tej produkcji trafia za granicę, gdzie wytwórcy finalnego produktu nasączają tytoń melasą i substancjami aromatyzującymi.
– Jesteśmy polską rodzinną firmą i wypromowaliśmy na światowych rynkach markę polskiego tytoniu – podkreśla Mirosław Pękala. – Nasz tytoń charakteryzuje się jasnym cytrynowym kolorem, wysoką zawartością cukru (25–30%), niskim poziomem nikotyny (0,8– 1,5%) i wysoką chłonnością. Z jednego kilograma takiego tytoniu można wyprodukować nawet 7 kg sziszy.
Tytoń się nie zwija
Ewa Kraczek, agronom z Łukowa Tobacco, która wraz z mężem prowadzi także plantację na własny rachunek, jest zdania, że uprawa tytoniu w Polsce ma się dobrze. Przybywa gospodarstw, które uprawiają tę roślinę na większych areałach wynoszących 10–15 ha. – A jeśli ktoś wygasza uprawę, to wtedy, gdy nie ma komu przekazać gospodarstwa – mówi pani Ewa.
Zdarzają się też przypadki ruszania z produkcją zupełnie od zera. – Wtedy pomagamy dzieląc się wiedzą i doświadczeniem. Jestem obecnie w kontakcie z młodym małżeństwem, które startuje od przyszłego sezonu na 5 ha i z dwiema suszarniami. Wielu rolników rozważa uruchomienie produkcji, ale nie każdy się ostatecznie decyduje. Barierą nie do pokonania bywa konieczność jednorazowego wyposażenia gospodarstwa w sprzęt niezbędny do przygotowania rozsady, a potem uprawy, zbioru i suszenia roślin.
Rodzinne gospodarstwa, gdzie uprawa jest tradycją, rozkładają takie inwestycje na lata. Nic więc dziwnego, że produkcja tytoniu w Polsce odbywa się głównie w rejonach, gdzie rolnicy zajmują się nią od pokoleń.
Liczy się jakość
– Tytoń spalany w fajkach wodnych można wyprodukować jedynie z liści o najwyższej jakości, czyli kwalifikowanych w klasach I–III – wyjaśnia Tomasz Hyz, w Łukowa Tobacco odpowiadający m.in. za skup. Wspólnie z ojcem i bratem uprawia też tytoń na 36 hektarach. – Dlatego tak zależy nam, aby związani z nami umowami kontraktacyjnymi rolnicy produkowali tytoń najwyższej jakości. Zatrudniamy doradców, prowadzimy szkolenia, umieszczamy w Internecie produkowane przez nas filmy instruktażowe.
Pan Tomasz jako przykład takiego wsparcia podaje opracowanie, we współpracy z firmą ICL, optymalnej technologii nawożenia rozsady tytoniu w uprawie hydroponicznej prowadzonej w tunelach. – Po napełnieniu basenów wodą należy do niej wprowadzić nawóz fosforowy w dawce 200 g/1000 l, a także preparat do zakwaszania wody. Chodzi o osiągnięcie lekko kwaśnego pH (dawkę preparatu należy dostosować do wyjściowego pH wody) – mówi pan Tomasz.
Ewa Kraczek wyjaśnia, że wysokie pH wody blokuje pobieranie składników pokarmowych przez sadzonki. – Gdy tytoń osiągnie fazę krzyżyka (czyli wykształci system korzeniowy) stosujemy drugą dawkę nawożenia w ilości 300 g/1000 l. Na tym etapie dominuje azot. Dążymy do osiągnięcia wskaźnika EC (określa ilość rozpuszczonych w wodzie soli) w granicach 0,6–0,8 – mówi pan Tomasz. – Wysokie EC, zwłaszcza w pierwszych fazach wzrostu roślin jest niewskazane. Zamiast zapewnić harmonijny wzrost, można doprowadzić do ich spalenia – dodaje Ewa Kraczek.
Co do kolejnej dawki nawożenia rozsady, decyzja o jej ewentualnym zastosowaniu zależy od planowanego terminu wysadzania roślin do gleby, a ten od przebiegu pogody, wyjaśnia Tomasz Hyz. Zaznacza, że aby sadzonka osiągnęła oczekiwane parametry, czyli miała silny system korzeniowy i łodygę oraz pokrój pozwalający na sadzenie za pomocą sadzarki karuzelowej, musi być podczas wzrostu w tunelu przycięta sześć razy.
Zbiór nie tylko ręcznie
Uprawa tytoniu, a potem przygotowanie go do sprzedaży kojarzy się z ciężką, ręczną pracą. Ale postęp technologiczny nie omija branży tytoniowej. Przykładem wspomniana już hydroponiczna bądź prowadzona na piasku uprawa rozsad na tackach, stosowana w miejsce tradycyjnego wysiewu roślin do skrzyń z ziemią. Obecnie do wysiewu rozsady używa się też otoczkowanych nasion. – Dzięki temu na dobrze prowadzonych plantacjach można zebrać 3,5 a nawet i 4 t tytoniu z ha – mówi pan Tomasz.
Zbiór (prowadzony etapami od lipca do października) na mniejszych plantacjach oznacza przejście wzdłuż rzędów i ręczne zrywanie liści. Tak odbywa się to np. na plantacji Macieja Leśniaka. To jego pierwsza uprawa prowadzona na własny rachunek i pierwszy zbiór. – Już w ub. roku chciałem zaprosić do nas TPR, żebyście napisali o uprawie tytoniu – mówi nasz Czytelnik. Na jego ponad 3,5-hektarowej plantacji zostały wysadzone trzy odmiany. – Najlepiej sprawdziła się francuska BSB 6202.
Na większych plantacjach liście też zrywane są ręcznie, ale pracownicy w pozycji siedzącej przemieszczają się po plantacji wraz z platformą, prowadząc zbiór w kilku rzędach jednocześnie. – Jesteśmy w trakcie zbioru środkowych liści – wyjaśnia Michał Szostak, na którego 9-hektarowej plantacji obserwowaliśmy zbiór prowadzony właśnie w ten sposób.
W tym roku nowością w okolicach Łukowej jest zbiór prowadzony za pomocą dwóch kombajnów do zbioru tytoniu marki De Cloet. Takich maszyn jest w Polsce tylko kilka. Jedna z nich należy do gospodarstwa Hyzów, druga Pękalów. – Uprawa prowadzona pod zbiór kombajnowy pozwala zwiększyć obsadę roślin do 34 tys. na ha. W tradycyjnej uprawie optymalna obsada wynosi 25 tys., ale wysadza się i do 30 tys. Rozstawa w przypadku plantacji zakładanej z myślą o zbiorze kombajnem jest większa, ale rośliny znajdują się znacznie bliżej siebie, dzięki temu się nie przechylają podczas zbioru – wyjaśnia Tomasz Hyz.
Operatorem kombajnu pracującego na plantacji państwa Hyzów jest senior rodziny Krzysztof Hyz. Tłumaczy, że kręcące się wokół własnej osi „płetwy” oddzielają liście od łodyg. Następnie przenośnik rolkowy podaje liście na taśmę, skąd trafiają do kosza. – Obawialiśmy się mechanicznego zbioru, ale niepotrzebnie. Jestem bardzo zadowolony z tego rozwiązania. W koszu praktycznie nie zdarzają się tzw. odgnioty czy pozwijane liście. – Istotne jest nieprzeciążanie kosza zieloną masą, która trafia w nim do suszarni oraz dostosowanie jego wagi do każdego ze zrywów. W zależności od „piętra”, z którego pochodzą liście, mają inną zawartość wody, a tym samym wagę – tłumaczy Ewa Kraczek.
Warto dodać, że pod zbiór kombajnowy została w tym gospodarstwie wysiana a potem wysadzona specjalna francuska odmiana tytoniu. Rośliny są niższe, za to mają liście gęściej ułożone na łodydze. Sam liść natomiast jest wąski u nasady, tak żeby ułatwić zbiór mechaniczny i ograniczyć występowanie uszkodzeń, które mogłyby skutkować zakwalifikowaniem zbioru do niższej klasy.
Kolejny cel: szisza z Łukowej
Z pola, na którym trwa kombajnowy zbiór tytoniu wracamy do Łukowa Tobacco. – Za tytoń w trzech najwyższych klasach, czyli ten, na którym nam najbardziej zależy, oferujemy ceny wyższe niż konkurencja – mówi Tomasz Hyz.
A tego tytoniu potrzeba coraz więcej. M.in. dlatego, że kolejnym krokiem w rozwoju biznesu ma być wytwarzanie na miejscu w Łukowej produktu finalnego, czyli sziszy. Projekt jest zaawansowany, została już zakupiona linia produkcyjna.
Krzysztof Janisławski