Wedle danych pochodzących z Centralnej Ewidencji Pojazdów i Kierowców, w lipcu br. w Polsce zarejestrowanych zostało 1095 nowych traktorów. To o 90 traktorów więcej niż przed miesiącem. A w porównaniu do lipca zeszłego roku mówimy już o wzroście na poziomie 28 procent. Wynik zaskakuje tym bardziej, że w latach poprzednich lipiec był początkiem spadków sprzedażowych na rynku. Mówi się, że powodów takiej sytuacji jest kilka. Na wiosnę przez wyborami uruchomione zostały fundusze unijne na zakup maszyn rolniczych, które są wciąż realizowane. Paradoksalnie wpływ miała też pandemia koronawirusa, bo część rolników wolała zainwestować w sprzęt rolniczy niż trzymać pieniądze, który mogą tracić na wartości. Pojawiają się też opinie, że wpływ na większe inwestycje rolników miały też wyższe niż w zeszłym roku plony.
Tegoroczne wyniki rejestracji imponują. Wystarczy tylko wspomnieć, że tak dobrego wyniku za okres od stycznia do końca lipca nie notowano od pięciu lat. Ale trzeba wiedzieć, że łączna liczba rejestracji nie jest jednoznaczna z tym, że wszystkie maszyny trafiły od razu do gospodarstw rolnych. Wszak z łącznej puli 5858 traktorów poddanych rejestracji, aż 913 maszyn zostało zarejestrowanych przez firmy i pozostało w punktach dealerskich. Tylko w lipcu „na siebie” zarejestrowanych zostało 185 traktorów. Powodów jest kilka.
Dealerzy realizują w ten sposób zobowiązania wobec importerów czy producentów, bowiem każdy zarejestrowany przez nich traktor odnotowywany jest w statystykach jako sprzedany. A to, że stoi dalej na placu i czeka na klienta, to już zupełnie inna kwestia. Część traktorów jest rejestrowanych przez dealerów również po to, aby udostępniać je do testów, tudzież pokazów. Powodem jest też pośpiech przed obowiązywaniem kolejnej, ostrzejszej normy czystości spalin. Gdyby wspomnianą liczbę 913 maszyn rozbić na poszczególne marki, to okazałoby się, że niechlubnym zwycięzcą statystki rejestracji „na siebie” są dealerzy Kuboty z liczbą 159 sztuk. Drudzy są sprzedawcy John Deere’a (150 szt.), a na trzeciej pozycji plasują się dealerzy New Hollanda (114 szt.).
Kolejna kwestia, o którą ostatnio dopytywali naszą redakcję rolnicy, to ile nowych traktorów pochodzenia zagranicznego jest rejestrowanych w Polsce. Spieszymy donieść, że takowych maszyn – które jednak nie są uwzględniane w głównych zestawieniach – było od stycznia do końca lipca 738 sztuk, z tego 84 zostało zarejestrowanych w lipcu. Liderem tego zestawienia jest Belarus, którego sprzedaż bazuje właśnie na takich ciągnikach. Łącznie w tym roku wprowadził on na rynek 660 sztuk. W tym gronie znalazły się też m.in. traktory Massey Ferguson (15 szt.), Deutz-Fahr (8 szt.), John Deere (6 szt.), New Holland (4 szt.) i Fendt (3 szt.). Ale jak widać, dla czołowych zachodnich marek sprzedaż nowych traktorów sprowadzonych z zagranicy jest na tyle niewielka, że nie ma znaczącego wpływu na ogólny wynik.
Omawiając lipcowe wyniki rejestracyjne ciągników nie sposób nie wspomnieć o rynku wtórnym. A ten w omawianym miesiącu urósł o 1442 traktory osiągając liczbę 9731 sztuk. Choć na tle sprzedaży nowych traktorów taka wartość wygląda imponująco, to i tak w porównaniu do zeszłego roku rynek ciągników używanych spadł o ponad 7 procent. Preferencje rolników się jednak nie zmieniły, bo o ile wśród nowym traktorów od lat rolnicy najczęściej kupują ciągniki New Holland, to w używanych ich pierwszym wyborem jest John Deere. W lipcu zarejestrowali 239 takich maszyn, a od początku roku już 1438 sztuk. Drugim wyborem w omawianym miesiącu wśród traktorów z „drugiej ręki” były modele z logo Massey Ferguson na masce, sprzedane w liczbie 169 sztuk (1258 szt. od początku roku), a tuż za nimi uplasował się francuski Renault rejestrowany w lipcu 157-krotnie (1115 szt. od początku roku).
Przemysław Staniszewski
(na podstawie danych CEPiK udostępnionych przez PIGMiUR)