Jesień sprzyja zakładaniu jagodników, sadzeniu krzewów i uzupełnianiu nasadzeń drzew. Skąd brać materiał nasadzeniowy? Wiadomo, że najwięcej radości i dumy przynosi wyhodowanie samemu nowych roślin, ale czy to zawsze się opłaca?
Większość z nas chce mieć swój materiał szkółkarski. Powodowane jest to wieloma czynnikami, np. chęcią posiadania starej odmiany, która jest nieosiągalna, a my w ogrodzie mamy jeden czy dwa takie egzemplarze. Innym czynnikiem może być chęć zaoszczędzenia pieniędzy. Czasem chcemy poznać swoje umiejętności. Warto jednak brać pod uwagę korzyści płynące z zakupu gotowych sadzonek. Nabywając materiał w certyfikowanej szkółce, mamy gwarancję, że jest tożsamy z daną odmianą, wolny od chorób grzybowych czy wirusowych. Poza tym każdy egzemplarz opatrzony jest etykietą, czyli paszportem, na którym znajdują się podstawowe informacje dotyczące pochodzenia, gwarancja jakości i zdrowotności oraz odmiana. Tu również znajdziemy adres, pod który można składać reklamacje.
My, pobierając sadzonki z własnych roślin matecznych, nie zawsze jesteśmy w stanie ocenić ich zdrowotność. To samo dotyczy sadzonek pobieranych od znajomych. Jeśli są porażone, to choroby przeniesiemy na własny grunt. To dotyczy np. truskawek. Wtedy na nowy teren możemy przenieść całą gamę chorób grzybowych i wirusowych, a także szkodników, w tym nicieni, które często atakują system korzeniowy i części nadziemne, doprowadzając do zamierania roślin. Wiele odmian porzeczek również porażonych jest chorobami wirusowymi, które ograniczają ich rozwój i prawidłowe owocowanie. Dlatego także przy pozyskiwaniu sztobrów z własnej plantacji należy mieć to na uwadze. Najgroźniejszą chorobą wirusową porzeczki czarnej jest rewersja, która powoduje deformację kwiatów i gorsze plonowanie a co najważniejsze, nie ma możliwości jej zwalczania. Jeśli zaś chodzi o maliny, to sadzonki mogą być porażone mikoplazmą, prowadzącą do karłowatości. Chorobę odkryjemy dopiero w drugim roku uprawy, gdy rośliny zaczną masowo zamierać. Wraz z sadzonkami chorobę przenosimy na nowy grunt, nie zdając sobie z tego sprawy. Porażone pędy słabo rosną, kora ulega złuszczeniu, pęka i odpada, a my nie znamy przyczyny.
Weźmy również pod uwagę drzewka pozyskane z odrostów korzeniowych. Nie ma znaczenia czy to wiśnie czy śliwy. Jedne i drugie nie stanowią dobrego materiału rozmnożeniowego. Wiśnie nieszczepione wydają całą masę odrostów korzeniowych i zachwaścimy sobie kwaterę. Podobnie ma się sprawa ze śliwą, szczególnie węgierkami, które również wydają całą masę odrostów. Weźmy pod uwagę, że odrosty mogą sięgać trzy razy dalej niż zasięg korony, co bardzo powiększa ich obszar. Warto zatem kupić kilka bądź kilkanaście drzewek konkretnych szczepionych odmian wiśni i śliw z potwierdzonym pochodzeniem i gwarancją zdrowotności.
Małgorzata Wyrzykowska