Dzwonek Pierwszy miesiąc prenumeraty za 50% ceny Sprawdź

r e k l a m a

Partner serwisu

Koronawirusowa książka kucharska

Data publikacji 09.09.2020r.

Pandemia spowodowała, że siedzieliśmy długo w domach, a z pewnością to, że nie mogliśmy się długi czas spotykać. Ale to obostrzenie sprawiło, że wiele kół postawiło na kreatywność i zrealizowało ciekawe pomysły. Jednym z nich jest internetowa książka kucharska koła z Kobylnicy Ruskiej pod Rzeszowem. Ale warto przyjrzeć się i innym dokonaniom kobylniczanek.

Karolina Witt z Kobylnicy Ruskiej kontaktowała się z nami, kiedy ogłaszaliśmy pierwszy Tygodnikowy webinar dla kół gospodyń. Napisała wtedy z pytaniem o to, czy istnieje możliwość ustalenia różnych wysokości składek dla różnych czonków i członkiń koła gospodyń.

Wiedząc już, że z naszą redakcją nie tylko łatwo się skontaktować, ale że warto to robić, napisała niedawno mail. „Piszę do Państwa z pytaniem o zainteresowanie publikacją na łamach magazynu. Nasze KGW właśnie wydało swój pierwszy darmowy e-book z przepisami na domowe przetwory. Jeżeli tematyka wpisuje się w treści magazynu, to z chęcią udostępnimy przepisy do zamieszczenia w którymś numerze”.

Taki list nie mógł przejść niezauważony. Na wagę złota jest dla nas każda inicjatywa lokalnych organizacji, która nie tylko sięga do zasobów kulturowych, ale również angażuje społeczność, a przy okazji uczy i rozwija. Tak było właśnie z pierwszą książką kucharską w Kobylnicy Ruskiej. Przy okazji rozmowy o niej okazało się, że koło z Kobylnicy ma wiele więcej powodów do chwalenia się i bycia dumnym.

Miało być łatwiej
Koło Gospodyń Wiejskich w Kobylnicy Ruskiej nie ma długiej historii. Karolina mówi, że pierwsze spotkania pań kojarzy sprzed 15 lat.

– Koło przy kółku rolniczym. Różnie to było – raz koło działało, potem się rozpadło, potem się reaktywowało, później był podział. Ktoś odszedł, ktoś dołączył. I w końcu przyszedł 2018 rok i ustawa o kołach. Założyłyśmy koło agencyjne w grudniu – opowiada Karolina Witt, przewodnicząca koła.

Przeszły drogę, jaką pewnie musiało przebrnąć wiele agencyjnych kół w Polsce.

– Kiedy weszła ustawa, wydawało się, że to takie fajne. Że nie będzie skomplikowane. Ale później doszły kwestie rozliczeń. Dokumentacja, papierologia, która na nas spoczywa. Wtedy okazało się, że jest z tym trochę roboty. Miałyśmy jakieś szkolenia w lutym, dwa miesiące po rejestracji, ale tak naprawdę urzędnicy Agencji sami nie wiedzieli chyba jeszcze, jak to ma wyglądać. Szkolący nas z księgowości pracownicy urzędu skarbowego nie byli kompetentni, tłumaczyli inaczej, niż robi się to teraz. Trochę było zamieszania z tą ustawą – tłumaczy trudne początki Karolina.

Przytacza przykład niespójności. Na szkoleniach uczono ich, że pieniądze z Agencji to dotacje. A w lipcu tego roku okazało się, że minister finansów zmienił kwalifikację i te pieniądze to nie dotacja, a pomoc finansowa. A to oznacza, że koło musi zmieniać całą ewidencję, żeby wszystko się zgadzało. Nie wiedzą też, czy mogą przeznaczyć dotację, czyli pomoc, na przykład na integracyjną kolację po warsztatach. Słyszały, że Agencja koszty bardzo podobnych wydarzeń raz kwalifikuje, innym razem nie. Teraz Karolina martwi się jeszcze, że zmian będzie wymagał CIT, czyli podatek.

Koło czy stowarzyszenie?
Zanim zostały kołem agencyjnym, nie realizowały żadnych projektów. Koło działało nieformalnie przy Powiatowym Centrum Kultury. Panie plotły wieńce dożynkowe i organizowały Gminne Święto Pieczonego Ziemniaka. Czasem gmina dorzuciła do tych działań jakiś grosik. Czasem do wsi zjechali Niemcy albo Francuzi, bo gmina nawiązała współpracę z partnerskimi gminami za zachodnią granicą. Francuzi gościli dwukrotnie na Święcie Ziemniaka.

Wiele zmieniło zarejestrowanie koła w Agencji.

– W grudniu 2018 roku zarejestrowałyśmy się w Agencji. Nie miałyśmy wtedy świadomości, że jesteśmy rodzajem stowarzyszenia, które może starać się o dotacje i granty, o naprawdę duże pieniądze. Myślałyśmy, że należy nam się tylko pomoc z Agencji, te trzy tysiące. Z czasem dowiedziałam się, że możemy pisać projekty – wyjaśnia Karolina.

W marcu 2019 roku zorganizowały Dzień Kobiet. Ale nietypowo, bo zaprosiły kobiety aktywne, przedsiębiorcze, na kierowniczych stanowiskach.

– Ugościłyśmy kobiety z naszej gminy, te prowadzące swoje firmy. Chciałyśmy pokazać, że oprócz tego, że prowadzą domy, mają rodziny i opiekują się ogniskiem domowym, są też samodzielne i niezależne – opowiada Karolina.

Na kawę zaproszono m.in. dyrektorkę Centrum Kultury, dyrektorkę zespołu szkół, skarbniczkę gminy, kierowniczkę banku i właścicielki kwiaciarni i firmy cateringowej.

Na Wielkanoc uplotły wielką palmę, reaktywując tym samym zapomniany dawno lokalny zwyczaj. Wiosną zeszłego roku pojechały na Konwent Kobiet do Rzeszowa, a potem uczestniczyły w Baszni Dolnej w seminarium z kuchni kresowej.

W październiku współorganizowały z gminą projekt „Październikowe spotkania trzech kultur”.

– Nasza gmina to dziedzictwo kultury żydowskiej, ukraińskiej i polskiej. Brałyśmy udział w warsztatach w trzech blokach. A po warsztatach były występy zespołów, zespół śpiewający w jidysz dostał owację na stojąco. Żydowski rosół z mięsnymi kuleczkami nie ma sobie równych. Ale ukraińskie uszka z mięsem mu w niczym nie ustępują – wspomina Karolina.

COVID? Złóżmy książkę!
Niewykluczone, że to właśnie te warsztaty zainspirowały ją do zebrania kulinarnej pamięci i przedstawienia jej w graficznej formie w postaci artystycznego e-booka, czyli publikacji w Internecie.

– Pod koniec zeszłego roku zrobiłyśmy jeszcze z dziećmi warsztaty produkcji kartek bożonarodzeniowych, dekoracji i pierników. Dziś w Internecie jest tyle inspiracji, że jeśli trochę się poszuka, można robić cuda. Te warsztaty zrobiłyśmy z dotacji z urzędu gminy. Potem przyszła wiosna i COVID-19, który pokrzyżował plany. Siedziałam w domu i myślałam, jak tu zaangażować moje koleżanki. Wpadłam na pomysł książki. I nawet nie przejrzałam spiżarni wszystkich moich członkiń. Wystarczyły trzy i już miałam materiał do książki – opowiada przewodnicząca kobylniczanek.

Przeszła się po domach, popytała o przepisy. Pochodzą ze starych domowych zapisków, jeden ze starej, znalezionej na strychu książki kucharskiej po mamie jednej z członkiń. Zdjęcia Karolina, jak mówi, ogarnęła na szybko. Ma „zwykłą lustrzankę znanej marki”, ze zwykłym obiektywem. Stawiała słoiki i naczynia w różnych miejscach i sprawdzała, gdzie najładniej otula je światło dnia.

– Zdjęcia zajęły mi jeden dzień. Nigdy się nie szkoliłam, robię zdjęcia intuicyjnie. Światło dzienne jest najlepsze do zdjęć, więc na nie polowałam. Nie obrabiałam zdjęć, tylko niektóre nieco rozjaśniłam. Jedyną gotową rzeczą, z której skorzystałam, jest program Canva, który pomógł złożyć to wszystko w PDF. Są tam czcionki, style, szablony, można w nim złożyć choćby plakat czy ulotki informujące wieś o jakichś działaniach. Program ma też wersję bezpłatną – dzieli się cenną wiedzą Karolina.

Powstała artystycznie złożona broszura, w której możecie przeczytać, jak zakisić ogórki, zrobić powidła śliwkowe, syrop miętowy, sałatkę z fasolki szparagowej czy jak zamarynować patisona. Chodziło o to, by z przepisów mogli skorzystać zupełnie początkujący, nawet laik kuchenny. Z przepisami poradzą sobie nawet dzieci. Publikacja „Przetwory na zimowe wieczory” jest dostępna na profilu facebookowym koła pod nazwą KGW Kobylnica Ruska.

Projekty? Może spróbujemy?
COVID-19 sparaliżował wiele grupowych działań. Ale koło z Kobylnicy Ruskiej nie zasypiało gruszek w popiele i zaangażowało się w pisanie listu do kapsuły czasu.

– Gmina ogłosiła, że każdy może napisać kilka słów. Postanowiłyśmy napisać list od koła gospodyń. Załączyłam kilka zdjęć, napisałam o składzie koła i na czym polega istota takiej formacji. Kto wie, czy za sto lat koła będą istnieć. Chciałam, żeby potomni wiedzieli, co to było. A może to będzie miało zupełnie inną formę? – zastanawia się Karolina.

Właśnie dostały kolejną dotację z Agencji i myślą, jak ją wykorzystać. Na pytanie, czy nie chciałyby napisać projektu i otrzymać dotacji z innej instytucji, opowiadają, że trochę się boją większych pieniędzy i projektów.

– Większy projekt to konieczność zaangażowania większej liczby ludzi. Jeśli coś nie wypali, więcej jest pieniędzy do zwrotu. Nie wiem, może za jakiś czas się odważymy – zastanawia się.

Mamy nadzieję, że tak się stanie. Że dobre przykłady kół, o których piszemy, zachęcą koło z Kobylnicy Ruskiej do wystąpienia o większe pieniądze. Choćby do gminy czy urzędu marszałkowskiego. Jak robić to skutecznie, będzie można się już niedługo dowiedzieć z publikacji, którą przygotowujemy. Zobaczycie, że pisanie projektów nie jest takie straszne. Że robią to koła, które startują od zera, a pieniądze, z których realizują pomysły, idą nawet w dziesiątki tysięcy.

O pomysłach na nowe projekty i sposobach zdobywania na nie pieniędzy piszemy też na naszych łamach. Zaglądajcie na nie regularnie!

Karolina Kasperek

r e k l a m a

r e k l a m a

r e k l a m a