I chociaż trudno w to uwierzyć, to jeszcze nie tak dawno hodowcy sprzedali krowę, która utrzymywana była w gospodarstwie przez 31 lat i jak poinformował nas Wojciech Chrzanowski, nawet pod koniec pobytu, po wycieleniu dawała jeszcze 15 litrów mleka na udój.
Państwo Chrzanowscy utrzymują 30 krów mlecznych, rasy hf (objętych oceną użytkowości mlecznej), których średnia wydajność – z ostatnich raportów wynikowych – wyniosła 8500 kg mleka.
– Nie jesteśmy zwolennikami mocnej intensyfikacji żywienia i windowania wydajności za wszelką cenę – podkreśliła pani Małgorzata. – Bazujemy przede wszystkim na paszach wyprodukowanych w gospodarstwie, dokupując jedynie niezbędne dodatki. Są to oczywiście mieszanki mineralno- witaminowe, bufory oraz specjalistyczna mieszanka przeznaczona dla krów po wycieleniu, którą skarmiamy przez pierwsze 4 tygodnie po porodzie.
We własnym mieszalniku, na bazie własnego ziarna zbóż, którego w gospodarstwie nie brakuje, dokładnie odważając poszczególne komponenty hodowcy sporządzają mieszankę treściwą.
Niewątpliwie jednym z elementów wpływających na długość użytkowania mlecznego stada jest tutaj również tradycja pastwiskowania zwierząt. Jak przyznali rolnicy, praktycznie „od zawsze”, od wiosny do pierwszych przymrozków stado przebywa na pastwiskach.
– Można powiedzieć, że mamy szczęście, bowiem wystarczy, że otworzymy bramę obory i stado wychodzi na przylegające do niej ogrodzone tereny zielone. Jakież jest to dla zwierząt dobrodziejstwo – podkreślił Wojciech Chrzanowski. – Możliwość korzystania z ruchu, świeżego powietrza, przebywania na słońcu – wczesną wiosną widać jak nasze stado po prostu czeka na moment, w którym spuszczone zostanie z uwięzi. W zamian odwdzięcza się dobrym zdrowiem, lepszym niż w budynku manifestowaniem rui, lekkimi porodami, czy brakiem problemów z nogami i racicami.
Wszystko to oczywiście wpływa na długość użytkowania krów w naszym gospodarstwie.
Całość utrzymywanego przez państwa Chrzanowskich pogłowia to wyłącznie sztuki urodzone i odchowane w gospodarstwie. Był czas, że hodowcy postanowili wprowadzić do mlecznej produkcji rasę simentalską, ale jak przyznali, w ich przypadku się nie sprawdziła, a to głównie z powodu obrywania się więzadeł wymienia. Ostatecznie z simentali zrezygnowano.
Pan Wojciech sam inseminuje swoje podopieczne.
– To ogromna wygoda i wiele korzyści – twierdzi hodowca, który ukończył kurs w Mazowieckim Centrum Hodowli i Rozrodu Zwierząt. – Teraz zacielam krowy i jałówki w najbardziej odpowiednim terminie, zakup nasienia jest zdecydowanie tańszy i, co bardzo ważne, nawet jak się dana krowa nie zacieli to mam pewność, że wszystko zrobione było zgodnie ze sztuką dobrej inseminacji. Ta zaś oznacza, że każda samica inseminowana jest dwukrotnie, przy czym drugi raz po upływie 12 godzin od pierwszego zabiegu. Krowy (zgodnie z zaleceniem lekarza) inseminowane są zwykle w pierwszej rui po porodzie.
Oczywiście rozród współczesnych hf-ów to niełatwe zadanie i bez stałej opieki lekarza weterynarii hodowca sam nie dałby sobie rady – przyznał Wojciech Chrzanowski, dodając, iż największym problemem są bowiem ciche ruje.
Odkąd pan Wojciech sam inseminuje mlecznice, poprawiła się skuteczność zacieleń, jednak – jak mówi – nie na tyle jakby sobie tego życzył. U jałówek i pierwiastek zużywa najwyżej dwie porcje nasienia.
– U starszych krów więcej jest problemów, bowiem częściej pojawiają się u nich cysty, a szczególnie w okresie letnim, kiedy temperatury powietrza są wysokie.
Gdy po dwóch zabiegach krowa nie jest cielna, do akcji wkracza lekarz weterynarii – wyjaśniał gospodarz.
Niemniej rozród w stadzie Chrzanowskich przebiega bardzo dobrze, o czym świadczy fakt, że gospodarze uzyskują w roku cielę.
3 lata temu Małgorzata i Wojciech Chrzanowscy postanowili rozbudować swoją uwięziową oborę. W nowej części powstało 27 stanowisk, które wyposażono w dojarkę przewodową. Stara część przeznaczona jest dla młodzieży oraz sztuk zasuszonych.
– Niestety, nie mamy wozu paszowego, jednak myślimy o zakupie tej, jakże przydatnej maszyny. Wcześniej jednak musimy zainwestować w modernizację starszej części obory, tak by praca w niej była łatwiejsza – poinformował gospodarz, który w 2011 roku wykorzystał całą dostępną pulę unijnych środków i kompleksowo wyposażył gospodarstwo w niezbędne maszyny i urządzenia.
– Z 30 dobrych krówek można spokojnie żyć, pod warunkiem, że gospodarstwo nie ma kredytów i oczywiście współpracuje z dobrym podmiotem skupowym – zgodnie podkreślili na koniec państwo Chrzanowscy.
Beata Dąbrowska