– Dopłata w wysokości 10 groszy do litra produkcji mleka ekologicznego wydaje się być niedużą, zwłaszcza rolnikom z Mazowsza czy też Podlasia, bo przecież dla nich spełnienie wymogów produkcji ekologicznej byłoby bardzo kosztowne i wymagało wielu zmian. Natomiast my od zawsze produkujemy zgodnie z ekologią, stosując w nawożeniu tylko obornik i gnojówkę oraz wykorzystując w żywieniu głównie użytki zielone, latem pastwisko, a zimą sianokiszonkę i siano. Dlatego nie musieliśmy nic zmieniać, aby uzyskać certyfikat gospodarstwa ekologicznego. Znacznie łatwiej jest prowadzić bioprodukcję na łąkach i pastwiskach niż na gruntach ornych. Motywacją do tej produkcji jest premia z mleczarni oraz dopłata do każdego hektara, a zniechęca na pewno biurokracja i mnogość kontroli – oznajmił Bogdan Mikołajczak.
Zgarniacze własnej konstrukcji
Oborę z dofinansowaniem w ramach
PROW hodowca wybudował
7 lat temu. To obiekt uwięziowy
na 20 sztuk ze stołem paszowym
o szerokości 3,5 m. Za dój odpowiada
dojarka przewodowa wyposażona
w 3 aparaty udojowe. Legowiska
ścielone są słomą, a obornik
usuwany jest za pomocą dwóch
zgarniaczy, wykonanych według
własnego pomysłu.
– Ramię zgarniacza, zakończone szuflą dopasowaną do szerokości kanału gnojowego, porusza się po szynie zamontowanej na wysokości ponad 2 m. Jest to szyna wykonana z profilu, takie szyny wykorzystywane są np. do budowy bram suwanych. Ramię napędza wciągarka budowlana sterowana za pomocą pilota. To proste, a skuteczne i wygodne rozwiązanie. Wykonanie dwóch takich bliźniaczych zgarniaczy kosztowało mnie tylko 4 tys. zł, a kupując gotowy produkt musiałbym zapłacić 20 tys. zł za jeden – wyjaśnił Bogdan Mikołajczak.
Buhaj wyłapuje powtórki
Obecnie wypas prowadzony jest
zarówno w dzień, jak i w nocy. Krowy
schodzą do obory tylko na dój
rano i wieczorem, podczas którego
dokarmiane są śrutą zbożową oraz
dodatkiem mineralno-witaminowym.
Aby jakość zielonki z pastwiska
była jak najlepsza, rolnik
stosuje regularny podsiew dbając
o udział roślin motylkowych.
– Krowy na pastwiska wychodzą w połowie maja i korzystają z nich do późnej jesieni. W tym czasie mamy mniej pracy w oborze, nie musimy ścielić ani usuwać obornika. Zwierzęta same pobierają paszę, a więc jest to najtańsza forma żywienia. Ponadto mają prawie nieograniczony ruch sprzyjający zdrowotności nóg i racic – podkreślił Bogdan Mikołajczak, dodając, że zawsze hodował tylko bydło simentalskie, gdyż jest to rasa najlepiej przystosowana do górskiego wypasu.
Ze stadem chodzi buhaj kryjący rasy simentalskiej, zakupiony od okolicznego hodowcy. Jednak część krów i jałówek, zwłaszcza tych wyróżniających się na tle stada, kryta jest sztucznie. Nasienie buhajów pochodzi głównie z Małopolskiego Centrum Biotechniki w Krasnem.
– Wycielenia zazwyczaj przypadają późną zimą, gdy krowy są w oborze. Większość krów pierwsze krycie ma wykonywane w formie inseminacji, a te które wymagają powtórki, kryte są haremowo przez buhaja na pastwisku – wyjaśnił hodowca, dla którego główną zaletą rasy simentalskiej jest mięsno-mleczny charakter, dzięki czemu po stosunkowo dobrej cenie sprzedają się buhajki, a i za wybrakowaną krowę można dostać sumę niewiele mniejszą niż trzeba zapłacić za dobrą jałówkę.
Przy ekstensywnej produkcji ekologicznej i dość odpornej rasie simentalskiej krowy w tym stadzie żyją stosunkowo długo, średnio są użytkowane przez 6 laktacji. Ostatnio rolnik wybrakował krowę, która zbliżała się do końca 8. laktacji, a obecnie najstarsza sztuka w stadzie ma 10 lat.
Andrzej Rutkowski