Dzwonek Pierwszy miesiąc prenumeraty za 50% ceny Sprawdź

r e k l a m a

Partner serwisu

Susza groźniejsza niż COVID-19

Data publikacji 16.09.2020r.

Firma Bury Maszyny Rolnicze to jeden z największych polskich producentów sprzętu rolniczego. Specjalizuje się w wytwarzaniu opryskiwaczy polowych i sadowniczych. W swojej ofercie ma także sprzęt uprawowy. W ostatnich latach firma realizuje ambitne plany inwestycyjne. W 2018 r. na obrzeżach Kutna została oddana do użytku nowa hala produkcyjna. Znajduje się w niej największe w kraju stanowisko kontroli opryskiwaczy. Przed wyjazdem z fabryki każdy opryskiwacz poddawany jest precyzyjnym badaniom, dzięki, którym sprawdzane są parametry pracy. Bury w najbliższym czasie inwestycje zamierza kontynuować.

W oddanej dwa lata temu do użytku hali znajdują się stanowiska montażowe oraz zautomatyzowany magazyn części zamiennych. Ostatnią stacją obiektu produkcyjnego jest stanowisko do końcowej kontroli opryskiwaczy rolniczych i sadowniczych. Zostało ono wyposażone w bardzo precyzyjny sprzęt pomiarowy renomowanych producentów. Wrażenie wzbudza także magazyn. Na jego potrzeby zainstalowano ogromne automatyczne, w pełni skomputeryzowane regały.

Stacja daje możliwość sprawdzenia pod każdym względem produkowanych pod Kutnem opryskiwaczy. Elektroniczne urządzenia badają działanie układów hydraulicznych, opryskowych i elektrycznych. Wszystkie elementy są sprawdzane na miejscu. Dzięki temu zostały wyeliminowane potencjalne problemy, jakie mogłyby powstać przy pierwszym uruchomieniu maszyny w gospodarstwie. W wyjątkowych sytuacjach w fabryce dokonywane są drobne korekty i ustawiania. Maszyny z fabryki wyjeżdżają całkowicie sprawne i wyregulowane.

– Stacja bardzo odciążyła pracę serwisu. Przed jej uruchomieniem maszyny były sprawne jednak nie mieliśmy pewności czy nie doszło do jakiś błędów w układach hydraulicznych i elektrycznych. Teraz mamy pewność, że system cieczowy w danym opryskiwaczu jest całkowicie szczelny. Dzięki stacji w sytuacjach, kiedy rolnikowi bardzo zależy na pierwszym uruchomieniu maszyny a serwis w danym momencie nie może dojechać do gospodarstwa możemy tę czynności przeprowadzić przez telefon – zapewnia Wojciechem Bury właściciel zlokalizowanej w Kutnie fabryki Bury Maszyny Rolnicze.

Jednym z najważniejszych elementów wyposażenia stacji jest próbnik. Podłączane do niego są wszystkie złącza opryskiwacza takie jak WOM, gniazda hydrauliczne i elektryczne. Urządzenie sprawdza i reguluje obroty wałka i układu hydraulicznego. Elektroniczny stół bada wydatek cieczy i sprawdza równomierność oprysku. Stół ma szerokość jednego metra. Na specjalnej szynie przejeżdża przez całą długość belki roboczej i dokonuje pomiaru oprysku z poszczególnych dysz. Na koniec zestaw pomiarowy dokonuje wydruku dokumentu, który przedstawia wynik badania.

Realizacja zamówień
Bury samodzielnie zaprojektował próbnik badawczy. Wykonała go potem zewnętrzna firma. Stół do pomiaru rozkładu cieczy i urządzania badające wydajność pompy hydraulicznej zostały zakupionej w Niemczech.

W fabryce produkcją opryskiwaczy zajmuje się około 100 pracowników. Rocznie wytwarzanych jest ponad 1 tys. maszyn. Eksport maszyn marki Bury od wielu lat utrzymuje się na takim samym poziomie. Rośnie jednak sprzedaż krajowa, przez co procentowy jego udział maleje. Obecnie stanowi mniej niż 20% całej produkcji. System montażu jest gniazdowy. Elementy i podzespoły metalowe spawane są w fabryce. Następnie na poszczególnych stacjach montowane są kolejne części i podzespołu opryskiwaczy.

– W naszej fabryce wytwarzamy elementy metalowe takie jak ramy, belki, sporniki. Cała armatura między innymi pompy, sterowniki, zawory, komputery i systemy elektroniczne kupujemy od zewnętrznych dostawców. Są to najlepsi wytwórcy, u których zaopatrują się konkurencyjne fabryki z całej Europy. Korzystamy z najlepszych komponentów dostępnych na świecie – wymienia Wojciech Bury.

Montaż danego opryskiwacza trwa 1–2 dni. Czas produkcji jest uzależniony od stopnia wyposażenia. Czas od złożenia zamówienia do dostawy jest uzależniony od ilości złożonych zamówień. W pierwszej połowie tego roku przed wybuchem pandemii czas oczekiwania wynosił 4–5 miesięcy. Potem został skrócony do około 2. Nie było to jednak spowodowane wprowadzonymi ograniczeniami sanitarnymi. Mniejsza ilość zamówień składanych przez polskich rolników nie była związana z COVID-19.

– Aby chronić magazynierów wprowadziliśmy sprzedaż wyłącznie zdalną. Zamówienia można było składać telefonicznie i odbierać osobiście przy bramie wjazdowej. To było jedyne utrudnienie. Poza tym działaliśmy bez zakłóceń. Od COVID-19 dla nas znacznie groźniejsza była susza. W marcu i kwietniu w całym kraju praktycznie nie padało. Powoli zaczęło zamierać składanie zamówień. Rolnicy przestali dzwonić i pytać o nowe maszyny. Obserwowaliśmy, że przygotowują się do ograniczania inwestycji i kosztów w związku z prawdopodobnym spadkiem plonów. Dotyczyło to wszystkich rodzajów opryskiwaczy – polowych i specjalistycznych – sadowniczych i warzywniczych. Majowe deszcze spowodowały znaczące ożywienie. Do rolników powrócił optymizm. Ponownie zaczęły spływać zapytania i zamówienia. Nie było też problemów z dostępem do podzespołów. Sporą ich ilość zgromadziliśmy w naszych magazynach. Jestem starej daty i lubię mieć zapas. Fabryka nie bazuje na tygodniowym zapasie elementów. Firmy, z którymi współpracujemy nie miały większych przerw. Produkcja odbywa się bez zakłóceń – opowiada Wojciech Bury.

Bogate wyposażenie
Znaczna cześć nowych maszyn rolniczych w naszym kraju kupowana jest w oparciu o dofinansowanie z programów PROW. Europejskie środki wymuszają wyposażanie urządzeń rolniczych w określone funkcje. Dzięki nim wyjeżdżające z Kutna opryskiwacze w większości mają hydrauliczne belki, komputery sterujące gwarantujące precyzyjne i dokładne wykonywanie zabiegów.

Polski producent najwięcej sprzedaje maszyn średnich. W gamie opryskiwaczy przyczepianych są to maszyny ze zbiornikami o pojemności od 1 do 3 tys. l. W przypadku mniejszych maszyn zawieszanych rolnicy wybierają modele ze zbiornikami o pojemności 600–1 tys. l. Są to opryskiwacze kupowane przez średnie gospodarstwa, które mają 20–30 ha ziemi. Znaczącą grupą nabywców nowych maszyn stanowią gospodarstwa prowadzące produkcję roślinną na areale od kilkudziesięciu do 100–200 ha. Rolnik, który kupuje nowy opryskiwacz pod uwagę bierze obecnie kilka elementów. Jest to między innymi rodzaj prowadzonej produkcji oraz ilość wykonywanych zabiegów.

– Im bardziej skomplikowane uprawy i działy specjalne związane z warzywami i owocami miękkimi tym maszyna musi być bardziej bogato wyposażona. Dla zbóż i mniej wymagających upraw można pozwolić sobie na zakup prostszych wersji opryskiwacza. Dziś podstawę stanowią oprawy wielopozycyjne – kilka kompletów rozpylaczy oraz sterowanie i przede wszystkim sterowanie precyzyjne. Bez komputera dziś lepiej opryskiwacza w ogóle nie kupować – wyjaśnia Wojciech Bury.

Rolnicy zamawiają nowe opryskiwacze wyposażone w nawigację i kontrolę sekcji. Produkcja masowa i zestandaryzowana jest jednak znikoma. Bury realizuje głównie zamówienia indywidualne. Rolnik otrzymuje maszynę, która dysponuje niezbędnymi funkcjami i wyposażeniem. Dzięki temu może realizować zadania w gospodarstwie z uwagi na typ, rodzaj i specyfikę produkcji.

– Nie budujemy maszyn na plac tylko pod konkretne zamówienia. Nasz cennik składa się z funkcji i poszczególnych podzespołów. Nie ma kwot za kompletne opryskiwacze. Takie nie istnieją. Przeprowadzamy z rolnikiem szczegółowy wywiad. Pytamy się między innymi o to, jaki rodzaj upraw prowadzi i jakie wykonuje opryski. Podpowiadamy najlepsze rozwiązania i wspólnie konfigurujemy maszynę. Rolnik dostaje dokładnie to, czego potrzebuje. Każdy opryskiwacz to indywidualny projekt. Często zdarza się, że rolnik przychodzi do nas i mówi, że chce taki sam opryskiwacz, jaki kupił sąsiad. Potem na podstawie prowadzonych rozmów okazuje się, że konieczne było zmienienie konfiguracji. Sąsiad miał słupy a nowy klient nie więc trzeba zmienić na przykład belkę polową – mówi Wojciech Bury.

Produkcja opryskiwaczy odbywa się obecnie w dwóch halach. W starej są cięte i gięte oraz obrabiane elementy metalowe. W nowej odbywa się montaż armatury i wyposażenia maszyn. Powierzchnia produkcyjna starej hali to 4 tys. m2 a nowej 2 tys. m2 . Planowane inwestycje oraz nowe projekty powodują, że ta powierzchnia staje się niewystarczająca.

– Realizujemy od stycznia projekt, który pozwoli stworzyć całą rodzinę nowych opryskiwaczy sadowniczych. Są pomysły dotyczące maszyn uprawowych. Mogę zdradzić, że maszyny te będą służyły poprawie stosunków wodnych w glebie i będą ograniczać przesychanie gleby. Projektujemy kolejną halę o powierzchni ponad 3 tys. m2 . Pozwoli nam to uporządkować i usprawnić produkcję. W starym zakładzie nie odbywa się ona tak jakbyśmy chcieli. Jest tylko dostosowana do tego, na co pozwalają warunki. Chcemy znaczną część produkcji związanej z obróbką metalu przenieść do nowej hali. Jej uruchomienie uzależnione będzie uzyskaniem pozwoleń wymaganych do rozpoczęcia budowy. Procedury biurokratyczne bywają długie i żmudne, ale cieszyłbym się, jeśli udałoby się budowę rozpocząć jeszcze w tym roku. Projekt podzielony jest na etapy. Chcemy, aby powstała nowa krajalnia i lakiernia. Ta ostatnia obecnie jest dla nas wąskim gardłem. Chcemy zwiększyć portfolio maszyn. Dwa lata temu zakończyliśmy projekt „opryskiwacz tunelowy” do sadu. Nie mamy w tej chwili możliwości jego produkcji, bo jego elementy nie mieszczą się w lakierni. Kabina i piec są zbyt małe. W planach jest także oddanie do użytku nowej spawalni – zapowiada Wojciech Bury.

Tomasz Ślęzak

r e k l a m a

r e k l a m a

r e k l a m a