Trwa akcja obornik. Musimy jak najszybciej wywieźć nawóz na pola i łąki, „kasując” trzy pryzmy. Pogoda nie rozpieszcza, dlatego z tym większą nadzieją odstawiamy ciągnik z ładowaczem i zasiadamy za sterami dostarczonej przez dealera Claasa – firmę Agrimasz – ładowarki teleskopowej. To maszyna demonstracyjna, zeszłoroczna, z przebiegiem prawie 270 motogodzin. Uprzedzając nieco fakty, można powiedzieć, że początek tej „znajomości” był trudny, żeby nie powiedzieć burzliwy, ale z każdą kolejną godziną sprzęt coraz bardziej nam się podobał.
Wsiada się wysoko, ale widocznością imponuje
Claas Scorpion 732 Varipower powstał na bazie ładowarki Liebherr T32-7 przejmując od niej szereg zalet. Przejął też i wady. Tych na szczęście jest mało. Ale są. Wsiadanie do kabiny jest w niej utrudnione. Podłoga jest bowiem położona dość wysoko, bo 87 cm od poziomu gruntu. Nie da się wsiąść do maszyny nie korzystając z dwóch stopni i nie przytrzymując przytwierdzonych do słupków poręczy. Ale niedogodność przy wsiadaniu w pełni rekompensuje widoczność z kabiny. Pod tym względem Scorpion imponuje na tle konkurencji. I to nie jest tylko zasługa wspomnianej już wysokości, dużej przeszklonej powierzchni czy wąskich słupków, ale i rozwiązań zastosowanych poza kabiną. Mamy tu na myśli m.in. doskonale wyprofilowaną pokrywę silnika, która opada wraz z linią wzroku. Z maską współgra nisko osadzony teleskop. To jest bardzo ważne, bo przy ładowarkach teleskopowych właśnie miejsce przy silniku jest uważane za to, które widać najsłabiej, co potencjalnie stwarza niebezpieczeństwo dla osób postronnych. Zanim dojdziemy do silnika, wróćmy jeszcze na chwilę do kabiny. Z danych producenta odczytujemy, że w jej wewnętrzu jest prawie 90 cm szerokości. To wystarcza, aby swobodnie obsługiwać maszynę. W kabinie nie znajdziemy jakichś specjalnych „fajerwerków”. Producent postawił na prostotę i dobrze, bo dzięki temu szybko można odnaleźć odpowiedni przycisk czy przełącznik. Większość z nich ulokowana jest na prawej konsoli. Tylko ich niewielka część „powędrowała” na konsolę przy dachu. Tam zamocowany jest np. przycisk pozwalający na odblokowanie sworzni ryglujących osprzęt. Duży plus za umieszczenie go w tym miejscu, bo to znacznie podnosi poziom bezpieczeństwa. Tak jak w innych tego typu maszynach, teleskop obsługuje się z joysticka. Drążek jest smukły i – naszym zdaniem – dobrze „leży” w ręku. Znajdziemy na nim kilka obrotowych suwaków i przełączników służących m.in. do wysuwania i wsuwania teleskopu, obsługi przekładni czy sterowania trzecim obwodem hydraulicznym. Przechylając joystick do przodu i do tyłu można opuszczać lub podnosić wysięgnik. Przechylając go na boki, zmienia się kąt ustawienia osprzętu. Takie sterowanie to w ładowarkach teleskopowych standard. Podparcie dla prawej ręki trzymającej joystick stanowi niewielki podłokietnik, będący częścią prawej konsoli. Pod nim producent wygospodarował miejsce na schowek. Jest to świetne rozwiązanie na dokumenty czy telefon. W kabinie z lewej strony fotela udało się umieścić jeszcze jeden schowek. Jest otwarty i ma zagłębienie, w którym spokojnie mieści się butelka wody. Pod fotelem znajduje się kolejny np. na smarownicę czy rękawice. Kabina jest klimatyzowana, a nawiew powietrza zapewnia trzystopniowa dmuchawa. Ale i dla rolników, którzy unikają klimatyzacji, jest dobra wiadomość. Uchylając tylne okno i górną część drzwi można wymusić ruch powietrza w kabinie. Aby to zrobić nie trzeba nawet opuszczać fotela. Górną część drzwi odblokujemy po obróceniu uchwytu. Teraz już wystarczy lekko popchnąć drzwi, które po przekręceniu o 180 stopni automatycznie zostaną zablokowane w tej pozycji. Z kabiny nie trzeba również wysiadać, gdy zamierzamy zamknąć górną część drzwi. Kolejność wykonywanych czynności jest taka, że najpierw trzeba odblokować niewielką zapadkę znajdującą się na zewnątrz, do której bez problemów sięga się z poziomu fotela, a potem przytrzymując górną poręcz można zamknąć drzwi i ręcznie zablokować je w tej pozycji.
Wentylator kręci się w dwie strony
Testowana maszyna dźwiga 3,2 tony i ma wysuwany na blisko 7 metrów teleskop. Na podstawie danych z rynku można się dowiedzieć, że polscy rolnicy najczęściej poszukują ładowarek teleskopowych o właśnie takich parametrach. Jakie pełnią one funkcje w gospodarstwach? Przeróżne, od wszelkich prac załadunkowych, przez ciąganie przyczep i zwożenie bel po rozgarnianie i ubijanie pryzmy. Dlatego tak istotna w nich jest możliwość szybkiej wymiany osprzętu. W modelu Scorpion 732 Varipower w tym zadaniu pomocna jest możliwość obniżenia ciśnienia w trzecim obwodzie hydraulicznym. Można to zrobić bez konieczności wyłączania silnika. Ciśnienie jest redukowane po naciśnięciu przycisku w kabinie. Przycisk może być także umieszczony na zewnątrz na ramieniu teleskopu. Wtedy jeszcze szybciej można dokonać wymiany osprzętu. Redukcja ciśnienia ma też inne zalety – eliminuje wycieki oleju czy uszkodzenie uszczelek złączy. Zresztą, o to aby ładowarka była bardziej trwała i niezawodna producent zadbał też na inne sposoby, mocując np. ramkę do oprzętu na czterech grubych 50-milimetrowych sworzniach, które są niezwykle odporne na wybijanie. Kolejnym rozwiązaniem zbudowanym pod hasłem „trwałość” jest wspornik ograniczający boczne ruchy teleskopu. Przejmuje on na siebie boczne siły, a to ogranicza wybijanie tylnego sworznia. Testowy model był wyposażony w ten element, ale nie stanowi on wyposażenia standardowego. Jeżeli jednak często ładunek jest pobierany „z ukosa” warto się na niego zdecydować. Świetnym rozwiązaniem jest też wentylator rewersyjny silnika, który automatycznie, co 30 minut, zmienia kierunek obrotów, utrzymując je przez 30 sekund. Co to daje? Następuje oczyszczenie chłodnic oraz otworów wlotowych do komory silnika, co podnosi skuteczność działania układu chłodzenia. Gdy ktoś pracuje ładowarką przy bardzo dużym zapyleniu (np. ładowanie zboża w magazynie), wsteczne obroty wentylatora może też uaktywnić we własnym zakresie przytrzymując dedykowany przycisk. Wentylator będzie wtedy kręcił się w odwrotną stronę tak długo, jak tylko przycisk będzie przytrzymywany. W tym miejscu warto zwrócić uwagę również na sposób prowadzenia powietrza przez komorę silnika. Zasysane jest przez dwa duże wloty zamocowane w przedniej części maski – u góry i z boku. Świadomie nie zastosowano wlotu umieszczonego z przodu, bo w tym miejscu często gromadzą się zanieczyszczenia wyrzucane np. przez koła, które skutecznie mogłyby utrudnić przepływ powietrza. Z kolei nagrzane powietrze po przejściu przez chłodnicę i opłynięciu silnika wylatuje przez szeroką kratkę w tylnej, górnej części maski. Zamocowanie tej kratki w tym miejscu jest ważne też z innego powodu. Gdy wentylator rewersyjny zmienia obroty, zmienia się też kierunek przepływu powietrza. Wtedy ważne jest skąd zasysane jest powietrze, bo powinno być na tyle czyste, aby jego strumień oczyszczał kratki, a nie je blokował. W tej maszynie ten warunek jest spełniony, bo przestrzeń nad tylną częścią maski uważana jest za miejsce najbardziej wolne od wszelkiego rodzaju zapylenia.
Hamowanie na kilka sposobów
Ładowarka Claas Scorpion 732 Varipower „jeździ” na Deutzu TCD 3.6 L4 . Motor ma cztery tłoki, 3,6 litra pojemności, generuje 136 koni i 500 Nm momentu obrotowego. Dzięki zastosowaniu filtra DPF i układu SCR emitowane przez niego spaliny mieszczą się w limitach najnowszej normy Stage V. W ładowarce sam motor nic nie zdziała, gdy nie współgra z równie mocną hydrauliką. A ta w modelu Scorpion 732 Varipower ma przepływ na poziomie 160 litrów na minutę. Olej do układu hydraulicznego jest pobierany ze 100-litrowego zbiornika. Korzysta z niego także hydrostatyczny układ jezdny. Ten zastosowany w testowej maszynie nosi nazwę Varipower i jest zbudowany tak, że od silnika napędzana jest pompa, która tłoczy olej do silnika hydraulicznego, a ten przekazuje napęd dalej na wały i osie jezdne. Dzięki temu, że silnik hydrauliczny umieszczony jest dokładnie na środku maszyny, wały napędowe są proste i nie mają żadnych punktów smarnych. Należy to uznać za plus, bo wały w ładowarkach ciężko się przesmarowuje. Przeguby posiadają bowiem po dwie kalamitki i gdy jedna jest dostępna, druga już nie. Aby „odkryć” drugą, trzeba maszyną podjeżdżać. Często też smarowanie wałów poprzedza zdjęcie osłon. Na plus testowej maszyny trzeba zaliczyć też zgrupowane punktów smarnych po trzy (przód, tył, ramię teleskopowe). Producent poszedł o krok dalej, dając możliwość wyposażenia tego typu ładowarki w fabryczny układ centralnego smarowania. Działa tak, że z głównego zbiornika, smar pod ciśnieniem trafia do rozdzielacza, który odpowiednio dobraną ilość smaru kieruje do każdego punktu w ładowarce. Ale testowy sprzęt takiego bajeru nie posiadał. Wyposażony był natomiast w sterowany elektrohydraulicznie hamulec wbudowany w przednią oś. Działa w automacie i gdy tylko maszyna się zatrzymuje lub gdy operator opuszcza fotel, hamulec załącza się, co chroni przed przypadkowym przemieszczeniem się maszyny. Idealne rozwiązanie przy pracy na terenie pagórkowatym. Wszystko tu działa w automacie. Hamulec odblokowuje się przy naciśnięciu pedału gazu lub wyborze kierunku jazdy. W trakcie jazdy ładowarką można hamować na dwa sposoby. Albo obwodem hydrostatycznym i przy 90 procentach zadań w zupełności to wystarcza. Ale gdy na przykład ciągniemy przyczepę potrzeby jest hamulec, który błyskawicznie będzie w stanie zatrzymać taki zestaw. I takie zadanie ma hamulec roboczy. Obsługiwany jest pedałem. Ma on dwa zakresy ruchu. Pierwszy, krótszy, tylko wspomaga hamowanie, a przy okazji pozwala pracować oszczędniej, bo po jego załączeniu maszyna jest hamowana silnikiem, który w tym momencie nie pobiera w ogóle paliwa. Natomiast, gdy ładowarkę trzeba błyskawicznie zatrzymać (niebezpieczna sytuacja na drodze) wtedy trzeba nacisnąć pedał do końca. Rozwiązanie to jest o tyle ważne, że dzięki Varipower na jednym z trzech dostępnych trybów jazdy tzw. zającu, maszynę można rozpędzić nawet do 44 km/h. Pozostałe zakresy to ślimak, który pozwala jeździć maszyną do 16 km/h oraz żółw, przy którym prędkość sięga 33 km/h. Przynajmniej takie wartości pojawiają się na wyświetlaczu maszyny.
Cztery tryby jazdy!
O niebywałej zwrotności ładowarek teleskopowych powiedziano już chyba wszystko. W tym temacie nie będziemy się rozwodzić, ale o jednej rzeczy musimy napisać. Zdecydowana większość ładowarek teleskopowych posiada trzy tryby ustawienia kół. W pierwszym operuje się tylko przednimi kołami, co jest niezbędne przy szybkiej jeździe transportowej. W drugim koła przedniej osi skręcają się w tę samą stronę co koła tylne (tzw. psi chód). To świetne rozwiązanie podczas wybierania materiałów przy ścianach bądź w pomieszczeniach o nieregularnym kształcie. W trzecim, koła obu osi skręcone są w przeciwnych kierunkach. To rozwiązanie polecane jest podczas prac załadunkowych na ograniczonej przestrzenie. Ale ładowarka Claasa oferuje jeszcze czwarty tryb kierowania tzw. ręczny psi chód, gdy koła tylnej osi ustawione są na maksymalny skręt, a kołami przedniej osi można dowolne sterować. Kiedy przydaje się takie rozwiązanie? Przy precyzyjnym podjeżdżaniu po skosie. I między innymi dzięki tym trybom widać przewagę ładowarki nad ciągnikiem. W traktorze musieliśmy sporo kręcić kierownicą i kilkakrotnie ruszać i cofać, aby załadować jedną porcję obornika. Przy ładowarce tego manewrowania już nie było. Na pewno rolników interesuje, ile taki komfort kosztuje? Maszynę, którą testowaliśmy wyceniono na 344 900 zł netto. Ale dzięki ofercie, która zacznie obowiązywać od początku października br. Claasa Scorpiona 732 Varipower będzie można kupić za 329 tys. zł i to w wersji „First Claas” jeszcze lepiej wyposażonej. Bo taka maszyna będzie miała w standardzie automatykę kąta położenia narzędzia czy amortyzację ramienia roboczego. Przy tym pierwszym rozwiązaniu krótkie naciśnięcie przycisku pozwala zapamiętać pozycję narzędzia i ją powielać. Natomiast amortyzacja wysięgnika chroni maszynę oraz operatora przed niepożądanymi wstrząsami podczas transportu materiału. Amortyzacja włącza się po przekroczeniu 7 km/h oraz wyłącza poniżej tej prędkości.
Przemysław Staniszewski