Aby ocalić od zapomnienia wiele sprzętów i wspomnień, w Nowej Wsi Grodziskiej (gmina Pielgrzymka, powiat złotoryjski) panie z koła gospodyń stworzyły Izbę Pamięci. Znalazły się w niej coraz bardziej unikatowe narzędzia z gospodarstw: cepy, orczyk, sierp, workownica, ręczny magiel, chomąto albo dzieżka do robienia chleba i – naturalnie – podkowy.
– Już teraz mało kto potrafi o nich opowiedzieć czy posługiwać się nimi i dlatego trafiają na śmieci – mówi o zbiorach Alicja Charęza.
Prodiże i pamiętniki
Oprócz narzędzi rolniczych są także inne sprzęty, choćby radioodbiorniki, żelazka – jeszcze z duszą, bańki na mleko, krajalnice do chleba, stara drewniana kołyska pamiętająca początki ubiegłego wieku czy prodiż, który jeszcze zupełnie niedawno wypiekał znakomite drożdżowe ciasta, a dziś jest jedynie turystyczną atrakcją.
– Taka izba pamięci może i powinna być w każdej wiosce, bo w każdej historia odcisnęła swoje piętno. Postanowiłyśmy, że zaczniemy to dokumentować – mówi Helena Szułkowska, jedna z założycielek Izby.
– Stworzenie takiego miejsca było moim marzeniem jeszcze w czasach, gdy byłam tu sołtyską. To dokumentacja naszej małej ojczyzny, jak w niej żyliśmy, pracowaliśmy czy się bawiliśmy – opowiada Bogusława Suchostawska, druga z założycielek Izby.
Jej stworzenie nie było łatwe, trwało kilka lat. Najpierw okazało się, że eksponaty ze wsi wędrowały do Powiatowej Izby Pamięci w pobliskiej Złotoryi, a dzieci z okolicznych szkół musiały tam jeździć, żeby poznawać historię rodzinnej ziemi. Potem były formalności, aplikowanie o gminne i unijne środki. A na końcu – gospodarskie porządki na strychach, w komórkach, szafach i przede wszystkim w sercach, bo wśród zgromadzonych eksponatów wiele to bardzo osobiste pamiątki. Choćby pamiętnik z 1938 roku. Został przywieziony z terenów dzisiejszej Białorusi. Należał do babci Heleny Szułkowskiej, której kuzynem był Melchior Wańkowicz. Albo piękna koronkowa serweta z 1914 roku stanowiąca wiano jej mamy. O każdym eksponacie panie mogą wiele powiedzieć. Pewnie dlatego wycieczka po kilkudziesięciu metrach kwadratowych Izby może trwać nawet kilka godzin. Tak bywa z uczniami miejscowych szkół albo turystami, którzy korzystają z lokalnych gospodarstw agroturystycznych i odwiedzają Izbę Pamięci. Dziś Izba to także miejsce spotkań KGW.
– Dobrze, że moja teściowa nie wie, co przyniosłam ze strychu – śmieje się Elżbieta Danielak i utajnia swój wkład w zbiory.
Izba pełna smaków
Osobne miejsce mają w nich ludowe stroje, m.in. oryginalne noszone w Polanie (w pobliżu Ustrzyk Dolnych), skąd wywodzi się większość mieszkańców Nowej Wsi Grodziskiej. Swoje miejsce znalazły tam także białe kruki, choć nikt już nie wie, skąd przyleciały i do kogo należały. To np. stary śpiewnik religijny z 1885 roku albo jeden z pierwszych poradników gospodyni wiejskiej z lat 50. ubiegłego wieku. Ale chyba najsmaczniejszy kąsek dla turystów i etnografów, a także kucharzy, to kulinaria.
– Ząbek czosnku, który przed zjedzeniem trzeba zamoczyć w soli, a potem zjeść jako pierwszą potrawę wigilijną. W niektórych domach je się go, ale w łupinach. To moje pierwsze kulinarne doznanie, gdy tu przyjechałam – wspomina z uśmiechem Renata Rumianowska.
Kilka lat temu „uciekła” z Warszawy i osiedliła się z rodziną w Nowej Wsi Grodziskiej. Dziś z koleżankami z KGW poleca potrawy spod Ustrzyk Dolnych. Knysza prababci to ciasto zagniatane na mleku, z kefirem (niektórzy dodają sodę), po rozwałkowaniu dzieli się na porcje, dodaje się farsz jak na pierogi, następnie składa w kopertę, a na koniec smaży, ale na liściu kapusty, w wielu domach na blasze węglowego pieca. Smakosze jedzą ją, polewając śmietaną. Maczanka jest czymś w rodzaju sosu na mleku z jajkami i dodatkiem smażonej cebuli. Są jeszcze gołąbki polańskie z surowych ziemniaków.
Wszystkie te specjały doczekały się dyplomów, nagród i wyróżnień. Jedno z ważniejszych to dyplom dla projektu „Ocalmy od zapomnienia, czyli Izba Pamięci w Nowej Wsi Grodziskiej” w konkursie „Piękna Wieś Dolnośląska 2019”.
Artur Kowalczyk