Jesteśmy w Orłowie. To tutaj swoją bazę ma Zakład Usługowo-Handlowy, który należy do spółki Agromet Gopło w Sikorowie (gm. Inowrocław). Firma świadczy usługi rolnicze i działa na terenie gmin Inowrocław, Rojewo, Złotniki Kujawskie, Gniewkowo i Kruszwica. Jej maszyny pracują w obrębie około 25 i więcej kilometrów wykonując orkę, głęboszowanie, spulchnianie ścierniska, rozrzucanie obornika, rozlewanie gnojowicy, koszenie roślin na pokosy. Prowadzony jest także transport ciągnikowy i samochodowy oraz działalność handlowa związana ze sprzedażą węgla i nawozów. Znakiem rozpoznawczym zakładu jest jednak zbiór zbóż oraz kompleksowo siew, zbiór i skup kukurydzy, wszak już w latach 90. firma pomagała rolnikom w żniwach bazując wtedy na kombajnach Bizon Super. W miarę rozwoju pojawiły się Rekordy, a obecnie do zbioru wyjeżdża tylko zachodni sprzęt.
– Posiadamy cztery kombajny – mówi Marcin Chmal, prokurent spółki, kierownik w Zakładzie Usługowo-Handlowym w Orłowie. – Najstarszy to Claas Dominator 68. Jest to maszyna z 2001 roku. Kolejnym, młodszym o pięć lat, jest Claas Dominator 130. Na stanie mamy też New Hollanda TC5040, którego kupiliśmy w 2011 roku. Ale kombajnem, który kosi u nas najwięcej, jest 290-konny sześcioklawiszowy Claas Tucano 340. Choć tegoroczny sezon jest jego szóstym, to ma już nakręconych na silniku prawie półtora tysiąca motogodzin i skoszonych grubo ponad 2000 hektarów. Maszynę wyróżnia to, że bez zbędnej zwłoki zajeżdża na kolejne pola i praktycznie po 2-3 minutach zaczyna kosić łan. Równie szybko jest przezbrajany do transportu. To zasługa tego, że ma składany heder.
Wystaje 3,40 metra do przodu
Heder, z którym współpracuje
Tucano to model C540. Jest największym
tego typu w ofercie firmy
Claas. Waży 2,1 tony i po rozłożeniu
do pracy mierzy niespełna
6 metrów szerokości. Ale efektywna
szerokość cięcia wynosi w nim
około 5,5 metra. Posiada nagarniacz,
mechanizm tnący oraz podajnik
ślimakowo-palcowy – czyli
to samo, co znajdziemy w klasycznym
hederze. Różnica jest jednak
taka, że wszystkie te elementy
są tutaj podzielone na dwie części.
Siłą rzeczy są też napędzane
z dwóch stron. No poza nagarniaczem,
którego „połówki” sprzęgają
się tak, że wystarczy jednostronny
napęd hydrauliczny. Elementem
wyróżniającym heder są dwa
górne, masywne ramiona nośne.
Każde z nich podtrzymuje jedną
„połówkę” zespołu żniwnego. Muszą
być niezwykle wytrzymałe, bo
składany heder jest nie tylko cięższy
od tradycyjnego o podobnej
szerokości o ok. 10 procent, ale
po złożeniu do pozycji transportowej
wystaje przed kombajn aż
na 3,40 metra! I to jest odpowiedź
na pytanie, dlatego firma Claas nie
oferuje szerszych składanych hederów.
A co trzeba zrobić, aby taki
heder rozłożyć do pracy, gdy jest
ustawiony w pozycji transportowej,
czyli wzdłuż maszyny?
– Muszę wysiąść z kabiny i nacisnąć na jeden z przycisków znajdujących się po lewej stronie kombajnu – opisuje wykonywane czynności operator kombajnu Tucano Jerzy Błaszak. – Tym przyciskiem załączam pracę układu hydraulicznego, który poprzez siłownik zaczyna rozkładać połówki hedera. Gdy zbiegną się ze sobą, pracę rozpoczyna kolejny tłok ulokowany w podłodze. Jego zadaniem jest złączenie obu części hedera przez znajdujący się w tym miejscu hak. Na koniec pozostaje tylko podłączenie z dwóch stron wałów napędowych oraz rozłożenie rozdzielacza łanu. Wszystkie te czynności nie trwają dłużej niż trzy minuty.
Rozliczanie za godziny
Czy warto dopłacić za taki heder?
Kierownik Zakładu w Orłowie odpowiada,
że tak, gdy mamy do czynienia
z rozdrobnioną strukturą
pól, a kombajn często musi przejeżdżać
po drogach publicznych
z jednego pola na drugie.
– Z hederem nie mieliśmy żadnych problemów. Wszystko w nim działa bez zarzutu. Jakość jego pracy też jest zadowalająca i moim zdaniem nie różni się niczym od pracy hedera klasycznego. Nie mamy też zastrzeżeń do widoczności z kabiny kombajnu na elementy robocze hedera – dopowiada Marcin Chmal. – W pozostałych naszych kombajnach na czas przejazdów po drogach odpinamy hedery i transportujemy je na wózkach do tego przeznaczonych. Fakt, ponowne ich podpięcie generuje czas, którego staramy się oszczędzać. Dlatego pracę kombajnów planujemy tak, aby przynajmniej jednego dnia maszyny jeździły na polach położonych niedaleko siebie. Wtedy nie ma potrzebny wjeżdżania na szosę. Działamy wedle zasady, że rozliczamy się za godzinę pracy, a nie za skoszony areał. Niestety, czasami spotykamy się z informacją, że przy takiej formie rozliczania wolno jeździmy kombajnami po polu, aby nałapać godzin. To nieprawda. Każdy z naszych kilkuletnich klientów współpracujący z nami wie, że tak nie działamy. Zależy nam na tym, aby jak najszybciej i fachowo wykosić każde kolejne pole i przejechać na następne. Jesteśmy bowiem świadomi, że jak będziemy zwlekać, to stracimy klientów, którzy po prostu zamówią firmy konkurencyjne. A naprawdę mamy z kim konkurować, bo w ostatnich latach na naszym terenie pojawiło się sporo podobnych maszyn do naszych, tak wydajnych i nowoczesnych
W Zakładzie Usługowo-Handlowym w Orłowie przydział zadań poszczególnych kombajnów jest taki, że Tucano oprócz młócenia zbóż, kosi także kukurydzę 6-rzędową przystawką Capello. Druga, nieco mniejsza 4-rzędowa przystawka Capello jest podczepiana do New Hollanda, który kosi również zboża i rzepak. Pozostałe dwa kombajny wyjeżdżają tylko do zbioru zbóż. Z informacji otrzymanych w Orłowie dowiadujemy się, że wszystkie kombajny kręcą w sezonie łącznie kilkaset godzin. Najwięcej z tego, bo ok. 180 godzin przypada na Tucano. Ten kombajn jest też najbardziej wydajnym, wszak w godzinę można nim wykosić około 2 hektarów zbóż, a przy sprzyjających warunkach na polu, nawet więcej. Pozostałe maszyny mają o połowę niższą wydajność.
Problem z dojazdem na pola
O ile w przypadku firmy usługowej
zakup składanego hedera wydaje
się zasadny, to czym kierują
się rolnicy kupując taki heder? Aby
odpowiedzieć na to pytanie udaliśmy
się do Tarnówki. To licząca
niespełna 400 mieszkańców wieś
położona w Wielkopolsce w powiecie
kolskim. Jednym z jej mieszkańców
jest Jan Mejsner. Uprawia
100 hektarów, hoduje bydło i trzodę,
a od zeszłego roku do zbiorów
wyjeżdża sześcioklawiszowym
kombajnem Claas Tucano 440 ze
składanym hederem C540.
– To mój piąty kombajn w gospodarstwie – mówi Jan Mejsner. – Najpierw miałem Bizona Super, potem dwa Rekordy, a następnie kupiłem pięcioklawiszowego Claasa Tucano 320 z pięciometrowym klasycznym hederem. I wtedy pojawiły się problemy z dojazdami na część pól. Na naszym terenie jest sporo przepustów wodnych i są bardzo wąskie drogi. Często bez zdejmowania hedera i umieszczania go na wózku nie było szans, aby wjechać na działkę. A odpinanie hedera było nie tylko uciążliwe, ale i zajmowało co najmniej pół godziny. Gdy Tucano 320 miał przepracowanych pięć sezonów, przyjechał do naszego gospodarstwa przedstawiciel firmy Agro Sznajder – dealer Claasa – który słysząc o naszych problemach zaproponował większy kombajn ze składanym hederem. Zaproponował też odkup dotychczasowej maszyny. I tak nawet nie widząc na żywo składanego hedera stałem się jego właścicielem. Ale z perspektywy czasu był to dobry zakup. Szczególnie dało się to odczuć w tym roku, kiedy mieliśmy łapane żniwa. Nie traciliśmy czasu na odpinanie i zapinanie hedera, a gdy tylko były warunki można było od razu wystartować ze zbiorem.
W zeszłym roku kombajn wykosił 200 hektarów. W tym roku pod kosę poszło kolejnych 140 hektarów. Maszyna mierzyła się przede wszystkim ze zbiorem zbóż – pszenicą, pszenżytem i żytem.
– Wydajność tego kombajnu zależy przede wszystkim od samego zboża, ale także i działki – jej wielkości i kształtu. Ale gdy zboże jest stojące, a pole w miarę długie to tym kombajnem jestem w stanie wykosić hektar w około 50 minut – kończy Jan Mejsner.
Przemysław Staniszewski