To właśnie te dwa punkty mocno elektryzują środowisko wiejskie, dzięki przecież któremu PiS wraz z koalicjantami wygrywa już kolejne wybory z rzędu. Niektórzy mówią wprost, że czują się oszukani czy wręcz zdradzeni. Dlaczego wypowiedziom rolników towarzyszą takie emocje? Po pierwsze, już jest bardzo ciężka sytuacja na rynku żywca wołowego. Młodych buhajków po mlecznych krowach wręcz nie ma kto kupić. Ograniczenie uboju rytualnego do sporadycznych sytuacji na potrzeby społeczności wyznaniowych, tak jak zakłada to nowelizacja, na pewno nie poprawi sytuacji, a wręcz przeciwnie. Przecież już raz to przerabialiśmy kilka lat temu, kiedy zakaz uboju rytualnego realnie przyczynił się do drastycznych spadków cen żywca wołowego. Wreszcie po drugie, hodowcy bydła mlecznego drżą, gdyż zdecydowana większość z nich posiada obory uwięziowe. Pozostaje mieć tylko nadzieję, że rządzący mówiąc o skończeniu z łańcuchami mają na myśli psy. Bo przecież gdyby ten przepis dotknął też bydło, oznaczałoby to koniec wielu rodzinnych gospodarstw. Z drugiej strony, każdy kto zna środowisko wiejskie wie, że obory uwięziowe to z reguły te mniejsze, gdzie krowa nie jest numerem, a prawie przyjacielem. Każda z nich posiada imię i rolnik jest z nią emocjonalnie związany. Ponadto duża część tych zwierząt korzysta latem z pastwiska, które jest najzdrowszą formą utrzymania.
Daniel Pawłowski
gospodaruje
z bratem Kamilem
we wsi Polule
(woj. podlaskie,
pow. suwalski),
wspomagają
ich rodzice
Teresa i Jan. Na 12 ha własnych
i 130 ha dzierżawy uprawiają
kukurydzę oraz użytki zielone.
Utrzymują 240 sztuk bydła,
w tym 60 krów, 80 opasów
i 100 jałówek. Mleko w ilości
520 tys. l rocznie dostarczają do
Spółdzielni Mleczarskiej Mlekpol
– oddział Suwałki.
– U nas na Suwalszczyźnie okres wegetacji jest najbardziej opóźniony w stosunku do innych regionów kraju, dlatego zbiór kiszonki na kukurydzę rozpoczniemy dopiero za 2 tygodnie, ale stan plantacji kukurydzy oceniam na bardzo dobry, spodziewam się obfitych plonów zielonej masy, w granicach 50 ton z ha. Co do cen mleka, to wreszcie drgnęły w górę po kryzysie związanym z pandemią koronawirusa, bodajże o 6 groszy, bo nawet nie oglądałem jeszcze faktury. Natomiast czujemy się oszukani przez partię rządzącą, która przecież głosami wsi wygrała wybory. Ograniczenie uboju rytualnego właściwie jednoznaczne z jego zakazem, to ogromny cios w rynek żywca wołowego, a my opasamy wszystkie buhajki, jakie się urodzą w naszym gospodarstwie. Wielu producentów mleka tak jak my nie sprzedaje małych buhajków, gdyż nie ma na nich kupca w ostatnim czasie. Jeśli wejdą w życie ograniczenia związane z ubojem rytualnym, to także ciężkie byki będziemy musieli sprzedawać za bezcen, a już teraz ich utrzymywanie jest na granicy opłacalności lub nawet poniżej kreski. Drugi zapis, jaki nas niepokoi, to zakaz utrzymywania zwierząt na łańcuchach, przecież polska wieś to nadal w większości obory uwięziowe. My też taką mamy co nie oznacza, że źle traktujemy nasze zwierzęta, wręcz przeciwnie, dbamy o nie, bo inaczej produkcja mleka zupełnie by nam się nie opłacała. Ponadto krowy zasuszone regularnie korzystają z pastwisk. Dobrze, że minister Ardanowski nie zgadza się na wprowadzenie tych krzywdzących nas rolników zmian, oznacza to, że jest dobrym ministrem, ale obawiamy się, że może to tylko odbić się na jego osobie – powiedział Daniel Pawłowski.
Sławomir Burzyński
gospodaruje
z żoną Sławomirą
i synem
Dominikiem na
ponad 45 ha
we wsi Traby
(woj. łódzkie,
pow. łowicki). Uprawia 11,5 ha
kukurydzy na kiszonkę, 12,5 ha
traw, 3 ha lucerny i 20 ha zbóż.
Utrzymuje 74 sztuki bydła, w tym
44 krowy o średniej wydajności
10 tys. kg mleka. Rocznie dostarcza
ok. 400 tys. l mleka do Okręgowej
Spółdzielni Mleczarskiej
w Łowiczu.
– Właśnie dzisiaj kosimy kukurydzę na kiszonkę i plon zielonej masy jest o 20% wyższy niż w roku poprzednim, na przeciętnym stanowisku jest to 50 ton z ha, a są miejsca, że nawet 60 ton z ha, czyli bardzo dobrze. Co do ceny mleka w skupie, to OSM Łowicz przez cały okres pandemii koronawirusa ani razu jej nie obniżyła, a teraz dostaliśmy premię tzw. kukurydzianą w wysokości 5 groszy do litra mleka. Wiadomo, że zbiór kukurydzy na kiszonkę to okres wydatków związanych z usługą zbioru, folią, zakiszaczami itp., zatem jest to dobre rozwiązanie – powiedział Sławomir Burzyński.
Jan Pisarkiewicz
gospodaruje
z żoną Małgorzatą,
synem
Damianem i synową
Malwiną.
Rolnicy ze wsi
Bogurzynek
(woj. mazowieckie, pow. mławski)
uprawiają 126 ha, w tym 76 ha
własnych oraz 50 ha dzierżaw.
Na 40 ha sieją kukurydzę (30 ha
na kiszonkę, 10 ha na ziarno zakiszane
w rękawie), użytki zielone
zajmują 50 ha, zaś na pozostałych
36 ha uprawiają zboża takie
jak: pszenica, żyto i pszenżyto.
Utrzymują 170 sztuk bydła, w tym
80 krów, od których miesięcznie
sprzedają 70 tys. litrów mleka do
Spółdzielni Mleczarskiej Mlekovita
– oddział Działdowo.
– W tym roku na naszym terenie żniwa kukurydziane są mocno opóźnione. Dla porównania, firma usługowa, z którą współpracujemy, w poprzednim roku zakończyła cięcie kukurydzy na kiszonkę 20 września, a teraz połowa września to zaledwie nieśmiały początek. Wielu rolników będzie kosić kukurydzę dopiero w październiku, a my na przełomie września i października. Stan plantacji jest zadowalający z większym udziałem kolb w stosunku do roku poprzedniego. Nasza mleczarnia przyznała dostawcom specjalną premię do ceny mleka w związku ze zbiorem kukurydzy, to dobrze, bo koszty produkcji mleka w tym roku znacznie wzrosły, przy jednoczesnej stagnacji cen mleka w skupie. Mocno w górę poszły ceny soi, a co za tym, idzie ogólnie białka paszowego. To co niepokoi nas rolników, to ponowne próby wprowadzenia zakazu uboju rytualnego, co już raz przecież przerabialiśmy i jest zupełnym nieporozumieniem. Wtedy zakaz uboju rytualnego tylko zwiększył cierpienia zwierząt, gdyż nasze młode bydło rzeźne nie było ubijane na miejscu w kraju, a transportowano je setki kilometrów i ubijano rytualnie w krajach sąsiednich, bo tego wymagał rynek. Jednocześnie polski rolnik na jednym sprzedanym ciężkim byku tracił od 1 do 1,5 tys. zł – powiedział Jan Pisarkiewicz.
Jan Stokłosa
gospodaruje
z żoną Teresą
oraz z dziećmi:
Janem i Joanną
na 55 ha we wsi
Łowkowice (woj.
opolskie, pow.
krapkowicki).
Rolnicy uprawiają 25 ha zbóż, w tym pszenicę i mieszanki zbożowe, 10 ha kukurydzy, 10 ha łąk, 8 ha rzepaku i 2 ha buraków cukrowych. Utrzymują 45 sztuk bydła, w tym 30 krów. Mleko w ilości ponad 180 tys. l rocznie, dostarczają do Okręgowej Spółdzielni Mleczarskiej w Kole – Oddział w Grodkowie.
– Sąsiedzi już koszą kukurydzę, a my jej zbiór na kiszonkę planujemy w przyszłym tygodniu. Nie spieszymy się, gdyż jest jeszcze zielona, a plon powinien być bardzo dobry. Pomimo że mamy słabe gleby, to nie brakowało w tym roku wilgoci, w przeciwieństwie do roku poprzedniego, co przełożyło się na wysoki poziom zielonej masy, ale i dobre wykształcenie kolb. Jeśli ubój rytualny zostanie ograniczony, to nikt nie będzie opasał byków. Już teraz ich ceny spadły z 8 do 6 zł za kg żywca, a tylko patrzeć jak będzie to 4 zł. Kto będzie chodził przy byku 2 lata, aby sprzedać go za 2 czy 3 tys. zł? Nie ma żadnej ochrony, aby rolnikowi zwróciły się chociaż poniesione nakłady na produkcję, a w sklepie drożyzna. Handel wielkopowierzchniowy za dużo zarabia, marże sięgają już 100% i więcej. Za komuny dopuszczalna marża to było 25%, a jak więcej, to trzeba było oddać na Skarb Państwa. Kilogram dobrej kiełbasy powinien kosztować tyle co 2 kg żywca wołowego. Co do cen mleka to jest widoczna poprawa, w OSM Koło wróciliśmy do poziomu cen skupu sprzed pandemii koronawirusa – powiedział Jan Stokłosa.
Michał Dźwigałowski
wspólnie z żoną
Martą prowadzi
w miejscowości
Kownacica
w powiecie
garwolińskim
gospodarstwo
o powierzchni około 60 ha, specjalizujące
się w hodowli bydła
mlecznego. Stado bydła składa się
z 43 krów dojnych, z ponad 40 jałówek
i około 20 opasanych buhajów.
Surowiec dostarczany jest do
Okręgowej Spółdzielni Mleczarskiej
Garwolin.
– W tym roku mamy dużo odmian z różnych grup wczesności, a ponadto mamy jeszcze kukurydzę posianą późno po życie poplonowym. Myślę, że za 3 – 4 dni rozpoczniemy zbiór wczesnych plantacji takich o FAO 230 – 240. Ogólnie w tym roku kukurydza na moich polach prezentuje się dobrze. Nawet na glebach V i VI klasy bonitacyjnej jest całkiem przyzwoita. Preferuję wysiew odmian trochę późniejszych o FAO 260 i wyższym. Nawet jeśli w czerwcu czy w lipcu przyjdzie susza, to ona ma jeszcze czas na to, żeby się odbudować. Ostatnio mieliśmy 5 groszy podwyżki do litra mleka i w moim przypadku cena za sierpień wyniosła 1,55 zł brutto. Rady nadzorcze w spółdzielniach są bardzo potrzebne, ale w wielu przypadkach powinny mieć większe kompetencje. Moim zdaniem, do rad powinno się wybierać więcej młodych hodowców, którzy mają przed sobą wiele lat produkcji mleka i patrzą na spółdzielnię przyszłościowo – mówi Michał Dźwigałowski.
Radosław Nowak
wspólnie z rodzicami
Jolantą
i Sławomirem
oraz bratem Arturem
w miejscowości
Lipiny
w gminie Mrozy,
prowadzi gospodarstwo o powierzchni
około 90 ha. Stado bydła
składa się z blisko 100 krów dojnych
i ponad 50 jałówek w różnym
wieku i ok. 30 opasanych buhajków.
Surowiec dostarczany jest do
Spółdzielni Mleczarskiej Ryki.
– Zasiałem w tym roku późniejsze odmiany i kukurydza jest jeszcze zielona. Planuję zacząć zbiór dopiero za około 2 tygodnie. Ogólnie plantacje wyglądają lepiej niż w ubiegłym roku i szykują się lepsze plony. Jedynie na glebach piaszczystych kukurydza prezentuje się gorzej. Rośliny są tam wprawdzie dosyć wysokie, ale kolby nie wykształciły się odpowiednio. W SM Ryki od 1 sierpnia mieliśmy podwyżkę ceny skupowanego mleka o 10 groszy na litrze. Rady nadzorcze w spółdzielniach mleczarskich składające się z hodowców są bardzo dobrym rozwiązaniem. Dzięki temu w spółdzielniach jest większa kultura i zrozumienie przy obsłudze rolników. Mówię to na przykładzie naszej spółdzielni, która pomaga swoim dostawcom w rozwiązywaniu nawet dużych problemów. Mamy kłopot ze sprzedażą małych byczków, bo po prostu nie ma na nie chętnych. W związku z tym znaczną ich część pozostawiam w gospodarstwie do dalszego opasu. Jeśli w naszym kraju będzie zakazany ubój rytualny na eksport, to na pewno odbije się to na branży żywca wołowego. Przewiduję, że ceny skupu spadną nawet o 1,5 zł na kilogramie. Już kilka lat temu mieliśmy podobną sytuację, gdy zakazano uboju rytualnego ceny żywca zaraz spadły – mówi Radosław Nowak.
Andrzej Cała
prowadzi
w Łączce (powiat
siedlecki)
gospodarstwo
mleczne o powierzchni
około
90 ha. Stado
bydła składa się
z około 40 krów dojnych i ponad
30 jałówek w różnym wieku. Surowiec
dostarczany jest do Okręgowej
Spółdzielni Mleczarskiej
w Siedlcach.
– Chciałbym ruszyć ze zbiorem kukurydzy na kiszonkę około 20 września. Nie ma co dłużej czekać, bo zapowiadana jest zmiana pogody. Poza tym niedługo będą przymrozki, a po nich trzeba będzie szybko kosić kukurydzę. W tym roku kukurydza urosła wysoka i kolby także są niezłe. Cena w naszej spółdzielni jest stabilna. Ogólnie nasza mleczarnia funkcjonuje na dobrym, równym poziomie. Uważam, że w spółdzielniach rady nadzorcze są potrzebne, tylko powinno się im jeszcze zwiększyć kompetencje. Chciałbym dodać, że dobrze się stało, że spółdzielnie mleczarskie utrzymały się do tej pory, bo gdyby zostały same podmioty prywatne, to mielibyśmy taką sytuację jak na rynku trzody chlewnej. W spółdzielniach mleczarskich rolnicy mają coś do powiedzenia i cena surowca jakoś się trzyma. Wszystkie urodzone w gospodarstwie buhajki są sprzedawane. Niestety, w tym roku ze sprzedażą było bardzo ciężko, ponieważ zapotrzebowanie na nie jest coraz mniejsze. Jeśli znajdą się już nabywcy, to oferują bardzo niskie ceny 300 – 400 zł za sztukę. Nie mam gdzie ich opasać i muszę je sprzedawać. Ewentualny zakaz uboju rytualnego znacząco wpłynie na ceny żywca wołowego. Uważam, że spadki mogą sięgać od 1 do 1,5 zł na kilogramie – mówi Andrzej Cała.
Ewa i Bogdan Dzielińscy
prowadzą gos
podarstwo
o powierzchni
około 60 ha.
Stado składa się
z 56 krów mlecznych
i 70 jałówek.
Surowiec dostarczany jest do
Okręgowej Spółdzielni Mleczarskiej
w Sierpcu.
– Zbiór na kiszonkę rozpoczniemy po 15 września. Mamy wysiane zróżnicowane odmiany i niektóre z nich już nadają się do zbioru, ale musimy wypośrodkować termin koszenia. Kukurydza zapowiada się nieźle, urosła ładnie i także kolba jest ładna, a nie taka jak w roku ubiegłym. Posialiśmy ją bardzo wcześnie bo 6 kwietnia. Była zniszczona przez przymrozki, ale później odbiła. W tym roku około 10 ha zostawiamy na ziarno, ale na omłot trzeba będzie czekać do listopada. Aktualnie mamy cenę 1,55 zł za litr mleka. Wcześniej mieliśmy obniżkę, teraz powoli cena jest podnoszona. Trzeba podkreślić, że OSM Sierpc jest spółdzielnią stabilną – mówi Bogdan Dzieliński.
Piotr Kowalczuk
wspólnie z synami
prowadzi
gospodarstwo
o powierzchni
około 200 ha.
Hodowcy posiadają
około
200 krów mlecznych i ponad 200 jałówek
w różnym wieku. Surowiec
dostarczany jest do SM Mlekovita.
– Właśnie rozpoczęliśmy zbiór kukurydzy na kiszonkę. Kukurydza w naszej okolicy urosła nieźle. Jest dobrze ulistniona i zapowiada się duży plon zielonej masy oraz spory udział ziarna w kiszonce. Roślina ta przez pewien okres była w gorszej kondycji, ale to nadrobiła. Dobieramy odmiany późniejsze FAO 250 – 260, a nawet 300. Nawet na lżejszych glebach rośliny wyglądają nieźle. W ubiegłym roku kupiliśmy sieczkarnię z czujnikiem NIR On Board™. Kosząc cały czas kontrolujemy zawartość suchej masy, białka i skrobi. Kosimy dosyć wysoko, aby uzyskać jak najlepsze parametry zbieranej paszy – mówi Piotr Kowalczuk.
Andrzej Rutkowski
Józef Nuckowski