Czy młodzi są ważniejsi od rolników? Takie pytanie zadajemy sobie analizując przyczyny ogłoszenia tzw. piątki Kaczyńskiego, bo to Forum Młodych PiS przygotowało propozycje, które wydają się być skierowane do ich rówieśników z dużych miast. Piątka obejmuje zakaz uboju rytualnego i hodowli zwierząt futerkowych, dłuższe łańcuchy dla psów i większe uprawnienia dla organizacji zajmujących się ochroną zwierząt.
Nie możemy oprzeć się wrażeniu, że gdyby Zjednoczona Prawica wystąpiła z takimi postulatami przed wyborami parlamentarnymi w 2019 r., to zapisy ustawy wprowadzałby w życie premier Borys Budka, któremu sekundowałby prezydent Rafał Trzaskowski.
Los hodowców zwierząt futerkowych niespecjalnie nas porusza. To milionowe biznesy, które z rolnictwem jako takim niewiele mają wspólnego. Norki i lisy zjadają odpady pochodzące z przetwórstwa mięsa i ryb. Dzięki temu ich przetwórcy więcej zarabiają, bo odpady, które musieliby zutylizować, mogą sprzedać.
Nieco inaczej wygląda problem uboju rytualnego bydła i drobiu. Cała pochodząca z tego uboju produkcja trafia na eksport. Szacuje się, że około 8% naszego eksportu wołowiny to tzw. halal lub koszer (ubój dla muzułmanów lub Żydów). Utrata tych, może niezbyt wielkich, ale rentownych rynków doprowadzi do spadku cen skupu bydła, tak jak to było po wprowadzeniu zakazu uboju w 2012 r. Podobnie jest z drobiem (11% eksportu to halal). I choć tu znowu nie mówimy o typowych rolnikach, bo przecież producenci drobiu nie sieją i nie orzą, ale zużywają duże ilości paszy produkowanej także ze zbóż zbieranych z polskich pól.
Wróćmy jednak do pytania o młodych. Dziś do Forum Młodych PiS jak nigdy pasuje stwierdzenie greckiego filozofa Arystotelesa, który 2350 lat temu stwierdził: „Kiedy widzę młodzież, to wątpię w przyszłość cywilizacji”. Chodzi o przyszłość naszej obecnej cywilizacji, kultury i obyczajów. Czy rządzący, uchwalając „piątkę” rzeczywiście zdobędą poparcie młodych wykształconych z dużych miast w miejsce rolników i mieszkańców wsi? Przecież likwidując ubój rytualny nie zlikwidujemy religii i łatwo sobie wyobrazić, że polskie bydło pojedzie do Francji lub Turcji, gdzie zostanie ubite przez wykrwawienie. Czekamy na wstrząsające filmy z francuskich rzeźni rytualnych i transportów krów do Stambułu. Czekamy także na zmiany w rządzie, m.in. na stanowisku ministra rolnictwa. Ostatecznie Jan Krzysztof Ardanowski opowiedział się przeciw ustawie o ochronie zwierząt, co przy bardzo twardym stanowisku prezesa PiS w tej sprawie, wieszczy powołanie jego następcy, o ile na skutek głosowania, w czwartkowy wieczór 17 września, nie rozpadnie się rządząca koalicja i nie dojdzie do przedterminowych wyborów. Uważamy również, że producentom wołowiny należą się rekompensaty, bo ustawa spowoduje spadek cen skupu bydła.
To niestety nie są jedyne kłopoty producentów zwierząt w Polsce. Stało się to przed czym ostrzegaliśmy przed miesiącami. Niemcy znaleźli u siebie dziki padłe na ASF. To oznacza, że ich wieprzowina eksportowana do Chin (za ponad 4 mld złotych rocznie) będzie musiała znaleźć nowe rynki. A że marne są szanse eksportu poza Europę, zostanie tutaj, a więc i w Polsce. Dokąd trafi? Do Francji? Tam dominują francuskie sieci handlowe. Najpewniej niemieckie schaby, boczki i karkówki zaleją Europę Środkową, gdzie dominują obce, także niemieckie sieci. Jaki czeka nas scenariusz? Najbardziej prawdopodobny jest taki, że nadejdzie okres niskich cen, zanim niemieckie tuczarnie nie wyzbędą się wstawionych prosiąt. Po tym okresie nastąpi stabilizacja, choć pewnie przy niższych cenach niż przed ASF w Niemczech. Istnieje oczywiście możliwość, że Niemcy dogadają się z Chińczykami co do regionalizacji i będą eksportować mięso z terenów bez ASF. Tylko, że wówczas o to samo mogliby zabiegać Polacy, Słowacy, Węgrzy, Rumuni, Bułgarzy i tak dalej. Jako że w historii ludzkości przypadek często gra główną rolę, to można wyobrazić sobie, że ASF pojawi się np. w Stanach Zjednoczonych u jednego z największych eksporterów wieprzowiny. To jednak tylko czyste dywagacje. Na razie za oceanem strzelają korki od szampanów, bo do przejęcia jest miliardowy rynek.
Te kłopoty produkcji zwierzęcej nie wróżą dobrze, zwłaszcza że rolnikom wrzucani są na kark tzw. animalsi, którzy teraz poczują wiatr w żaglach. Widzimy oczami wyobraźni wspomniane już w tej rubryce wyzwalanie chudych hf-ów i pozostawianie w oborach zatuczonych jałówek. Nie może być tak, że kilku dwudziestolatków mających większe uprawnienia niż policja, będzie paraliżować funkcjonowanie gospodarstwa rolnego. To wszystko może zrujnować kruchą równowagę, która wytworzyła się dziś np. w mleczarstwie. Mleko przerzutowe chude kosztuje 82 gr/l. Zaś jednostka tłuszczu w śmietanie wyceniana jest na 19,8 gr. Masło w blokach kosztuje około 16,50 zł za kilogram, a nawet nieco więcej. Natomiast odtłuszczone mleko w proszku jest sprzedawane w granicach 10 zł/ kg i rokowania wzrostu cen tego produktu są dobre, bowiem na ostatniej giełdzie Fonterry jego notowania skoczyły w górę o ponad 8 procent. Ale jeśli zakaz uboju wejdzie w życie, to dostawcy mleka nie dorobią się na wołowinie. Jak nie kijem go, to pałką.
Krzysztof Wróblewski redaktor naczelny
Paweł Kuroczycki redaktor naczelny