W podpoznańskim Rolniczo-Sadowniczym Gospodarstwie Doświadczalnym Przybroda, prowadzonym przez Uniwersytet Przyrodniczy w Poznaniu, działa jedna z biogazowni 4.0. We wrześniu odbył się tu pokaz aplikowania pofermentu wprost z biogazowni na pole. Gospodarstwo w Przybrodzie ma od niedawna biogazownię zbudowaną w 100% na polskiej technologii. Różni się ona do większości znanych w Polsce podobnych instalacji konstrukcją oraz procesem technologicznym. Tradycyjne biogazownie są zasilane głównie gnojowicą i kiszonką z kukurydzy. Ta w Przybrodzie pochłonie niemal wszystko. Jej podstawowym paliwem jest obornik z tutejszego gospodarstwa, gdzie jest utrzymywanych ok. 100 krów. Jako substrat trafiają tu także odpady owocowe z sadu, ale mogą to być także resztki z przetwórstwa.
– Wychodzimy z założenia, że lepiej, aby ziemia była przeznaczona na produkowanie żywności lub paszy dla zwierząt, a nie na rośliny energetyczne. Dlatego stworzyliśmy taką technologię, która pozwala wykorzystywać obornik, gnojowicę i odpady z rolnictwa i przemysłu rolno-spożywczego – mówił Mirosław Michalak z Dynamic Biogas, firmy, która zbudowała biogazownię w nowej technologii w Przybrodzie.
Biogazownia nie jest uciążliwa
– Chcemy pokazać, że poferment, podobnie jak sama biogazownia, w żaden sposób nie jest uciążliwa dla środowiska i otoczenia. Przede wszystkim nie ma żadnego nieprzyjemnego zapachu, tak jak ma to miejsce w przypadku gnojowicy czy obornika – mówił Mirosław Michalak.
Ten argument jest niezwykle ważny dla rolników, którzy chcieliby sami lub w kilka gospodarstw zainwestować w biogazownię, ale obawiają się reakcji sąsiadów. Sam proces fermentacji odbywa się w zamkniętych szczelnie zbiornikach, dzięki czemu nawet tuż przy instalacji nie czuć żadnego odoru. Co więcej, tego typu biogazownia pozwoli zredukować nieprzyjemny zapach, jaki towarzyszy pryzmom z obornikiem czy zbiornikom na gnojowice. Proces technologiczny jest w ten sposób opracowany, że obornik nie jest składowany miesiącami na płytach tylko każdego dnia trafia jako wsad do biogazowni. A to znacznie redukuje odór z gospodarstwa.
Argumentem, który może przekonać sąsiadów rolnika do zaakceptowania biogazowni, to możliwość wytwarzania energii cieplnej i ogrzewania nie tylko budynków w gospodarstwie, ale także sąsiednich domów.
– Jeśli sąsiad miałby zapłacić symboliczne 50 zł miesięcznie za ogrzanie całego domu, to z pewnością inaczej podejdzie do takiej inwestycji u rolnika. Na dodatek, we wsi będzie czystsze powietrze, bo jej mieszkańcy nie będą musieli używać węgla czy drewna do ogrzania domów – zapewnia Mirosław Michalak.
Przedstawiciel Dynamic Biogas zapewnia także, że nawet samorządowcy zmieniali zdanie na temat biogazowni. Na etapie uzyskiwania pozwolenia na budowę oraz opracowywania dokumentacji oddziaływania inwestycji na środowisko wielu radnych gminnych czy powiatowych jest negatywnie nastawionych do takiej instalacji. Jednak po wizycie w jednej z pracujących już biogazowni, kiedy przekonują się, że nie czuć tu żadnego odoru, zmieniają zdanie i zgadzają się na inwestycję.
Poferment jako nawóz
We wrześniu w Przybrodzie poferment z biogazowni był rozlewany na pole zamiast gnojowicy. Poferment jest płynny i ma lekko wyczuwalny zapach, który najbardziej przypomina woń świeżo zaoranej ziemi. Zatem także w trakcie rozlewania tej substancji na pola nie ma takich „atrakcji zapachowych” jak przy wywożeniu obornika czy gnojowicy.
Każdorazowo przed aplikacją pofermentu na pola jego skład jest dokładnie badany pod względem składu chemicznego. Dzięki temu rolnik dokładnie wie, jakie składniki mineralne trafią do gleby oraz jaką dawkę pofermentu przeznaczyć na dany areał, aby dostarczyć jak najwięcej składników pokarmowych i jednocześnie nie przekroczyć norm np. z planu azotanowego.
– Poferment ma jeszcze jedną dużą przewagę nad gnojowicą. W przypadku gnojowicy pobieranej do beczki ze zbiornika ma ona różny skład. Inne będzie stężenie np. azotu tuż przy powierzchni, a inne przy dnie zbiornika. Przez to rolnik może, w niektórych miejscach nawet nieświadomie, dać zbyt dużą dawkę azotu, a w innym będzie ona za niska. W przypadku pofermentu, który jest cały czas mieszany w zbiornikach biogazowni nie ma takiego problemu – przekonuje przedstawiciel Dynamic Biogas.
Wydajna aplikacja nawozu
Na polach należących do Rolniczo-Sadowniczego Gospodarstwa Doświadczalnego w Przybrodzie rozwożenie pofermentu było demonstrowane przy udziale dwóch maszyn.
Jeden zestaw składał się z ciągnika Case IH 240 z podpiętą beczką Samson PG II, który rozlewał poferment nawet bez użycia aplikatorów doglebowych. Dzięki temu można było się przekonać, że użyta jako nawóz ciecz nie ma przykrego zapachu.
Drugą maszyną, która rozlewała poferment na polu był Holmer Terra Variant 500 z systemem Zunhammer do aplikacji gnojowicy o pojemności zbiornika 21 m³ wyposażonego w system pomp Vogelsang. Z tyłu był podpięty system doglebowego aplikowania płynów wraz z broną talerzową. Dzięki temu poferment czy gnojowica od razu trafiają wprost do gleby. Pozwala to na oszczędność paliwa, bo zamiast dwóch przejazdów mamy tylko jeden. Dodatkowo, natychmiastowe przyoranie gnojowicy zapewnia minimalne straty azotu, który uwalnia się do atmosfery, ale od razu trafia do gleby.
Maszyna jest wyposażona w silnik Mercedesa o mocy 598 KM. Zastosowana przekładnia Funk DF 500 umożliwia jazdę do przodu na 18 biegach i na 6 biegach do tyłu. Na dodatek operator może wybrać tryb Eco, dzięki czemu Terra Variant załącza automatycznie optymalny bieg, co daje duże oszczędności w paliwie.
Jednak, aby jak najlepiej wykorzystać tak potężną maszynę na polu, należy odpowiednio przygotować logistykę zaopatrzenia Terra Variant w poferment czy gnojowicę. Dlatego przedstawiciele Holmera obecni podczas pokazu wskazywali, że rozsądnie jest zapewnić dwie czy trzy beczkowozy, które będą dowozić gnojowicę do Terra Variant, a ta maszyna dzięki wysokowydajnej pompie krzywkowej zapewnia szybkie przepompowanie płynu. Co więcej, automatyczne wyłączanie procesu napełniania pozwala na uniknięcie przelania gnojowicy i tym samym operator może pracować w czystych warunkach. Jeszcze efektywniejszym rozwiązaniem byłoby poprowadzenie rurociągu od biogazowni czy zbiornika z gnojowicą wprost na pole. Jednak takie rozwiązanie ma sens, jeśli nie trzeba budować linii poprzez drogi publiczne.
Dość duże wrażenie robi specjalny tryb, w którym może poruszać się Holmer Terra Variant, czyli tryb jazdy psim chodem. W praktyce wygląda to tak, że mimo że pojazd porusza się do przodu, to każde z czterech kół jedzie własnym torem, który nie pokrywa się z pozostałymi. W połączeniu z szerokimi oponami zapewnia to minimalne ugniatanie gleby, co przy tak potężnej maszynie ma niebagatelne znaczenie.
Maszyna do wielu zadań
Na swoim grzbiecie Holmer Terra Variant 500 może mieć nie tylko beczkę i aplikatory do gnojowicy, ale w ciągu około pół godziny można za pomocą układu hydraulicznego wymienić nabudowę. Maszyna ta może wówczas pracować jako rozrzutnik do obornika o pojemności 19 m3 . Holmer skonstruował też specjalne nadwozie do transportu zboża, które ma pojemność 25 m3, a opróżnianie przyczepy zajmuje ok. 2 min dzięki odpowiedniemu zastosowaniu ślimaków i rury wyładowczej o średnicy 55 cm. Kolejna wersja nadwozia służy do transportu buraków lub kukurydzy i ma pojemność 35 m3 . Ta konstrukcja jest wyposażona w taśmę wyładowczą i podłogi zgarniające, co umożliwia rozładunek kukurydzy w niespełna 3 minuty, a buraków w 1 minutę.
Wreszcie Holmer Terra Variant 500 może zostać wyposażony w dwa zbiorniki VTU 19 o pojemności 9,5 m3 każdy, a do tego z tyłu maszyny można podpiąć zestaw siewno-uprawowy, także w technologii strip-till. Pozwala to na precyzyjne dawkowanie nawozu, mniejsze ugniatanie gleby oraz redukcję ilości przejazdów. Innym rozwiązaniem jest podłączenie lancy opryskiwacza pod beczkę Holmera.
– Terra Variant 500 może być wykorzystana również w uprawie kukurydzy. Możemy do niej założyć pielnik i aplikator nawozu. Pozwala to na precyzyjne dawkowanie nawozu pod kukurydzę i jednoczesne usuwanie chwastów między rzędami. W takiej sytuacji normalne koła zastępujemy podwójnymi cienkimi kołami w ten sposób, że rządek kukurydzy znajduje się pomiędzy kołami jednej pary. W ten sposób można wykonywać zabiegi nawet w kukurydzy sięgającej pół metra – przekonuje Patryk Piontek z Holmer Budowa Maszyn.
Niestety, taka maszyna jednak dość dużo kosztuje. Przedstawiciele Holmera nie chcą podawać konkretnej kwoty, ponieważ ta zależy od wielu czynników, w tym wyposażenia. Wystarczy jednak powiedzieć, że za podobną używaną maszynę tego producenta, wyprodukowaną w 2015 roku, należy zapłacić ponad 1 mln zł netto. Z tego powodu polski oddział Holmera wprowadził możliwość wypożyczenia takiej maszyny po wcześniejszym szkoleniu operatora, który będzie obsługiwać Terra Variant. Jest to ciekawe rozwiązanie, zwłaszcza dla dużych gospodarstw, które mogą wypróbować skuteczność i użyteczność pojazdu przed jej zakupem.
Paweł Mikos