Termin zakończenia użytkowania runi jest najważniejszy, ale też bardzo płynny. Przykładem jest ostatnia bardzo ciepła jesień i bezśnieżna zima. Użytki zielone zakładane lub podsiane w terminie wrześniowym w ub.r. trzeba było kosić w listopadzie. Normalnie to bardzo zły termin, ale też pozostawienie takiego odrostu przy późniejszych opadach śniegu mogłoby spowodować gnicie traw albo silne szkody z powodu presji pleśni śniegowej.
Porost po ostatnim koszeniu
musi mieć czas na nagromadzenie
substancji zapasowych do wiosennego
odrostu, a rolnik czas na wykonanie
ważnych zabiegów pielęgnacyjnych
i jesiennego nawożenia
(o nawożeniu użytków zielonych
pisaliśmy w nr. 39 TPR). Cieplejsze
jesienie i nieprzewidywalna
pogoda bardzo utrudniają podjęcie
optymalnych decyzji. Jak już
wspomniałem, ostatnie koszenie
lub wypas muszą być przeprowadzone
najpóźniej na około miesiąc
przed trwałym spadkiem temperatury
poniżej 0 st. C, przy czym reakcja
gatunków na opóźnienie zbioru
też jest różna. Np. na opóźnienie
ostatniego pokosu słabo reaguje
kostrzewa trzcinowa, silniej życica
trwała, a szczególnie wrażliwa jest
mozga trzcinowata.
Ważna jest też wysokość koszenia ostatniego pokosu. Powinna być wyższa – na ok. 7 cm, ale to też zależy od składu gatunkowego traw. W przypadku np. tymotki łąkowej powinniśmy kosić wyżej, tym bardziej, jeżeli była ona użytkowana intensywnie. Tylko jej wyższe ostatnie koszenie da szansę na szybki odrost przed zimą i nagromadzenie dostatecznej ilości materiałów zapasowych potrzebnych do dobrego przezimowania.
Materiały zapasowe zgromadzone przez trawy są podstawą zawiązywania jesienią nowych pędów i pączków wzrostowych w węzłach krzewienia. Porost musi zregenerować potencjał plonotwórczy. Pędy powstałe jesienią są trwalsze od tych, które zawiązują się wiosną. Pędy jesienne zimują i w następnym roku stanowią główną masę pędów kwiatostanowych i wydłużonych pędów wegetatywnych, tworzących zieloną masę.
Dlatego okres od ostatniego zbioru do nadejścia zimy powinien być na tyle długi, aby rośliny zdążyły nagromadzić wystarczającą ilość węglowodanów, a jednocześnie na tyle krótki, aby nie miały możliwości zbyt bujnego odrostu. Najwięcej węglowodanów gromadzą trawy w okresie rozkrzewienia. Najwięcej materiałów zapasowych znajduje się w skróconych międzywęźlach oraz źdźbłach, a u traw rozłogowych w rozłogach. To dlatego ostatni pokos należy kosić wyżej, zwłaszcza w przypadku traw wysokich (wspomniana tymotka), ale też traw gatunków zbitokępowych, krzewiących się nadziemnie (niskie koszenie uszkadza ich węzły krzewienia). Zbyt niskie koszenie nadmiernie odkrywa też glebę i powoduje jej przesychanie.
Wykoszenie niedojadów
i kęp oraz rozprowadzenie łajniaków
to ważne zabiegi pielęgnacyjne
na pastwiskach. Niedojady powinno
się przykaszać nawet 2–3 razy
w sezonie i koniecznie jesienią. Niedojady,
czyli rośliny omijane przez
krowy pojawiają się zwykle w miejscu
łajniaków. Charakterystyczne
jest, że zwierzęta tego samego gatunku
omijają wyrośnięte kępy
powstałe po własnych odchodach.
Skoszonych niedojadów, jeżeli nie
jest ich zbyt wiele nie trzeba usuwać
z pastwiska. A jak rozrzucić na
pastwisku łajniaki? Ten zabieg też
powinien być wykonywany częściej
niż tylko jesienią. Najskuteczniejszym
sposobem rozprowadzania
łajniaków po powierzchni pastwiska
jest wcieranie ich w darń, gdy są
świeże, najlepiej włókami. Zabieg
ten najlepiej wykonać bezpośrednio
po przepasieniu, w dwóch kierunkach
– na krzyż.
Łąki i pastwiska na terenach zmeliorowanych mają teoretycznie bardziej stabilne warunki wilgotnościowe i powinny być bardziej trwałe. Oczywiście o pielęgnację i konserwację niektórych urządzeń melioracyjnych powinny zadbać tzw. spółki wodne. Tak czy inaczej rolnik powinien mieć ich stan pod kontrolą. Aby melioracja była sprawna, właśnie jesienią warto zrobić jej przegląd i przynajmniej usunąć namuł ze studzienek.
Po zakończonym wypasie kwaterowym należy zrobić także przegląd wygrodzeń, zakonserwować albo zwinąć drut z paśników. Jeżeli użytki zielone graniczą z lasem lub innymi zadrzewieniami koniecznie trzeba oczyścić je z gałęzi.
Ważne jesienią
i znacznie poprawiające wydajność
użytków zielonych oraz ich skład
botaniczny jest nawożenie obornikiem.
Wspominaliśmy w nr. 39,
że obornik potrafi zdziałać cuda.
Przede wszystkim poprawi skład
botaniczny runi i wartość pokarmową
przyszłorocznych odrostów.
Jako nawóz o wielostronnych właściwościach
(poza całą paletą makro-
i mikroelementów to bezcenna
materia organiczna) wpływa
na zwiększenie masy korzeniowej
roślin.
Po zastosowaniu obornika wyraźnie poprawiają się właściwości fizyko-chemiczne i biologiczne gleb. Gleba staje się cieplejsza, poprawia się przyswajalność składników pokarmowych, podnosi się odczyn pH, zwiększa się aktywność pożytecznej fauny i flory glebowej. Pamiętajmy jednak, że obornik przeznaczony do nawożenia użytków zielonych musi być najlepszej jakości, dobrze przefermentowany.
Jesień to dobry czas na ocenę użytku zielonego i na pozbycie się groźnych chwastów lub roślin balastowych, które występują placowo. To np. uporczywy na użytkach zielonych potocznie zwany kobylak, przy czym nazwa kobylak odnosi się do kilku gatunków szczawiu, najczęściej szczawiu kędzierzawego i szczawiu lancetowatego. Skąd inąd odwar z suszonego korzenia kobylaku wykorzystywany jest w lecznictwie (m.in. przy anemiach i dolegliwościach skórnych). Rolnicy wiedzą jak wygląda kobylak i jakie są problemy, kiedy się pojawi. Póki jest kilka roślin najlepiej jest je po prostu wyciąć głęboko z darni. Podobnie poradzimy sobie z kilkoma kępami śmiałka darniowego i sitów. Ale jeżeli pozostawimy takie nieliczne kępy chwastów, po kilku latach użytkowania opanują cały użytek.
Marek Kalinowski