Zajmując się uprawą ponad 20 lat, wie, że winiarz w Polsce musi umieć przetrwać lata gorące, zimne, suche, mokre i bez plonów.
– W długiej perspektywie widać nasz kapryśny klimat. Mimo to winiarstwo może być alternatywą dla rolników – uważa gospodarz.
Trochę wydatków
Założenie uprawy, nawet z kilkuset krzewów nie jest problemem. Wyzwaniem są duże inwestycje. Standardowo na powierzchni około 5 ha powinniśmy posadzić około 4 tys. krzewów. Wcześniej ustawić rusztowania, na których rośliny mogą się opierać w czasie wegetacji. Bez robocizny to około 100 tys. zł. Kosztowne będzie też nawożenie startowe – około 40 ton obornika na hektar. Niewielkie są za to koszty maszyn, ponieważ wystarczy spryskiwacz, ciągnik, przyczepka z pojemnikami na owoce i sekatory. Pomieszczenia do przechowywania wina z odpowiednią temperaturą i wilgotnością można zbudować, ale egzamin zdają też stare budynki z grubymi murami, w których temperatura nie wzrośnie powyżej 12–13°C i nie spadnie poniżej 0°C. Sprzęt do oddzielania szypułek i gniecenia owoców to około 10 tys. zł. Zbiorniki, w których zachodzi fermentacja i w których przechowuje się wino, to mniejszy wydatek. Na plantację 5-hektarową potrzebny jest 1000-litrowy za około 4 tys. zł.
Masz owoce – rób wino
Winiarz musi uczyć się długie lata, aby poznać terroir – unikalny zespół warunków geologicznych, pogodowych, klimatycznych, glebowych i innych mających wpływ na wzrost i wegetację winorośli. Ważny jest nawet kąt nachylenia gruntu.
– Przy tak nieprzewidywalnych czynnikach trzeba cierpliwości. A potem robimy wino, bo sprzedaż owoców nie jest rentowna. Przetwórstwo płaci za nie około 1,5–2 zł za kilogram – wyjaśnia rolnik.
Dlatego, jego zdaniem, zaangażowanie państwa w ten sektor lub powrót do starych rozwiązań to dobry pomysł.
– Duży zakład w regionie skupujący owoce mógłby stanowić rozwiązanie na lokalnym rynku. Jednak pozbylibyśmy się różnorodności. Dziś każdy ma wino powstające z innych odmian, szczepów, pól. To bogactwo – uważa Jarosław Lewandowski.
Innym rozwiązaniem przy słabych glebach i przejściu z porzeczki czy wiśni na winorośl może być grupa producencka rolników.
Winiarz przy okazji
Rozważającym przekwalifikowanie się na winiarzy zaleca rozwagę. Podkreśla, że takich, którzy przekształcili gospodarstwo rolne ze zwierzętami i uprawami w winnicę, nie ma. Winiarze to pasjonaci – rolnicy uprawiający winorośl jako hobby. Kiedyś było się rzemieślnikiem i winiarzem. Teraz jest podobnie. W rejonie Proczek wszyscy zaczynali od zera. Zajmowali się inną pracą, winnica była dodatkiem. Każdy ma inny styl prowadzenia winnicy, swoje odmiany roślin i wina. Dzięki temu mają lżej i dodatkowe pieniądze na inwestycje albo przetrwanie kryzysowych lat. Wystarczy przecież przymrozek i traci się plony. Jeszcze trudniejszym elementem jest marketing i sprzedaż wina, bo nie ma ono tak materialnych walorów, jak mięso czy zboże. Dlatego sposobem na rozwój winnicy jest dywersyfikacja jej funkcjonowania i finansowania.
Pierwszy etap tych działań to szkółka dająca dodatkowe dochody i niski koszt nasadzeń na własnej winnicy. Jest jeszcze enoturystyka. Pozwala na marketingowe zabiegi i daje dodatkowy dochód.
– To już nie tylko sprzedaż wina, ale i oglądanie winnicy, a w sezonie udział w winobraniu. Goście mogą się wtedy uczyć. Dla nich to rodzaj warsztatów – opowiada pan Jarosław.
Beczka nawet kamienna
Sam skłania się do filozofii winiarstwa tradycyjnego (francuskiego, włoskiego, hiszpańskiego), a nie nowoczesnego (amerykańskiego, nowozelandzkiego, australijskiego).
– Europejskie jest konserwatywne, zwłaszcza francuskie. Tam robią wino w dębowych beczkach, z długim czasem leżakowania – opowiada.
Dębowe beczki to już przeszłość ze względu na ich koszty i pracochłonną obsługę. Są niewygodne. W nich wino może się zepsuć. Dlatego nawet w niewielkich winnicach produkcja odbywa się w beczkach ze stali lub sztucznego tworzywa. Popularne zaczynają być też beczki kamienne – wykuwane, frezowane jak dawniej.
Jarosław Lewandowski gospodaruje na 4,5 ha. Produkuje około 6 tys. litrów różnych win: białe, czerwone, różowe – od wytrawnego po słodkie. Ma szczepy ponad 50 odmian winorośli.
Artur Kowalczyk